sobota, 17 stycznia 2015

Surface Spell Gothic "Judgement Day JSK" in navy blue

Najwyższy czas zainaugurować i uczcić nadejście nowego, 2015 roku na tym skromnym blogu. A czy może być lepszy sposób, aby tego dokonać niż napisanie recenzji jednej z najpiękniejszych sukienek, które kiedykolwiek widziałam i miałam przyjemność gościć w mojej szafie? "Judgement Day JSK" od Surface Spell Gothic to bez wątpienia istne cudo. Niestety, gdy w końcu zebrałam potrzebne środki i zdecydowałam się na zakup nad moim zamówieniem zaczęły najwyraźniej krążyć opary najzwyklejszego w świecie pecha (nie pierwszy raz zresztą) i miałam z tą sukienką trochę kłopotów. Koniec końców sytuacja okazała się być o tyle zabawna, że ostatecznie wylądowały u mnie... dwa niemal identyczne egzemplarze tego modelu.
W dodatku drugą sukienkę otrzymałam zupełnie za darmo, łącznie z wysyłką. Dlaczego? Otóż pierwsza wersja okazała się wadliwa. Jak wiadomo miałam już do czynienia ze źle uszytą sukienką z Taobao (konkretnie od St. Tears), która zupełnie nie odpowiadała moim wymiarom, a pośrednik - Clobba Online nie raczył tego sprawdzić przed wysłaniem jej do mnie. Próba jakiejkolwiek reklamacji w poprzednim przypadku spełzła na niczym, nie miałam więc zbyt wielkich nadziei, że tym razem coś ulegnie zmianie. Mimo wszystko postanowiłam przynajmniej poinformować pana Martina, że czcigodne Surface Spell się nie popisało, a on po raz kolejny nie dopilnował sprawy jako pośrednik. Tekst uzupełniłam ilustrującymi wszystko zdjęciami. Jakież było moje zdziwienie gdy następnego dnia otrzymałam informację, że w ramach rekompensaty za szkodę producent wykona dla mnie drugi egzemplarz, a ja nie poniosę żadnych dodatkowych kosztów, nie będę musiała nawet odsyłać poprzedniej sukienki! Szczęście w nieszczęściu chciałoby się rzec. Jestem zdania, że nie tylko Surface Spell okazało się firmą bardziej porządną niż St. Tears, ale również pan Martin rozpatrzył moje zażalenie w inny sposób, ponieważ tym razem nie chodziło jedynie o błędne wymiary sukienki. Jednak po kolei.
Pierwszą JSK zamówiłam wraz z początkiem wiosny ubiegłego roku (!), płacąc za nią oczywiście cenę sklepową podaną przez pośrednika oraz koszt wysyłki za pomocą poczty lotniczej. Surface Spell Gothic, w przeciwieństwie do swojego niegotyckiego bliźniaka (od którego mam inną, letnią sukienkę) wszystkie swoje rzeczy szyje na wymiar podany przez klientki, z tego też tytułu należy uzbroić się w cierpliwość, gdyż produkcja wymaga czasu - od 25 do 45 dni roboczych, jak raczy informować nas Clobba. W moim przypadku trwało to 4 miesiące i w pewnej chwili było małym powodem do niepokoju. Wiadomością o wysłaniu JSK do Polski również nie cieszyłam się zbyt długo, ponieważ paczka utknęła już na lotnisku w Hong Kongu na ponad 20 dni z zupełnie niewyjaśnionych przyczyn. W ten oto sposób zamiast otrzymać paczkę po góra dwóch tygodniach musiałam czekać kolejny miesiąc. A gdy wreszcie dostałam ją w moje wytęsknione łapki, zauważyłam kolejną niepokojącą oznakę jeszcze przed wyjęciem sukienki z folii - drobne ubytki w srebrnym hafcie. Pospiesznie rozłożyłam zakup na łóżku i oto co zobaczyłam:
Okazało się, że haft jest uszkodzony i wybrakowany. Na zdjęciu nie widać tego na pierwszy rzut oka, można by wręcz stwierdzić, że wada jest niewielka i nie ma sensu robić z jej powodu dramatu. A mimo to jedyną rzeczą, na której skupiła się cała moja uwaga była ogromna, pusta przestrzeń po prawej stronie krzyża. Być może moja ówczesna reakcja faktycznie była nieco przesadzona, ale z drugiej strony jak powinna na taki widok zareagować osoba, która wydała na sukienkę bądź co bądź niemałe pieniądze i musiała na nią czekać prawie pół roku?
Przy bliższych oględzinach problem okazuje się być znacznie bardziej złożony. Gigantyczny krzyż nie został pozbawiony kilku ornamentów, ponieważ ich nie wyhaftowano - na materiale widać wyraźnie ślad wyżłobiony przez igłę maszyny haftującej. Czułam się niczym detektyw badający kryminalną zagadkę gdy odkryłam mały srebrny kikut wystający u podstawy krzyża, który podpowiedział mi możliwe rozwiązanie sprawy - w tym miejscu nić po prostu pękła, a wzór dziergany był bezskutecznie przez samą igłę. Nie wierzę, że osoba odpowiedzialna za "hafciarkę" nie zauważyła pękniętej nici, po prostu postanowiła olać sprawę...
Tym bardziej, że owa nieszczęsna nitka musiała sprawiać problemy podczas niemal całego procesu tworzenia haftu, świadczą o tym jej liczne fragmenty wystające ponad materiał, a także miejsca, w których niemiłosiernie się plącze i tworzy nieatrakcyjne zawirowania na wzorze. Mimo doznanego szoku postanowiłam przymierzyć sukienkę i cóż się okazało? Była idealna na długość i miała talię we właściwym miejscu, ale na szerokość była dla mnie za duża... Nawet po maksymalnym możliwym ściśnięciu wiązania gorsetowego górna część odstawała ode mnie zarówno w talii jak i w biuście, co było wyjątkowo widoczne pod pachami i tworzyło komiczny wręcz efekt. Przypominam, że JSK była szyta na MÓJ wymiar, a przynajmniej miała być... Muszę przyznać, że gdyby sukienka leżała na mnie jak ulał najpewniej darowałabym sobie wzniecanie rabanu z powodu haftu - fakt, ktoś nie zasłużył na miano pracownika miesiąca, ale wady zauważyć można jedynie z bardzo bliskiej odległości, a podczas noszenia kiecy nie widać nawet wspominanego ubytku. Jednak po raz kolejny otrzymałam źle dopasowaną sukienkę i to przypieczętowało sprawę. Resztę historii już znacie.
Na obiecany drugi egzemplarz czekałam pół roku i muszę przyznać, że wcale nie byłam podczas tego oczekiwania spokojniejsza. Wręcz przeciwnie, gdy minął czwarty miesiąc (co odpowiadało terminowi wykonania pierwszej sukienki), a pan Martin nadal nie dawał znaku życia pomyślałam, że wszystkie te piękne obietnice były zwyczajnie puste i miały na celu jedynie chwilowe uspokojenie rozdrażnionej klientki, aby ta nie zepsuła producentowi opinii wśród innych lolit. Zaczęłam się już przyzwyczajać do pierwszego feralnego egzemplarza i snuć plany jak by tu go zwęzić, gdy nagle okazało się, że nowa JSK została wysłana. Przyznaję, źle oceniłam Surface Spell. Jak mało kto na tym świecie dotrzymują złożonych obietnic.
Tym razem sukienka zapakowana została w taki sposób, aby na pierwszy rzut oka nie można było ocenić haftu:> Napięcie rosło jak w filmach Hitchcocka. Po rozłożeniu sukienki w oczy rzuciło mi się jednak coś zupełnie innego - dwa okazałe kwiaty w postaci spinek do włosów. Co prawda tego typu sztuczne, materiałowe kwiatki kojarzą mi się wyjątkowo cmentarnie i nie są w moim guście, ale doceniam gest Surface Spell. Nie dość, że podarowali mi nową JSK to jeszcze dorzucili do niej gratis. To naprawdę urocze♥ Tuż obok kwiatków znalazłam folię z zapasowym guzikiem i dopiero wówczas uświadomiłam sobie, że przy poprzedniej sukience w ogóle nie było takiego dodatku. Cieszę się, że tym razem otrzymałam przynajmniej jeden.
Judgement Day JSK - wersja numer dwa, tuż po rozpakowaniu. Od razu widać, że różni się ona odrobinę od swojej poprzedniczki, głównie za sprawą jednego szczegółu. Nie spodziewałam się, że producent dokona jakiejkolwiek zmiany w dotychczasowym wyglądzie sukienki, nie otrzymałam na ten temat ani jednej wiadomości w ciągu całego czasu poświęconego na jej produkcję. Co ciekawe, zmianę wprowadzono ze względu na moją wcześniejszą sugestię, jednak nie sądziłam, że ktokolwiek weźmie ją sobie do serca. Ostatecznie dzięki temu cała niespodzianka związana z otrzymaniem drugiej sukienki okazała się dla mnie jeszcze większa i jeszcze radośniejsza, a sama JSK przypadła mi do gustu znacznie bardziej.
W tamtej chwili najważniejsze stały się jednak oględziny haftu. Odetchnęłam z ulgą widząc, że tym razem pośród srebrzystych wzorów nie widać ani jednego błędu, a całość wykonana została bez zarzutu. Przestrzeń znajdująca się po prawej stronie krzyża zapełniona została właściwymi sobie elementami i nie straszy już pustką, jak w poprzednim przypadku.
Dopiero bezpośrednia konfrontacja obu egzemplarzu pozwala zauważyć jak rozległej części haftu brakowało na pierwszej wersji sukienki. Do tej pory w głowie mi się nie mieści jakim cudem taka usterka przeszła niezauważona przez ręce pracowników Surface Spell oraz pana Martina. Ubytku może nie zauważyć tylko ten, kto nie zna wystarczająco dobrze całego projektu, a producent i pośrednik powinni raczej wiedzieć, co sprzedają.
Dostojni aniołowie, którzy usadowili się po obu stronach krzyża wolni są od jakichkolwiek splątanych i wystających nitek, które szpeciły oblicze postaci na poprzednim egzemplarzu.
Sporą różnicę widać także w przypadku okalających całość kwiatów. Rozhulana i niesubordynowana wcześniej nitka tym razem przeprowadzona została przez aksamitny materiał gładko i bez najmniejszym problemów. Nie obyło się co prawda bez pojedynczych jej fragmentów wystających ponad powierzchnię sukienki, jednak mimo to trzeba przyznać, że róże w obecnej wersji prezentują się o niebo lepiej, wzór jest przejrzysty i miły dla oka.
Nie można zapomnieć o małej, samotnej różyczce umiejscowionej na samym dole wzoru, która przy poprzednim egzemplarzu jako pierwsza obudziła moją czujność. Jak widać teraz jest ona w idealnej kondycji i może w końcu stanowić subtelne zwieńczenie całej konstrukcji.
Dokładne sprawdzenie całego haftu dało pozytywne rezultaty, jednak nie była to przecież jedyna rzecz budząca mój niepokój. Nie tracąc ani chwili przymierzyłam nową sukienkę, po czym nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą - wymiary w biuście i w talii zostały poprawione, a całość w końcu prezentowała się na mnie tak, jak powinna. Jednocześnie doznałam dziwnego wrażenia, że ta JSK jest jakby krótsza od poprzedniej. Dla pewności postanowiłam przyrównać oba egzemplarze do siebie i faktycznie, drugi jest krótszy dosłownie o szerokość gipiury!
Na szczęście ubyło jedynie kilka centymetrów, co nie stanowi wielkiej tragedii - najważniejsze, że talia nadal znajduje się we właściwym miejscu, a lekkie odsłonięcie kolan nie jest dla mnie problemem, nosiłam już krótsze lolicie kiecki. Sytuacja jest jednak o tyle zabawna, że obie wersje uszyte zostały w oparciu o te same wymiary, które podałam na samym początku. Niebywałe i niestety dość niepokojące. Przy okazji zauważyłam pewien detal, który wcześniej umknął mojej uwadze - tiulowe falbany obu egzemplarzu widocznie różnią się odcieniem.
Przypominające gorset, górne części sukienek są natomiast identycznej długości, co w dużej mierze uratowało sytuację. Przykrótką JSK da się zaakceptować, jednak talia musi być we właściwym miejscu, w przeciwnym razie użytkowanie staje się koszmarem. Na szczęście druga wersja "Judgement Day" jest wolna od tego problemu. Znalazłam także kilka innych szczegółów różniących obie sukienki: nowa ma moim zdaniem nieco cieńsze ramiączka, ładniej wyprofilowany dekolt w kształcie serca oraz mniejszą i lepiej ułożoną kokardkę. Jednak detalem, który niemal natychmiast rzuca się w oczy jest oczywiście gipiurowa taśma.
Surface Spell Gothic, podobnie zresztą jak wiele innych marek z Taobao, do wyrobu swoich produktów używa różnych rodzajów koronek i taśm gipiurowych, których dostępność uzależniona jest bardzo często od dostawcy. Z tego powodu zdarza się, że sukienka, którą kupiłyśmy posiada inne elementy ozdobne niż egzemplarz prezentowany na zdjęciu sklepowym. Nie jest to oczywiście problem, jeśli nowa koronka bądź gipiura odpowiada całości kolorystycznie. Gdy jednak otrzymałam pierwszą wersję omawianej sukienki, okazało się, że taśma wykorzystana w tym egzemplarzu jest czarna i muszę przyznać, że nie do końca mi się to spodobało. W przypadku modelu "Judgement Day JSK" w wybranym przeze mnie kolorze wszystkie koronki powinny mieć ten sam lub przynajmniej podobny odcień co materiał sukienki, widać to wyraźnie na zdjęciu producenta. Czarna gipiura nie pasuje moim zdaniem do całości, a przede wszystkim do szerokiej taśmy, którą obszyta jest dolna krawędź.
Doprawdy nie znoszę, gdy na jednej sukience znajdują się koronki w różnych kolorach i chociaż był to problem znacznie mniejszej wagi niż zniszczony haft czy nieprawidłowe wymiary, postanowiłam wspomnieć o nim w zażaleniu zaadresowanych do Clobba Online. Pan Martin do samego końca upierał się, że użyta gipiura wcale nie jest czarna, a jej kolor to po prostu bardzo ciemny granat. Wspomniał również, że Surface Spell wykorzystuje ją w tej wersji JSK od dawna i do tej pory nikt się nie skarżył. Dopiero wówczas poszperałam nieco w internecie i faktycznie znalazłam wiele rzeczywistych zdjęć tej sukienki z dokładnie taką samą, "czarną" gipiurą. Oto najlepszy dowód, że zanim się coś zamówi warto najpierw przeczytać kilka recenzji i obejrzeć nie jedno zdjęcie. Nie drążyłam więcej tego tematu w rozmowie z panem Martinem. Producent obiecał mi przecież drugi egzemplarz za darmo, nie wypadało więc dłużej marudzić.
A jednak moja uwaga dotarła do producenta, w końcu jak inaczej wytłumaczyć fakt, że druga wersja zamówionej sukienki przybyła zaopatrzona w całkiem inną ozdobną taśmę? Była to dla mnie kolejna niezwykle przyjemna niespodzianka. Co prawda nowa gipiura nadal nie jest idealnie dopasowana pod względem koloru - na intensywnie niebieskim tle materiału ujawnia się jej delikatne fiołkowe zabarwienie. Na początku podejrzewałam, ze skorzystano z taśmy przeznaczonej dla fioletowej wersji "Judgement Day JSK", szybko jednak doszłam do wniosku, że to również nie jest ten odcień. Nie mam pojęcia skąd Surface Spell wyczarowało gipiurę w takim kolorze, jednak jestem im za to ogromnie wdzięczna. Góra sukienki jest dzięki niej rozświetlona, przepięknie podkreśla również linię ozdobnych, aksamitnych guzików wraz z towarzyszącą im kokardką. Nowa taśma o wiele lepiej pasuje do koronki znajdującej się u dołu, a sam motyw kwiatowy jest zdecydowanie bliższy memu sercu niż zawijasy przypominające militarne szamerunki z poprzedniej wersji JSK. Same korzyści♥
W tym miejscu na dobrą sprawę kończą się wszelkie porównania obu egzemplarzy. Dalej skupię się tylko na poprawionej wersji sukienki, jednak najpierw pozwolę sobie powiedzieć jeszcze kilka słów na temat samego materiału. Jest to już moja trzecia aksamitna sukienka (czwarty zaś aksamit w ogóle), mogę się zatem zdobyć na pewne porównanie. Infanta i Kidsyoyo przyzwyczaiły mnie do jedwabiście miękkich i grubych aksamitnych materiałów, tymczasem niebieska tkanina od Surface Spell Gothic jest dość szorstka i sztywna w dotyku, a na dodatek zaskakująco cienka. Jako pierwsze na myśl przyszło mi podobieństwo ze sztruksem, mam jednak inną sztruksową sukienkę (***klik***) i choć występuje między nimi pewne podobieństwo to faktura materiału w obu przypadkach jest zupełnie inna. Sztywny aksamit odrobinę mnie rozczarował już przy okazji pierwszego egzemplarza "Judgement Day", przy drugim podejściu nic się niestety nie zmieniło. Na szczęście materiał posiada ten fantastyczny, głęboki kolor, który niezmiennie mnie zachwyca i rekompensuje wszelkie inne niedogodności.
Jak udało mi się już kilka(naście?) razy wspomnieć dolna krawędź sukienki obszyta została szeroką gipiurową taśmą. W tym przypadku kolor ozdoby idealnie współgra z kolorem całej sukienki - nie oznacza to wcale, że oryginalny nakład jeszcze się producentowi nie wyczerpał. Na zdjęciu sklepowym widnieje bowiem egzemplarz obszyty gipiurą o zupełnie innym kształcie. Z tej zamiany jestem akurat wyjątkowo zadowolona, gipiurowa taśma w mojej sukience podoba mi się zdecydowanie bardziej. Jest równa i bardzo symetryczna, nie posiada wydłużonych elementów, o które można by przypadkiem zahaczyć i je uszkodzić. A misterny, roślinny motyw podany w ażurowej oprawie to doprawdy wszystko, czego mi do szczęścia potrzeba.
Szeroka gipiura przyszyta została bezpośrednio do granatowego aksamitu, który stanowi pierwszą warstwę sukienki. Druga warstwa to niebieska podszewka ozdobiona obszerną falbaną z miękkiego tiulu. Falbana wydaje się dość ciemna w porównaniu z innymi elementami JSK, jednak jak wiadomo w poprzednim egzemplarzu jej odcień był jeszcze bardziej ukierunkowany w stronę czerni. Kolor falbany ma bez wątpienia związek z rodzajem gipiury użytej w górnej części sukienki. Bardzo podoba mi się patent z przyszyciem pewnych elementów zarówno do głównego materiału jak i do podszewki, dzięki temu żadne z nich nie jest nadmiernie przeciążone a z daleka gipiura i falbana i tak wyglądają niczym jedna całość. Sama podszewka zaś sprawia wrażenie atłasowej. Na zdjęciu wygląda na bardzo błyszczącą, jednak w rzeczywistości nie odbija światła aż tak mocno. Jest ponadto bardzo miękka, przyjemna w dotyku i wolna od jakichkolwiek ingerencji w elektrostatykę.
"Judgement Day JSK" nie została uszyta z pełnego koła, a mimo to układa się w bajeczny sposób. Dolna część sukienki posiada dostojny krój litery A, zaś w miejscu łączenia z gorsetową górą materiał ułożony został w precyzyjne marszczenia. Na plecach nie mogło zabraknąć wiązania gorsetowego oraz znajomej nam już fiołkowej gipiury. Warto zwrócić także uwagę na różnice pomiędzy przednią a tylną krawędzią sukienki - bardzo podoba mi się sposób, w jaki wykrojony na kształt serca dekolt góruje nad znajdującymi się nieco niżej "plecami".
Wiązaniu gorsetowemu tym razem nie towarzyszy shirring, nie ma to jednak większego znaczenia, gdyż cały mechanizm działa bez zarzutu - oczywiście odkąd trafiła do mnie sukienka o właściwych wymiarach. Samo wiązanie jest o tyle ciekawe, że nie stanowi zwykłej konstrukcji opierającej się na kilku materiałowych haftkach i przewleczonej przez nie wstążce. Patent, który zastosowano w przypadku "Judgement Day JSK" jest moim zdaniem bardziej charakterystyczny dla płaszczy (lub prawdziwych gorsetów), składają się na niego bowiem dwa panele zaopatrzone w oczka na wstążkę oraz trzeci, stanowiący wyjściowy materiał, w który całość została wkomponowana. Taki rodzaj wiązania jest zarówno łatwiejszy w użyciu, nie nadwyręża materiału w taki sposób, jak zwykłe haftki i jest zdecydowanie bardziej przyjemny dla oka, dlatego bardzo się cieszę, że producent wybrał właśnie takie rozwiązanie.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, że drobna kokardka znajdująca się nad rzędem aksamitnych guzików wykonana została z tej samej wstążki, którą przewleczono przez oczka wiązania♥ Jest ona bardzo piękna, posiada lekko perłowy połysk oraz brzegi ozdobione srebrną nitką. Stanowi to bardzo przyjemny efekt wizualny, może być jednak pewnym zagrożeniem dla naszych rąk - srebrne brzegi wzmocnione nitką są nieco ostre i podczas pośpiesznego wiązania można się nimi skaleczyć niczym kartką papieru. Z boku znajdziemy rzecz jasna zamek błyskawiczny, tak świetnie ukryty, że niemal niewidoczny. Nawet to, że ów ekspres jest w kolorze czarnym nie ma najmniejszego znaczenia. Z tyłu na lewej stronie JSK widnieje skromna materiałowa metka z nazwą firmy, nie wiedzieć czemu pisaną łącznie.
Na sam koniec postanowiłam zaprezentować Judgement Day JSK w otoczeniu pozostałych haftowanych aksamitów, które znajdują się w mojej szafie. Są to: Emperor and the Nightingale JSK firmy Infanta (***klik***), The Sound of Music Violin JSK od Kidsyoyo (***klik***) oraz spódnica Misty Morning Embroidery Skirt od Dear Celine (***klik***). Kolekcja może i skromna, ale zróżnicowana. Kto wie, być może w przyszłości jeszcze odrobinę się powiększy.
Nie jestem pewna jak powinnam podsumować zakup tej sukienki. Surface Spell Gothic bez wątpienia postąpiło honorowo obdarowując mnie drugim egzemplarzem Judgement Day JSK, takie rozwiązanie sytuacji nawet mi się nie śniło i było bardzo pozytywnym zaskoczeniem (Clobba również zasłużyła na plus dzięki darmowej wysyłce). Jednak z drugiej strony czy nie można było po prostu wykonać jedną porządną sukienkę od razu? Zaoszczędziłoby to sporo czasu i zachodu zarówno mnie, producentowi i pośrednikowi. Oczywiście przypadków takich jak mój na pewno nie było wiele, być może była to wręcz pierwsza taka wpadka Surface Spell, które cieszy się sporą renomą od dłuższego czasu (jak miło, że trafiło akurat na mnie...). Mimo wszystko jest to jednak dowód, że nawet tak znamienita chińska marka popełnia błędy i nie są oni w stanie zagwarantować, że dany produkt trafi do klientki we właściwej kondycji. Wychodzi na to, że każdy zakup u producentów z Taobao, nie ważne czy jest to Dream od Lolita czy Surface Spell, obarczony jest pewnym ryzykiem i cena niewiele tutaj zmienia. Szkoda.

Pomijając jednak całą opisaną sytuację, z drugiej wersji Judgement Day JSK jestem bardzo zadowolona. Ten egzemplarz wykonany został z niezwykłą starannością, bardzo cieszy mnie również fakt, że udało się dopasować do niego jaśniejszą gipiurę, która nadaje całości niepowtarzalny charakter. Jak już wspominałam na samym początku jest to jedna z najpiękniejszych sukienek, jakie kiedykolwiek miałam przyjemność nabyć i niezmiernie się cieszę, że pomimo trudności ostatecznie trafiła do mojej garderoby. Warto było czekać.

17 komentarzy:

  1. A nie chcesz się pozbyć tej wybrakowanej czasem? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, już się jej pozbyłam D: Cały grudzień wystawiałam ją na Allegro, ale bardzo długo nie było żadnych chętnych. Myślałam, że po prostu nikt nie chce wybrakowanej sukienki i w końcu oddałam ją dosłownie za grosze jedynej zainteresowanej osobie. Najwyraźniej niepotrzebnie zrezygnowałam z ogłaszania sprzedaży na blogu.

      Usuń
  2. Mnie się marzy ta sukienka w wersji czarnej lub zielonej, mam nadzieję, że gdy uskładam to nie natrafię na taką hecę. D: Dobrze, że drugi raz za nic nie płaciłaś, to by było bez sensu. Nie wiem czemu ludzie sprzedający rori kiecki mają taki nieogar. :O Moja z Infanty miała sporo nitek, taka sama Szczurci - jeszcze więcej. Oh, ludzie.
    Jedna rzecz mnie zastanawia - jak prać aksamity? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również na początku marzyła się zielona, ale na Clobba Online od dawna jest niedostępna (co ciekawe na Glitzy jest zielona, ale nie ma niebieskiej - nie ogarniam już które kolory są w takim razie w sprzedaży...), ostatecznie wybrałam więc niebieską i z perspektywy czasu uważam, że była to zdecydowanie lepsza decyzja. Zielona za bardzo rzuca się w oczy, a niebieska jest ciemniejsza i nieco bardziej uniwersalna - w sam raz dla takiego starucha jak ja.

      Aksamity noszę rzadko, więc rzadko martwię się o ich pranie - do tej pory raz oddałam sukienkę (słowikową) do profesjonalnej pralni, bo sama nie mam odwagi się za to zabierać.

      Usuń
    2. A ta znowu narzeka na wiek - gdzie on jest?
      Widziałam w mieście chemiczną, ale pewnie gdy kupię aksamit to już będę studiować. :)

      Usuń
    3. Na coś trzeba narzekać:D I tak się cieszę, że póki co jest to tylko mój wiek.
      Gdzie studenci tam też pralnie potrzebne, więc nie powinno być problemu:)

      Usuń
  3. Mnie się marzyła ta sukienka, ale teraz dochodzę do wniosku, że nie miałabym gdzie w niej wyjść. I tak samo jak Sektencja marzyłam o zielonej. Obecnie myślę nad sukienkami od Magic Tea Party. Mam od nich koszulę i jestem zadowolona z niej. Szkoda, że miałaś z tą sukienką takie przeboje i trudności w sprzedarzy. Gdyby nie moje dziwne wymiary, to bym ją od Ciebie odkupiła. Cóż... tak to jest jak się jest niewymiarowym ludzikiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie mam gdzie chodzić w aksamitach, a mimo to nie mogę oprzeć się chęci posiadania ich w mojej szafie. Jak napisałam przed chwilą Sektencji, mnie równiez marzyła się na samym początku zielona, ale przez jej brak na Clobbie zamówiłam w końcu niebieską i uważam, że ostatecznie wyszło nawet lepiej. To ja jestem niewymiarowym ludzikiem - Chińczycy co chwila mają spory problem z szyciem sukienek na mój wymiar.

      Usuń
  4. Cieszę się, że ta historia ma happy end :D

    Sukienka jest doprawdy piękna i nie mogę doczekać się stylizacji z nią w roli głównej ♥
    Co do gipiury, to z ciekawości i niedowierzania zaczęłam przekopywać internet w poszukiwaniu zdjęć i faktycznie - na wielu widnieje czarna! Dla mnie to absolutnie niedopuszczalne pomieszanie kolorów, wygląda fatalnie: granatowa sukienka z jasnymi akcentami (haft i tasiemka) a do tego czerń gipiury... nope, to nie mogło się udać. Bardzo dobrze, że zasugerowałaś zmianę koloru. Sprawa jest o tyle dziwna, że na pierwszych sklepowych zdjęciach na manekinie widnieje granat, ale na zdjęciach na modelce gipiura jest już czarna.
    Co do wybrakowania haftu, to naprawdę zawalili sprawę. Przeoczenie tego musiało być zdecydowanie cięższe, niż plam na mojej kiecy z Infanty. W sumie ciężko mi uwierzyć, że okazali się być na tyle porządni, by wysłać drugą sukienkę - udało Ci się :D Twoja kolekcja aksamitów wygląda zacnie, w dalszym ciągu wzdycham do słowikowej JSK >D
    PS Granatowe róże będą idealnie wyglądać w Twoich włosach ;)
    PPS Możemy robić już dwa twiny! >D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, na to będzie niestety trzeba poczekać, o ile sama w ogóle doczekam możliwości focenia czegokolwiek.

      Ja również byłam bardzo zdziwiona, zwłaszcza, że sugerowałam się jedynie zdjęciami na manekinie na stronie Clobba Online, a nie zajrzałam bezpośrednio na Taobao by obejrzeć więcej. Dobrze, że drugi egzemplarz dostał jednak jaśniejszą gipiurę - ona również nie jest idealnie dopasowana, ale z dwojga złego zdecydowanie wolę ją od poprzedniej. I faktycznie, sama się do tej pory zastanawiam kto tak naprawdę stał za cudownym pomysłem podarowania mi drugiej sukienki - Surface Spell czy pan Martin? Tego się już raczej nie dowiem i mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będę miała okazji się przekonać.

      Granatowe róże były naprawdę ogromne i zupełnie nie w moim stylu - dorzuciłam je do sprzedanego pierwszego egzemplarza, nowa właścicielka będzie z nich miała lepszy pożytek niż ja,

      Ha, kto wie, może kiedyś będzie ku temu okazja:)

      Usuń
  5. Moim zdaniem firmy produkujące tego typu rzeczy powinny się bardziej przykładać do swoich produktów... Aczkolwiek to, że przysłali Ci drugi egzemplarz bardzo dobrze świadczy o tej firmie! Podoba mi się odcień tej sukienki, nie wspominając już o hafcie ^^ Gratuluję zdolności wyszukiwania takich pięknych ubrań!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, zwłaszcza, że lolicie stroje nie są jednak zbyt tanie (mimo tego, że mówimy tutaj o indie brand a nie o prawdziwym brando, które jest jeszcze droższe, a jakość też często nie zachwyca). To faktycznie miło z ich strony, że wysłali mi drugi egzemplarz za darmo, ale mimo wszystko wolałabym dostać jeden porządny uczciwie przeze mnie opłacony i nie mieć z głowy ten cały stres. No ale faktycznie postąpili honorowo i jeśli jeszcze kiedyś zrobię u nich kolejne zakupy.

      Usuń
    2. Mam takie pytanie: czy wiesz może, gdzie można kupić rajstopy bjd lub/i rękawki bjd? Bardzo mi na tym zależy, będę wdzięczna, za każdą odpowiedź ;3

      Usuń
    3. Rajstopy widywałam często na Allegro, ale rękawków niestety nigdy nie widziałam.

      Usuń
    4. Dziękuję za odpowiedź ;3

      Usuń
    5. Niewiele pomogłam niestety:<

      Usuń
  6. Na jakiej stronie kupujesz te sukienki ???

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.