wtorek, 1 marca 2022

Maskotka KILLSTAR "Krampus", czyli mroczna strona Gwiazdki

Ponad rok temu pisałam na temat maskotki Dark Lord, czyli Baphometa w interpretacji marki Killstar i kto by pomyślał, że od tamtego czasu wśród już i tak licznych wersji pojawią się trzy kolejne wcielenia ulubionego kozła popkultury - skórzany "FEELIN' KINKY", centkowany "ROCKA BILLY", a także limitowany "PASTEL RAINBOW", którego ciężko już w tej chwili szukać w jakimkolwiek sklepie. Tymczasem ja postanowiłam wzbogacić moją rogatą kolekcję o zupełnie innego demona, ściśle powiązanego z porą zimową - mowa rzecz jasna o Krampusie.

Podobnie jak w przypadku Baphometa, Krampus doczekał się kilku wcieleń. Najpierw Killstar wypuściło na rynek maskotkę nazwaną po prostu "Krampus", jednak najwyraźniej (przypuszczam, że podobnie zresztą jak w przypadku pluszaka "Dark Lord", który w późniejszych wersjach otrzymał znacznie bardziej złowieszcze spojrzenie) ktoś po pewnym czasie uznał, że ta wersja jest za mało... "groźna"? W każdym razie niedługo później pojawiła się kolejna maskotka przejawiająca cechy świątecznego demona, czyli "Hexmas". Moim zdaniem jednak drugie podejście do postaci Krampusa wygląda bardziej jak złośliwy chochlik, który może przysporzyć nieco zamieszania w świątecznej kreskówce, a na faktycznego demona nadaje się bardziej wersja pierwsza. I tą właśnie wersję zdecydowałam się przyjąć do mojej pluszowej kolekcji. Zanim jednak przyjrzymy się interpretacji naszego świątecznego stwora w wykonaniu Killstar wypadałoby najpierw powiedzieć kilka słów na temat jego pochodzenia.

Krampus należy do mojego ulubionego rodzaju "demonów ludowych". Nie znajdziemy o nim wzmianki w żadnym tekście religijnym czy okultystycznym, jak Ars Goetia, bowiem wywodzi się on ze źródła, które moim zdaniem o wiele bardziej działa na wyobraźnię, czyli z ludowych opowieści. Konkretnie z folkloru alpejskiego, w którym zawsze jawi się jako dwunożny rogaty demon. W zależności od wersji może wyglądem mniej lub bardziej przypominać kozła. Wyposażony jest często w rózgę, łańcuchy, a nawet w szelki od klasycznych lederhosen, jak na powyższej pocztówce. Jednak najistotniejszym atrybutem Krampusa jest kosz lub worek, który nosi na plecach - przedmiot zwykle kojarzony z noszeniem węgla lub chrustu na opał, w łapach świątecznego demona stanowi klatkę na niegrzeczne dzieci. Jego rolą według ludowych podań jest bowiem karanie tych pociech, które nie zasłużyły sobie na prezent od Świętego Mikołaja. Legenda głosi, że urwis, który trafi do krampusowego worka zostanie porwany i może już nigdy nie wrócić. Co ciekawe Krampus jest jedynym demonicznym stworzeniem, które obchodzi swoje święto w chrześcijańskim kalendarzu - "Noc Krampusa" według tradycji przypada na 5 grudnia, czyli dzień przed Mikołajkami. Ciekawostkę może stanowić również fakt, że wśród wielu starych niemieckich pocztówek znaleźć można takie, na których widnieje postać "żeńskiego Krampusa", czy raczej kobiety posiadającej jego wyraźne atrybuty - rogi, rózgę czy kosz, do którego złapane są tym razem nie dzieci, lecz niegrzeczni mężczyźni. Wizerunek ten może wywodzić się z tradycji dotyczącej innej postaci z germańskich legend, bogini (lub też czarownicy, zależnie od wersji) imieniem Perchta, która również mogła rozdawać prezenty lub karać tych, którzy nagrabili sobie w ciągu roku. Czasem przedstawiano ją z rogami, a czasem nawet w towarzystwie Krampusa. Nie doszukujmy się zatem w tych zabawnych wizerunkach ze świątecznych kartek seksistowskiego dowcipu. Dla mnie osobiście postać Frau Krampus jest bardzo feministycznym symbolem - wyzwolona, niezależna, atrakcyjna i pewna siebie, trzymająca w ryzach nie jednego demona. Mam ogromny sentyment do tych wizerunków, a jest ich naprawdę sporo - jeśli macie ochotę zapoznać się z większą kolekcją to warto zajrzeć na tę stronę, z której pożyczyłam zarówno powyższą pocztówkę jak i kilka słów na temat samej Perchty.

Jak na ironię Krampus sam przybył do mnie w worku. Z tego co zauważyłam jest to standard w przypadku maskotek z serii Kreeptures - Dark Lord również zapakowany był w identyczny sposób, choć z jakiegoś powodu nie wspomniałam o tym w notce (zapewne przez wiele innych, bardziej istotnych rzeczy, na których chciałam się wówczas skupić). Sam worek jest materiałowy, całkiem przyjemny w dotyku, u góry zaopatrzony w ściągacz i wygodne troczki - dzięki niemu mamy pewność, że nasz zakup trafi do nas w dobrym stanie, a maskotka nie ma bezpośredniego kontaktu ze sztuczną folią, w którą całość jest dodatkowo opakowana z zewnątrz. Po wydobyciu maskotki z jego mrocznego wnętrza wcale nie musimy się go pozbywać - jako wielka fanka ponownego wykorzystywania różnych opakowań zostawiłam sobie worki od obu maskotek.

A tak oto nasz Krampus prezentuje się na żywo w pełnej okazałości. Muszę przyznać, że podobnie jak w przypadku poprzednio omawianej maskotki rzeczywistość jest na szczęście o wiele lepsza niż zdjęcia sklepowe. Pluszak wygląda symetrycznie, a poza, w jakiej został uchwycony nie wydaje się ani dziwna ani niekomfortowa i przede wszystkim wyraz jego twarzy jest o wiele żywszy i bardziej ekspresyjny niż sugerują to oficjalne fotografie. Bardzo dobre pierwsze wrażenie - zdecydowanie można o nim powiedzieć "cute as hell!"

Obligatoryjne zdjęcie "od dupy strony", gdzie mamy wszystkie niezbędne metki potwierdzające autentyczność, wraz z logo serii i wspomnianym przed chwilą sloganem.

Obowiązkowo przy maskotce pojawia się duża kartonikowa metka w kształcie trumny, charakterystyczna dla całej kolekcji Kreeptures. Opisywałam ją już bardziej dokładnie w przypadku pluszaka Dark Lord. Tutaj skupię się zatem przede wszystkim na holograficznej naklejce, bowiem choć same metki-trumienki są identyczne w przypadku każdej maskotki to widniejące na nich naklejki stanowią już bardziej spersonalizowany element. Jak widać różnią się nawet czcionką, którą użyto do napisania nazwy pluszaka. Każdy demoniczny zwierz otrzymał także reprezentujący go symbol - a przynajmniej zgaduję, że tak miało być w teorii, bo chociaż Baphomet dostał dość charakterystyczny symbol Lewiatana (o czym również pisałam bardziej dokładnie we wspomnianej wcześniej notce), o tyle Krampusowi przypadł w udziale po prostu klasyczny pentagram. Na szczęście nieco niżej znajdziemy na jego naklejce jeszcze jeden symbol, który stanowi już niepodważalne ogniwo łączące z klimatem świątecznym - ostrokrzew. Roślina niezwykle piękna, do której sama mam ogromny sentyment. Znana jest przede wszystkim z tego, że zachowuje w porze zimowej nie tylko zielone liście, ale również intensywnie czerwone owoce, dlatego stanowi idealny świąteczny element dekoracyjny i podobnie jak choinka już nieodłącznie kojarzy się z Gwiazdką. W niejednym źródle znajdziemy informacje, że była ona wymieniana pośród świętych roślin Celtów, zaś Rzymianie dedykowali ją takim bóstwom jak Saturn czy Mars, a zatem mamy ewidentne powiązania mitologiczne z zaświatami i żywiołem ognia.

Najwyższy czas przyjrzeć się naszemu świątecznemu demonowi z bliska. To, co w pierwszej kolejności rzuciło mi się w oczy, a raczej w dłonie to materiał, z którego został wykonany - bardzo przyjemne w dotyku sztuczne "futerko", ale zupełnie inne niż to, którym poszczycić się mógł kosmaty Dark Lord. Krampus jest zdecydowanie bardziej "aksamitny" w dotyku, wizualnie przywodzi na myśl futerko kreta. I przyznać muszę, że bardzo podoba mi się ta różnica w materiałach użytych do produkcji obu maskotek, a przynajmniej różnica w głównym materiale, który miał imitować ich zewnętrzne okrycie. Potęguje to wrażenie ich indywidualności - fakt, że są to dwa zupełnie różne stworzenia, zarówno z samego wyglądu jak i bezpośrednio w dotyku.

Krampus nie jest jednak od stóp do głów pokryty jedynie "krecim" futerkiem. Jego głowę zdobią oczywiście dwa potężne czarne rogi, równie przyjemne w dotyku, ale zdecydowanie mniej futrzane. Z bardzo podobnego materiału wykonano także znajdujące się poniżej rogów spiczaste uszy demona. Pokrywa on również przestrzeń wokół okrągłych, czerwono-czarnych oczu. Zęby oraz charakterystyczny język wykonane zostały z materiału przypominającego w dotyku filc.

Jeśli Krampus będzie na tyle uprzejmy aby pokazać się nam z profilu to jesteśmy w stanie w pełni podziwiać kształt jego szlachetnego wizerunku - wydatny łuk brwiowy, mocno zarysowany nos oraz typowy dla niemal wszystkich przedstawień świątecznego demona długi język. Patrząc na zdjęcia sklepowe byłam przekonana, że będzie on po prostu trójkątnym kawałkiem materiału przyszytym na płasko do zębów maskotki. Tymczasem okazało się, że jest on dosłownie zakrzywiony w czasie i przestrzeni chciałoby się rzec. Sprawiło mi to na początku trochę problemów, bowiem sposób fabrycznego zapakowania maskotki trochę ten język wykrzywił, musiałam więc zawinąć go do wnętrza paszczy stwora i pozostawić w ten sposób na jakiś czas aby nadać mu ponownie odpowiedni wygląd. Efekty są moim zdaniem w pełni zadowalające.

Warto również wspomnieć, że cały pluszak posiada wypełnienie z mikrofibry, dzięki czemu jest miękki, ale na tyle, żeby zachować swój solidny kształt, a także utrzymać odpowiedni środek ciężkości. Zaś w pasie i na ramionach Krampusa znajduje się jeszcze jeden ciekawy element - szare materiałowe paski, które przypominają mi nieco wspominane już wcześniej szelki od lederhosen. Szybko jednak okazuje się, że pełnią one nieco inną rolę, a mianowicie podtrzymują znajdujący się z tyłu worek, do którego zresztą za chwilę jeszcze wrócimy.

Nasz Krampus posiada również absolutnie urocze raciczki z eko skóry, które mnie osobiście przywodzą na myśl zimowe "dwupalczaste" rękawiczki. Jest zatem gotów aby wyjść na mróz.

Z tej samej eko skóry wykonane zostały także kopyta świątecznego demona. Siedzi on z nogami założonymi w sposób bardzo przypominający pozycję lotosu, co zapewnia mu stabilność i sprawia, że cała maskotka się nie przewraca jeśli chcemy ją posadzić bez oparcia.

Na plecach nie mogło oczywiście zabraknąć jakże istotnego dla postaci Krampusa worka na niegrzeczne dzieci. Wykonany z przyjemnego w dotyku, miękkiego materiału w neutralnym beżowym kolorze, który dobrze współgra z całościowym projektem maskotki. Posiada on "klapkę" na kształt koperty, która - ku mojej uciesze - okazała się być ruchoma i zaopatrzona w rzep. Jak się okazuje worek naszego Krampusa może pełnić rolę pełnoprawnego plecaka - można go otworzyć i wypełnić chociażby świątecznymi słodyczami, gdyby okazało się, że wieszanie cukierków na choinkę to dla nas za mało. Takie rozwiązanie podoba mi się o wiele bardziej niż pomysł zastosowany w późniejszym wcieleniu świątecznego demona o nazwie "Hexmas", czyli typowy "tobołkowaty" worek, bez możliwości otwierania, ale za to z wystającą z niego dziecięcą ręką trzymającą lizaka... Dłoń jest oczywiście pluszowa, jak całość maskotki, ale mimo wszystko określiłabym ten koncept jako "overkill" - mnie przynajmniej zupełnie nie leży i cały czas będę się upierać, że pierwsza wersja Krampusa jest jedynym słusznym wyborem.

A tutaj już Krampus i Baphomet szczęśliwie razem. Trzeba przyznać, że piękna z nich para. Pasują do siebie nie tylko ze względu na rogi i kopytka, ale także z uwagi na fakt, że bardzo mocno odcisnęli piętno swojej obecności w popkulturze. Baphomet jak wiadomo już od dawna króluje w społecznej świadomości, która wyniosła go z podziemi bycia symboliczną kreacją jednego człowieka do rangi potężnego prastarego demona i jak długo by nie tłumaczyć, że żadnym demonem on nie jest - nikt już nie weźmie tego pod uwagę. Cieszy natomiast niezmiernie rosnąca z każdym rokiem popularność Krampusa, za którą chyba przede wszystkim odpowiedzialny jest film z 2015 roku, choć liczni artyści wykorzystywali jego wizerunek w swojej twórczości już wcześniej. Nawet ja stworzyłam swego czasu własną wariację na temat Frau Krampus i staram się od tamtej pory rysować ją co rok z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Bowiem - choć naturalnie bardzo szanuję Halloween - to właśnie Gwiazdka jest moim ulubionym świętem, mimo tego, że od lat nie ma dla mnie już żadnych konotacji religijnych. W końcu nikt nie zabroni mi cieszyć się z widoku przystrojonej choinki, kolorowych światełek błyszczących w półmroku czy spędzania zimowego wieczoru przy stole z rodziną. I tutaj właśnie istotny jest dla mnie Krampus, który przypomina tej samej społecznej świadomości, która zrobiła z Baphometa demona, że Boże Narodzenie ma swoje korzenie w tradycjach pogańskich i nie jest jedynym świętem sprytnie umieszczonym w okolicach zimowego przesilenia. A także przypomina o tym, że nawet to święto ma swoją nieco bardziej mroczną, rogatą stronę. Jeśli podobnie jak ja lubicie rozmyślać a temat Gwiazdki nawet gdy ta już dawno za nami i nie przeszkadza wam odbiór wiedzy w języku angielskim to zachęcam do wysłuchania większej porcji bożonarodzeniowych ciekawostek oraz historii tego święta w tym filmie kanału Fire of Learning.

Ze wstydem przyznaję, że notka ta bardzo długo czekała na publikację, choć miałam wielkie plany aby podzielić się nią w czasie, który bardziej odzwierciedlałby jej klimat. Tymczasem zima się kończy, śniegu jak na lekarstwo, a ozdoby choinkowe już dawno odłożone zostały do kartonów na kolejny rok (a warto zauważyć, że jestem jedną z tych osób, które chowają je wyjątkowo późno). Tym razem nie będę się nawet usprawiedliwiać - na świecie dzieją się poważniejsze rzeczy niż moje banalne problemy. Pozwolę sobie jedynie nieśmiało odnotować fakt opublikowania jej przed nadejściem wiosny jako mały sukces. Oczywiście Krampus nie powędruje do worka do kolejnej Gwiazdki  - będzie dumnie zasiadał na półce tuż obok naszego ulubionego Kozła popkultury. I chociaż nie planuję zakładać kolekcji maskotek od Killstar - nie mam na to ani funduszy, ani miejsca, ani potrzeby, bowiem większość z nich mi się po prostu wizualnie nie podoba (aż noszę się z zamiarem zrobienia subiektywnego rankingu) - to jednak pojawiła się po drodze jedna pluszowa abominacja, która przypadła mi do gustu i którą po dość długich rozważaniach postanowiłam przygarnąć jakiś miesiąc temu. Ale to tym innym razem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.