środa, 30 grudnia 2015

Krad Lanrete "Mozarabic Chant JSK"

Marzenia się spełniają a los bywa bardzo przekorny. Kiedy Krad Lanrete po raz pierwszy zaprezentowało światu swój projekt Mozarabic Chant JSK byłam jeszcze raczkująca lolitą z nosem utkwionym w produktach Bodyline i nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak Indie Brands. O wszystkim, łącznie z samą sukienką, dowiedziałam się znacznie później, kiedy to szanse na jej zakup od producenta były już właściwe zerowe. Poszukiwałam tego printu uparcie przez ostatnie dwa lata i nic nie udało mi się wskórać. Aż w końcu ją znalazłam, ledwo miesiąc po oficjalnej decyzji, że kończę z lolita fashion na dobre. I jak widać mimo tych dziarskich zapewnień nie umiałam się powstrzymać.
Któż by mnie jednak winił, skoro Mozarabic Chant JSK jest po prostu cudowna. Od samego początku ze wszystkich trzech proponowanych przez Krad Lanrete wersji kolorystycznych najbardziej przypadły mi do gustu odcienie beżu (czy też szarości). Nie wierzyłam zatem własnym oczom, gdy spostrzegłam właśnie ten egzemplarz na polskim portalu Vinted. Wątpliwości kłębiły się w mojej głowie tylko przez chwilę, czym prędzej napisałam do poprzedniej właścicielki i po kilku dniach sukienka była moja.
Niektórzy mawiają, że nieszczęście jednych jest szczęściem dla drugich. Nie raz zmuszona byłam sprzedać ledwo co rozpakowaną z oryginalnej folii sukienkę zakupioną u chińskich producentów, gdyż okazała się ona być w złym rozmiarze. Poprzednia właścicielka Mozarabic Chant JSK również zdecydowała się na sprzedaż swojego egzemplarza tylko dlatego, że przysłano jej za duży rozmiar. Szczęśliwie dla mnie w tym przypadku wymiary chińskiej Lki okazały się być w sam raz na moją sylwetkę. I w ten oto sposób trafiła do mnie sukienka w idealnym stanie, dosłownie nowa.
Nie zamierzam rozwodzić się na temat pochodzenia printu, który stał się podstawą do stworzenia Mozarabic Chant JSK, nie jestem bowiem znawczynią. Najistotniejszy jest sam fakt, że wszystkie grafiki widoczne na sukience pochodzą z autentyczniej księgi liturgicznej, co poniekąd czyni z tej JSK prawdziwy zabytek średniowiecza. Tytuł księgi odnaleźć można na dołączonym do niej pasku.
Przeniesienie klimatycznych liter, momentami zabawnie wyglądających dla laika (którym jestem) i otoczonych prostokątną ramą na pasek jest w moich oczach genialnym posunięciem. Szerokość i długość paska została nawet idealnie dopasowana do oryginalnego napisu, nic nie musiało być na siłę ścieśniane czy ucinane. Chwała grafikom również za to, że nie pokusili się o "naprawianie" starego napisu za wszelką cenę - wszystkie pęknięcia i przetarcia stronic zostały pieczołowicie przeniesione na materiał, przez co całość wygląda niezwykle realistycznie, jakby pasek sam był już bardzo wiekowy.
W ten oto sposób sukienka prezentuje się bez paska. Producentowi należy się spora pochwała za to, że dał klientom pełną swobodę jeśli chodzi o noszenie wspominanego dodatku. Nie każdy lubi przecież klasyczne waits ties doczepiane do sukienek za pomogą guzików lub co gorsza przyszyte na stałe. W tym przypadku możemy zawiązać pasek wedle własnych upodobań - tradycyjnie z kokardą z tyłu lub też na przedzie albo w ogóle z niego zrezygnować. To jednak nie wszystko, widziałam bowiem stylizacje, w których dziewczyny używały go jako szarfy do przewiązania włosów! Mnie zaś najbardziej podoba się w tym wszystkim fakt, że nie trzeba mocować się z zawiązywaniem kokardy z tyłu "na ślepo" - można najpierw zawiązać pasek z przodu, a później po prostu obrócić go kokardą na tył:3
Oczywiście obracanie paska wokół talii możliwe jest jedynie jeśli nie skorzystamy z delikatnych szlufek, bowiem Krad Lanrete pomyślało nawet i o nich, czym po raz kolejny bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli. Szlufki są dwie, symetrycznie po bokach, a wyglądem przypominają delikatne sznurki lub wręcz nitki. Sprawiają wrażenie solidnych, jednak przy przewlekaniu paska należy mimo wszystko zachować pewną ostrożność - w końcu każdy przedmiot traktowany zbyt ostro może ulec zniszczeniu. Szlufki zdają egzamin jeśli chodzi o podtrzymywanie paska, jednak możemy śmiało zawiązać go w talii bez ich pomocy, jak kto woli. Ich delikatny wygląd działa także na korzyść jeśli zrezygnujemy z noszenia paska, nie będą nam również przeszkadzać gdy zechcemy zastąpić go innym dodatkiem.
Sukienka wyposażona została w znajdujący się na boku zamek błyskawiczny (tak, od czasu recenzji Light Summer OP od Dear Celine stał się on dla mnie bardzo istotną kwestią). Ekspres jest bardzo dobrze ukryty pomiędzy dwiema krawędziami materiału oraz idealnie dopasowany do niego kolorystycznie, dzięki czemu podczas noszenia jest po prostu niewidoczny. Tuż pod pachą znajduje się również drobna haftka, jednak zamek zapina się na tyle wysoko, że jej asysta nie jest konieczna.
Górna część sukienki przyozdobiona została majestatycznym wiązaniem gorsetowym, pod którym kryje się kolejna piękna część zabytkowej księgi. Zastanawiam się czasem co było pierwsze: pomysł producenta na trójkątne wiązanie czy owa grafika, do której dopasowano kształt całej konstrukcji?
Zarówno wiązanie gorsetowe jak i cały dekolt obszyte zostały bajeczną gipiurą. To chyba najpiękniejszy rodzaj gipiury jaki kiedykolwiek miałam okazję oglądać na loliciej sukience, przebija nawet ukochane przeze mnie motywy kwiatowe wykorzystane w Judgement Day JSK od Surface Spell. Zachwyca mnie wygląd samej ozdobnej taśmy, zachwyca pomysł przewleczenia przez nią wstążki na górnej krawędzi dekoltu, zachwyca w końcu sposób, w jaki jasny odcień gipiury dopasowany został do nieco ciemniejszego materiału sukienki oraz jak niezwykle wygląda całość w połączeniu z brzoskwiniową wstążką. I jeszcze ta drobna złota przywieszka w kształcie klepsydry, symbolu Krad Lanrete♥
Tył sukienki jest gładki - i bardzo dobrze, mając tak bogate zdobienia z przodu nie potrzeba kolejnego wiązania gorsetowego na plecach. Można tu natomiast podziwiać znakomity jakościowo materiał. Podczas oglądania zdjęć sklepowych wydał mi się on dość sztywny i to była moja jedyna obawa wobec tej sukienki. Okazało się jednak, iż moje pierwsze wrażenie było bardzo mylne. Materiał faktycznie jest grubszy, ale jednocześnie niezwykle miękki i fantastycznie miły w dotyku. Dzięki swojej gramaturze pięknie się również układa. I w końcu to właśnie tył górnej części sukienki jest idealnym miejscem do podziwiania podstawy printu - drobnych wersów również zaczerpniętych z oryginalnej księgi liturgicznej. Wyglądają one niczym magiczne inkantacje, a materiał zastępuje tajemne stronice.
Dół sukienki zachwyca mnie w równym stopniu co góra. Całość jest mocno rozkloszowana i ułożona w bardzo wdzięczne szerokie plisy, dzięki czemu nabiera eleganckiego charakteru. Sukienka fantastycznie się układa, również bez pomocy petticoat, co dla mnie jest prawdziwym wybawieniem.
Dolna krawędź zwieńczona została kolejną zachwycającą gipiurą. Ażurowe trójkąty otoczone wianuszkiem drobnych okręgów i połączone miedzy sobą wdzięcznymi kwiatkami. Znajduje się tu nawet motyw krzyża, jakże adekwatny do klimatu całości. Widać, że każdy detal został tutaj dokładnie przemyślany i nie ma żadnego przypadkowego elementu. Po prostu istne arcydzieło.
Nie można zapomnieć o podszewce. Beżowo złota, idealnie dopasowana kolorystycznie do całości i niezwykle przyjemna w dotyku. W górnej części sukienki połączono ją z właściwym materiałem z godną podziwu precyzją. W dolnej zaś nie jest przyszyta na stałe, jak preferuję, jednak Krad Lanrete przymocowało ją w kilku miejscach do właściwego materiału za pomocą mocnych nitek - tych samych, z których wykonano szlufki do paska. Dzięki temu podszewka trzyma się na miejscu, tuż przy głównym materiale, a ja nie mogę na nic narzekać. Jest to zresztą pierwsza moja recenzja, w której nie jestem w stanie wyrazić choćby jednej krytycznej uwagi. Bardzo się cieszę, że mogłam zaprezentować ją akurat pod koniec roku, stanowi najlepsze podsumowanie jakie mogłam sobie wymarzyć♥
W nadruk wkomponowano złote napisy z nazwą producenta oraz jego symbolem w postaci klepsydry.
I oczywiście sam print - wzór zaczerpnięty żywcem ze średniowiecza. Epoka ta stała się w ciągu ostatnich miesięcy obiektem moich żywych zainteresować, jednak najbardziej rozczula mnie typowe dla tamtego okresu malarstwo. W często koślawych i pozbawionych idealnej symetrii dziełach średniowiecznych skrybów odnajduję bowiem podobieństwo do moich własnych desperackich prób związanych z rysunkiem. W dużej mierze właśnie dlatego naiwność średniowiecznych malowideł tak mnie rozczula, czego dowodem są poniższe zdjęcia, na których starałam się uchwycić każdy detal, który wywołał na mojej twarzy uśmiech rozbawienia, ale i zachwytu. Przy okazji muszę wspomnieć o perfekcyjnym dopasowaniu nadruku na szwach. Co więcej umieszczona została tutaj grafika, która w oryginalnej księdze rozpościera się właśnie na dwie sąsiadujące stronice. Genialne posunięcie!
Z zakupu Mozarabic Chant JSK jestem niezwykle zadowolona. Dawno nie miałam do czynienia z taką jakością i takim kunsztem wykonania, nawet w przypadku innego projektu Krad Lanrete, który gościł w mojej szafie, a mianowicie Phantom of  the Opera JSK. Obawiam się, że od tej chwili żadna inna sukienka nie zrobi już na mnie takiego wrażenia jak to średniowieczne cudo. Jeśli uda mi się kiedyś stworzyć naprawdę godną stylizację z udziałem tego dzieła sztuki i sfotografować ją w równie godnych okolicznościach przyrody zatytułuję ją wówczas "Eternal Dark Ages" - jak wiadomo Wieki Ciemne to potoczne określenie epoki średniowiecza (choć była ona bardziej złożona i bogata niż może się wydawać), natomiast Eternal Dark to nazwa producenta, Krad Lanrete czytane wspak♥

15 komentarzy:

  1. Już wiem, kto mi ją zwinął sprzed nosa :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A podobno długo nikt nie był nią zainteresowany ze względu na cenę D:

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Widzę też, że mamy sukienki z innych partii. W mojej przy metce rozmiar jest zrobiony czerwoną nitką, nie białą jak u ciebie, ponadto nie mam wzmianki o zalecanym wzroście (i rozmiarze biustu?). Jestem ciekawa, czy wraz z kolejnymi partiami zmieniała się też rozmiarówka, bo jesteś szczuplejsza ode mnie, a skoro L jest na ciebie idealne...

      Usuń
    2. O, ciekawe. W sumie nie pytałam kiedy dokładnie poprzednia właścicielka zakupiła swój egzemplarz. Nie wiem, z której strony jestem od ciebie szczuplejsza>D A informacje z metki o zalecanym wzroście i rozmiarze biustu też się w ogóle nie zgadzają z moimi wymiarami, lecz mimo to po założeniu wszystko jest ok. Straciłam nadzieję, że kiedykolwiek ogarnę chińską rozmiarówkę.

      Usuń
    3. Swoją drogą, nie mogłaś nie wiedzieć o istnieniu indie brandów kiedy ta kiecka wyszła, bo ja korzystałam z właśnie twojego poradnika, jak zamawiać z Clobby, kiedy ją kupowałam... XD

      Usuń
    4. Nie no, chodziło mi o pierwszą edycję tej kiecy ever, wtedy po prostu nie mogłam mieć o niczym pojęcia. A z tego co pamiętam mówiłaś, że zamawiałaś ją jakoś przy trzeciej wznowie printu i to był zdaje się ten ostatni restock. Tak mi się przynajmniej kojarzy jak o tym rozmawiałyśmy swego czasu w wakacje.

      Usuń
  3. Nie wierzę, że udało Ci się ją kupić na Vinted, to trochę tak, jak wygrać na loterii ._.'
    Sukienka jest absolutnie zachwycająca. Podoba mi się każdy detal, dosłownie wszystko, ale... ale nie ma czarnej wersji :'D Wątpię zresztą, żeby takowa dobrze się prezentowała. Ze wszystkich opcji kolorystycznych print wygląda najlepiej właśnie na Twojej. Takie cudo można spokojnie zawiesić w pokoju i podziwiać niczym obraz :D Gratuluję udanego zakupu! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem pierwszy raz w życiu wygrałam na loterii D: Tylko nie wiem jak w takim razie mogłabym to udowodnić^^' Sprzedająca miała nick Eldaliee.

      Cóż, na chwilę obecną sukienka wisi w mojej szafie właśnie jako dzieło sztuki - poza koszulą i biżuterią nie mam bowiem nic co by do niej pasowałoXD Ale kto wie, może kiedyś...
      Dziękuję:)

      Usuń
  4. A to Ci się udał zakup! ;) Kiecka wygląda naprawdę porządnie, czekam na stylizacje z nią. :D

    I na twin z Ra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem w szoku do tej pory:'D Fakt, to chyba najporządniejsza kiecka, jaką kiedykolwiek miałam w rękach.

      Póki co nie mam żadnych pasujących do niej rzecz, prócz koszuli i biżuteriiXD Ale zobaczymy co da się zrobić^^'

      Usuń
  5. Jednym słowem cudo! :) jednak ja bałabym się nosić takie dzieło sztuki. Obawiałabym się, że gdzieś się o coś zaczepię, pobrudzę, albo podpalę XD tak już jest, jak nie nosi się jasnych kolorów.
    Te grafiki są fenomenalne ^^ nie mogę się na nie napatrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sukienka wyborna; cała masa detali, koronek, tasiemek - coś pięknego, strój biżuteria;) Zapraszam do siebie: www.blacklady.blogujaca.pl Pozdrawiam, Justyna

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że udało Ci się nabyć wymarzoną sukienkę i to jeszcze na polskim portalu! Sama posiadam dosłownie identyczną wersję kolorystyczną w tym samym rozmiarze z pierwszej edycji tego printu, kiedy zostały nieco droższe "ostatki" i w ostatniej chwili zdecydowałam się na jej zakup, a przekonały mnie to tego cudne zdjęcia Emilki. Do tej pory nie żałuję wydanych na nią pieniędzy, bo tak jak Ty wciąż nie mogę przestać się zachwycać tą sukienką i naprawdę się cieszę, że udało Ci się zdobyć to cudo! Mam nadzieję, że będzie Ci się ją dobrze nosiło!
    Pozdrawiam, Rosette! ♥
    http://foresthandbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.