Czy można wrócić do pisania bloga po 5 latach przerwy i czy
w obecnych czasach blogi mają jeszcze rację bytu?
Myśl o powrocie zaczęła zaprzątać mi głowę już kilka
miesięcy temu. Wiele się zmieniło przez ostatnie 5 lat, tak na zewnątrz jak i w
środku. Patrzę teraz na świat starszymi, bardziej doświadczonymi oczami i jestem
zdecydowanie bardziej ogarnięta życiowo. Nie mam też rudych włosów i tak gęstej
grzywki jak kiedyś (ale to tak nawiasem).
Sądzę, że moja podświadomość zaplanowała to już dawno temu –
w końcu w przeciwnym razie usunęłabym bloga niedługo po opublikowaniu
ostatniego wpisu. Tłumaczyłam sobie wówczas tą decyzję tym, że przecież
zamieszczone na nim recenzje mogą się jeszcze mimo wszystko komuś przydać. I
owszem, teksty przetrwały po dziś dzień, ale niestety wiele zdjęć zniknęło w
mrocznej otchłani Internetu, co mnie bardzo smuci. Bowiem Silmeven, w całej
swojej nieopierzonej mądrości, nie zrobiła kopii zapasowych większości z nich.
Cóż, człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach.
Stało się to jednocześnie dla mnie dużą dawką motywacji, aby
zapełnić ogołocony w tej chwili blog nowymi zdjęciami. Argumenty nie kończą się
jednak na tej, może i dość trywialnej, potrzebie. Przede wszystkim chcę znów
wrócić do pisania na blogu, ponieważ bardzo zależy mi na czynnym rozwijaniu
moich literackich umiejętności. Od jakiegoś czasu zauważam u siebie pewną
manierę, która mnie trochę niepokoi – mam tendencję do wtrącania do wypowiedzi słów
z języka angielskiego, ponieważ często łatwiej przychodzą mi do głowy niż ich
polskie odpowiedniki. Owszem, bardzo dobra znajomość obcego języka to zaleta,
ale z drugiej strony nie chcę tego osiągnąć kosztem mowy ojczystej. Pomyślałam,
że systematyczne pisanie tekstów, które będą wystawione na widok publiczny może
tutaj pomóc.
Przyznam również, że traktuję ten powrót trochę jako taki
eksperyment społeczny – jestem bardzo ciekawa jak wyraźna będzie różnica
między Silmeven z przeszłości a Silmeven teraźniejszą.
Jeśli zaś chodzi o przyszłą zawartość to przyznam, że akurat pod tym kątem niewiele się zmieni – nadal będzie to blog typu rozmaitości, z przewagą tematów dotyczących mody alternatywnej. Ot, trochę recenzji, odrobina własnych stylizacji, będzie też trochę w tematyce kolekcjonerskiej i na pewno powróci segment o moich mistrzach malarstwa. Mam również nadzieję utworzyć kilka nowych działów, ale o tym na razie nie mówmy, żeby nie zapeszyć.
Będą jednak i takie chwile, gdy blog ten stanie się po prostu pamiętnikiem, pisanym z potrzeby serca i przede wszystkim dla własnej przyjemności. Ponieważ czasem trzeba pisać, żeby zwyczajnie nie zwariować.
Na koniec dodam, że absolutnie nie uważam się za żadnego
eksperta w żadnej z dziedzin, które będę tutaj poruszać. Nawet w dziedzinie
sztuki, która już od ponad roku jest przedmiotem moich studiów. Żywię natomiast
skromną nadzieję, że moje własne, przedstawione tu doświadczenia okażą się
przydatne dla tych, którzy postanowią się z nimi zapoznać.
"Rozbieliły się mroki grudniowe". Ten ostatni miesiąc w roku to najwyraźniej szczególny dla mnie czas: 1 grudnia
2011 dokonałam tutaj pierwszego wpisu, 30 grudnia 2015 zaś ostatniego. Tegoroczny grudzień wyznacza nowy początek. Zobaczmy jak rozwinie się i jak potoczy kolejny etap dla Czterech
Pór Umysłu.
Cześć z powrotem i na nowo :)
OdpowiedzUsuńCześć! Bardzo mi miło :) Cieszy mnie ten powrót i mam nadzieję, że będzie owocny.
Usuń