Bardzo długo się nad tym zakupem zastanawiałam i wydałam na niego niemal ostatnie pieniądze, ale wreszcie jest i w końcu mogę napisać w miarę rzetelną - mam nadzieję - recenzję dla potomności. Będzie ona dotyczyła rzecz jasna płaszcza w stylu elegant gothic lolita od Pyon Pyon.
Płaszcz zakupiony został za pośrednictwem sklepu Restyle, a marka to oczywiście Pyon Pyon. Wybrałam przesyłkę kurierską, nie tylko dlatego, że szybciej dociera do kupującego, ale
również ze względu na cenę – cennik Restyle dla przesyłki kurierskiej wynosi 12
zł, natomiast dla poczty polskiej 15 zł z groszami. Jak widać na załączonych zdjęciach płaszcz po wyjęciu z opakowania był bardzo pognieciony>< Sądzę, że był to główny powód tego, że po rozpakowaniu płaszcza nie padłam od razu na kolana.
Z góry powinnam uprzedzić, że płaszcz ma bardzo ładny czarny kolor. Nie jest on może kruczoczarny, ale znacznie ciemniejszy niż pokazują to zdjęcia, które wyszły nieco rozjaśnione (a żaden program, w którym można by to poprawić nie chce ze mną w tej chwili współpracować). Płaszcz ma naprawdę ładny krój, z podkreśloną talią, którą można dodatkowo regulować paskiem oraz mocno rozkloszowany dół. Wykonany jest z miękkiej dzianiny (która jak już wiemy
niestety się gniecie), jest ona jednak trochę grubsza i cięższa niż przeciętnie.
Wewnątrz natomiast obszyty jest bardzo miłym i faktycznie
całkiem ciepłym polarem. Niestety, sama dzianina wraz z polarem - choć faktycznie ciepła - raczej nie
nadają się na naszą polską zimę bez dodatkowej warstwy izolującej w postaci
ciepłego swetra, dlatego faktycznie warto kupić ten płaszcz w rozmiarze
większym. Zwłaszcza, że rozmiarówka jest nieco zawyżona i kupiony przeze mnie rozmiar M na mnie jest niestety przyciasny w biuście.
Ponieważ płaszcz ma typowo lolici krój i jest mocno rozkloszowany nie sposób nosić go bez halki. Rozłożony na płasko być może nie powoduje przyśpieszonego bicia serca, ale na manekinie z odpowiednią petticoat pod spodem prezentuje się naprawdę godnie. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, o czym już pisałam - mój manekin jest trochę większy niż ja i płaszcz za bardzo się na nim opina, co trochę psuje efekt.
Przejdźmy do szczegółów. Guziki niestety są bardzo słabo przyszyte, trzymają się niemal na pojedynczych nitkach. Jednak do tego jestem już akurat przyzwyczajona, podobnie było z fioletowym płaszczem z Bodyline, tam również musiałam własnoręcznie przyszyć guziki.
Teraz kieszenie. Jak wiele innych elementów płaszcza obszyte są sztucznym futerkiem. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie fakt, że są one całkiem pojemne. Bez trudu zmieścić można w nich rękawiczki, chociaż z trzymaniem rąk w owych kieszeniach może już być problem.
Również dolny brzeg rozkloszowanego płaszcza obszyty jest szerokim pasem czarnego sztucznego futra. Jest ono całkiem dobrej jakości, przede wszystkim nie "wychodzi" gdy mocniej pociągniemy za włókna. Jednak trzeba przyznać, że trochę za bardzo się błyszczy, co może wydawać się nieco tandetne. Mam mimo wszystko nadzieję, że gdy nadejdzie zima i słońce nie będzie świeciło tak mocno jak teraz nie będzie się to aż tak rzucało w oczy.
Przyjrzyjmy się teraz ostatniemu już, w dodatku chyba najbardziej interesującemu elementowi płaszcza - pelerynce z kapturem. Tak jak kieszenie, rękawy i dół płaszcza, tak samo brzeg samej peleryny razem z brzegiem kaptura okalającym twarz obszyte są tym samym czarnym, sztucznym futerkiem. Pod szyją znajdują się dwa bardzo długie troczki zakończone futrzanymi pomponami, które można zawiązać na kokardę. Warto wspomnieć o dwóch rzeczach - długość troczków wcale nie jest przesadzona, bo właśnie dzięki temu można zawiązać ładną kokardę. A po drugie troczki nie są jednocześnie ściągaczami kaptura i nie można regulować w ten sposób jego szerokości.
A na sam koniec małe porównanie z moim drugim płaszczem firmy Bodyline (opis fioletowego płaszcza tutaj ***klik*** ). Już na pierwszy rzut oka widać, że płaszcz z Pyon Pyon jest trochę dłuższy (dokładnie o 7 cm). Fioletowy dodatkowo nie ma oczywiście pelerynki z kapturem (musiałam ją sobie wykonać sama, tutaj pokazany jest proces powstawania ***klik*** ). Chodziłam w nim co prawda zimą, ale trzeba się było wtedy dodatkowo opatulać długim i szerokim szalikiem, by było ciepło, nie zapominając oczywiście o czapce (wspomniana stylizacja pokazana tutaj ***klik*** ).
Tak prezentuje się pelerynka do płaszcza z Bodyline, wykonana przeze mnie. |
Fioletowy ma poza tym znacznie płytsze kieszenie, zmieści się w nich niewiele, natomiast kieszenie w czarnym płaszczu PP w porównaniu z Bodyline są naprawdę praktyczne. Jednak płaszcz z BL ma zdecydowanie przewagę jeśli idzie o pasek regulujący talię - jest on zdecydowanie dłuższy, trochę lepiej ozdobiony i pozwala się zawiązać w naprawdę ładną, klimatyczną kokardę.
świetny jest ten płaszcz, też się zastanawiam, czy go nie kupić^^
OdpowiedzUsuńZ jakiej strony został zamówiony ten fioletowy? C:
OdpowiedzUsuńFioletowy zamówiony był z Bodyline, ale jest już tam niedostępny.
UsuńHej:) Jakiej długości halkę ubrałaś pod płaszczyk?:) Taką pokrywającą się z długością płaszcza, czy krótszą?
OdpowiedzUsuńHej:) Halka była nieco krótsza niż sam płaszcz, kończyła się mniej więcej na wysokości czarnego futerka. Oczywiście prócz halki miałam pod spód założoną także obszerną spódnice, która dodatkowo spotęgowała efekt.
Usuń