poniedziałek, 9 listopada 2015

Restyle: Gazelle skull necklace & Crescent pendant

Zgodnie z obietnicą, kolejna typowo blogowa notka. I - cóż za niespodzianka! - kolejna recenzja rodem z Restyle. Recenzja mocno spóźniona (jak zwykle), gdyż zakupu obu naszyjników dokonałam jeszcze w czasie wakacji, w sierpniu. Z drugiej strony sprawozdanie z ich użytkowania nie powinno pójść na marne, gdyż całkiem niedawno sklep zrobił "full restock" najnowszej kolekcji biżuterii, jednak ku mojemu zdziwieniu "Crescent pendant" jako jedyny nie pojawił się ponownie na sklepowych półkach.
Czy przyczyna wycofania naszyjnika ze sprzedaży wyjdzie na jaw w trakcie recenzji? To się okaże, zmuszona jestem bowiem zacząć od samego początku. Chęć, aby skierować swoje kroki w stronę wiedźmowych klimatów zrodziła się w mojej głowie na początku wakacji, a jakiś czas później Restyle dodał nową kolekcje przedmiotów w odpowiadającym mi klimacie. Po bliższym zapoznaniu się z ofertą doszłam do wniosku, że najbardziej obiecująco prezentują się właśnie te dwa naszyjniki na drobnych łańcuszkach, tak odmienne od ogromnych kolii, które sklep proponował nam do tej pory. Do zakupu przekonało mnie również to zdjęcie, ukazujące jak świetnie oba przedmioty wyglądają razem.
Zdecydowałam się jednak na wersje imitujące stare srebro, które można nosić zarówno do ciemnych jak i jasnych ubrań. Kolor obu naszyjników jest zgodny ze zdjęciami sklepowymi i faktycznie posiadają one klimatycznie postarzaną powierzchnię.
Oba naszyjniki posiadają standardowe zapięcie typu karabińczyk i dość długi łańcuszek umożliwiający regulację w niemal dowolnym zakresie. Trzeba przyznać, że dzięki niemu Crescent pendant prezentuje się na szyi zdecydowanie lepiej niż ukazywały to zdjęcia sklepowe na biżuteryjnym stojaku (których niestety w porę nie zapisałam na potrzeby recenzji). Łańcuszek zwieńczony jest miniaturową tabliczką z nazwą sklepu (która mnie przywodzi na myśl raczej tabliczkę z nazwą ulicy).
Zawieszka w kształcie półksiężyca jest moim zdaniem całkiem ładnie wykonana, każdy detal jest dokładnie taki jak na zdjęciach producenta, nie można więc czuć żadnego rozczarowania. Tym bardziej nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego naszyjnik ten nie załapał się na kolejny sklepowy restock. Jest natomiast coś, o czym być może nie powinnam pisać, bo zaraz dostanę po uszach od ludzi, którzy siedzą w temacie dłużej niż ja, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że odwrócony półksiężyc może nawiązywać do starosłowiańskiego symbolu kobiecości zwanego lunula.
A zatem, moja ristajlowa lunula pod jednym względem jednak mnie rozczarowała - po drugiej stronie wisiorek okazał się być wklęsły i niezbyt atrakcyjnie odzwierciedla formę, z której powstał. Z niewiadomych tak naprawdę przyczyn przed zakupem wyobraziłam sobie, że półksiężyc jest tak samo ładnie obły ze wszystkich stron. Oto najlepszy przykład jak można się rozczarować z własnej winy, tworząc sobie wyobrażenie, które wcale nie musi odzwierciedlać rzeczywistości. Domyślam się jednak, że wklęsły kształt wisiorka zmniejsza jego ciężar i dzięki temu może się on bezpiecznie utrzymać na tak delikatnym łańcuszku, więc koniec końców bilans wychodzi tutaj na plus.
W komplecie (z winy wspominanego wcześniej sklepowego zdjęcia traktuję owe naszyjniki jako komplet) przybył do mnie również Gazelle skull necklace. W zasadzie to on przykuł moją uwagę jako pierwszy, mam bowiem słabość do czaszek i szkieletów wszelkiej maści. Główny łańcuszek, zapięcie oraz tabliczka z nazwą sklepu są dokładnie takie same jak w przypadku półksiężyca, przejdę zatem od razu do sedna sprawy, czyli do czaszki♥
Jak sama nazwa naszyjnika wskazuje jest to miniaturowa czaszka gazeli, w pełni trójwymiarowa i zaskakująco dokładnie wykonana. Strasznie spodobał mi się pomysł na taki naszyjnik, bowiem większości postronnych przechodniów rogaty zwierz od razu skojarzy się ze złem, mrokiem i innymi szatanami, a tymczasem my z czystym sumieniem możemy sobie pomykać z naszą niewinną gazelą na szyi i siać nieuzasadnioną zgrozę:> Ale co to? Wnętrze czaszki skrywa niespodziankę - ledwo widoczny napis "Restyle". Oczywiście, w przypadku tego sklepu nie mogło go przecież zabraknąć.
Innym elementem, na który warto zwrócić uwagę są alchemiczne symbole arszeniku połączone z łańcuszkiem. Problem z nimi jest podobny jak z opisywanym wcześniej półksiężycem - są ładnie wyprofilowane tylko po jednej stronie. Jednak w przeciwieństwie do półksiężyca mają tendencję do przekręcania się podczas noszenia i trzeba naprawdę sporo samokontroli, aby ich co chwila nie poprawiać. Na szczęście po pewnym czasie nawet taki beznadziejny przypadek perfekcjonizmu jak ja przyzwyczaił się do tego stanu rzeczy i wirujące arszeniki przestały ostatecznie mnie drażnić.
Wspomniałam już kilka słów o delikatnym łańcuszku, który stanowi podstawę dla obu naszyjników, czas zatem poświecić mu odrobinę więcej uwagi. Byłam wręcz zachwycona, gdy zobaczyłam, że Restyle wreszcie wprowadziło zupełne przeciwieństwo topornych łańcuchów towarzyszących ich biżuterii do tej pory. Łańcuszek jest faktycznie bardzo ładnym i kobiecym rozwiązaniem, ale ma jedną wadę, a w zasadzie cechę związaną z jego budową, która może momentami dawać się we znaki. Mianowicie podłużne elementy potrafią się czasem zakleszczyć w drobnych oczkach i trzeba je wówczas bardzo ostrożnie "rozplątać". Boję się, że pewnego dnia mogę tego nie zauważyć albo szarpnę łańcuszek za mocno podczas próby rozplątania i całość się zerwie...
A tak natomiast nosiłam się wraz z zakupionym kompletem jeszcze w wakacje. Ot, taka uwspółcześniona wieszczkowa stylizacja. Niestety była jeszcze wówczas niekompletna, abym mogła sfotografować ją w całości i oficjalnie pokazać na blogu (zresztą nadal jest, cały czas brakuje mi kilku istotnych elementów), będzie zatem musiała poczekać na swoje pięć minut do kolejnych upałów.
Czarny stanik do białej sukienki? Toż to przemoc! A kysz, niewierna!
Zaś tak noszę się w chwili obecnej, wraz z moją przebrzydle ciepłą, wiedźmową "włosiennicą". Mam nadzieję, że uda mi się pokazać w sezonie jak genialna jest ta (upolowana w internetach za grosze) polarowa tunika z asymetrycznie ułożoną dolną krawędzią - w sam raz dla jesiennej wieszczki.
Wracając do prezentowanego dziś zakupu sprzed ładnych kilku miesięcy - z obu naszyjników jestem jak na razie zadowolona. Wbrew moim początkowym obawom delikatne łańcuszki nadal trzymają się świetnie, a sama biżuteria jest na tyle subtelna, że można ją z powodzeniem nosić na co dzień. Gazelle skull necklace i Crescent pendant świetnie uzupełniają też moje dotychczasowe zbiory z kuferka przyszłej wiedźmy. Kto wie, może niedługo dołączy do nich kolejny egzemplarz...

15 komentarzy:

  1. ...to zabrzmi źle, ale: fajne zbliżenia na cycki X'DDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Starosłowiańska lunula zdecydowanie nie jest, jak sama nazwa wskazuje to ozdoba rzymska ;) chłopcom dawało się bullę, dziewczynkom lunulę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, a chciałam się upewnić jako osoba nie do końca biegła w temacie, nie mam pod ręką żadnej mądrej książki z takim hasłem, więc wpisałam w wyszukiwarkę "lunula" i mi wyszukiwarka powiedziała, że starosłowiański. Meh, do dupy z takim "profesjonalnym" blogowaniem:x Dobrze, że zostały mi już tylko cztery notki do końca.

      Usuń
    2. Lunula była i rzymska, i słowiańska - z braku innego określenia te znajdowane na terenie Słowiańszczyzny też określa się mianem lunul, bo są podobne. W ruskich internetach - a za nimi też i w angielskich - funkcjonuje obok tego też nazwa "lunnica", właśnie dla odróżnienia. W Polszy tego nie ma, co jest dobre, bo jak dla mnie to brzmi krzywo. Działanie języków to delikatna materia XD

      Usuń
    3. internety bardzo czesto klamia, szczegolnie ich slowianska czesc, opanowana przez so called turbosłowian. potem wychodza takie dziwactwa.

      Usuń
    4. najlepsze turbosłowianizmy: https://www.facebook.com/turboslowianie/?fref=ts
      i https://www.facebook.com/historycznebzdury/?fref=ts

      Usuń
  3. Czyli wrzucenie zdjęć na fejsie było powiązane z notką, ale z racji braku linka nie skojarzyłam faktów >D

    Biżuteria prezentuje się zaskakująco dobrze, chociaż widząc księżyc z drugiej strony, podobnie jak Ty, poczułam rozczarowanie. Byłam pewna, że w najgorszym razie jest on płaski ._.' Za to czaszka jak najbardziej na plus, na Twoich zdjęciach wygląda nawet lepiej niż na sklepowych. Także łańcuszki pozytywnie zaskakują - pomimo tego, że mogą się zakleszczać, to wyglądają milion razy lepiej, niż te z poprzednich serii.
    Osobiście zrezygnowałam z zakupu rzeczy z tej kolekcji, bo jestem zbyt cienka w rozczytywaniu symboli. Z jednej strony coś wewnątrz mnie krzyczy "wal to i kup jak ci się podoba!", z drugiej rozsądek podpowiada "nie do końca twoje klimaty, najpierw przebrnij przez odpowiednią literaturę, a potem zadecyduj o zakupie". Tak więc trwam w tym zawieszeniu i nie mogę się przechylić w żadną ze stron x'D
    Zazdro kryształów, sama dopiero zaczynam zbierać te maleństwa ♥ Kupiłaś je od razu z łańcuszkami, czy osobno?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, fanpejdż mam tylko rysunkowy, jakoś postanowiłam na fejsbuku bloga nie promować. Może dlatego, że niedługo planuję zrobić sobie dłuższą przerwę a później nie wiem co będzie dalej.

      A ja jak widać już całkiem przestałam się przejmować czy dane symbole ogarniam w całości, czy tylko częściowo (czy wcale). Jeśli ktoś mnie zobaczy na ulicy z takim czy innym symbolem wplecionym w outfit to raczej nie podleci i nie zacznie wypytywać o szczegóły, więc po co się przejmować?^^

      A kryształki akurat zdobyłam w różnych częściach internetów z drugiej ręki, więc miały już łańcuszki. Poza kryształem górskim, który został przywieziony z górskiego kramu i wymagał skombinowania łańcuszka.

      Usuń
  4. Biżuteria z recenzji to niestety nie mój klimat, ale zazdroszczę kryształów. Ostatnio bardzo przypadły mi do gustu. Idealne na uczelnie :D tylko mam z tym mały problem: nie mogę się zdecydować na jakiś konkretny... (-_-")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie niedawno przypomniało mi się jak bardzo w dzieciństwie fascynowałam się kryształami gdy znalazłam podczas przeprowadzki tonę książek o tej tematyce. I wróciłam do dawnych upodobań. Ja podczas wybierania konkretnych kryształów sugeruję się właśnie jedną z tych książek, ale moim ulubieńcem jest zdecydowanie ametyst. Będzie zresztą oddzielna notka już niedługo.

      Usuń
    2. Ametyst jest piękny. W domu mam naszyjnik z kamieni o takim samym kolorze jak ma ametyst, ale czy to ametyst, to niestety nie pamiętam (naszyjnik kupowałam jako dzieciak na wycieczce, więc teraz to już nie bardzo pamiętam).

      Usuń
  5. Na Twoich zdjęciach biżu z restyle wygląda świetnie - na ich - chvjowo. :DD
    Masz bardzo fajną kolekcję biżuterii! Zwłaszcza cieszy mnie dusik! Muszę się pochwalić u siebie tymi, które sama zrobiłam - ale nie mam czasu na fotki. :( *depresja gdy wracasz do siebie a już ciemno*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu mi nie pokazało wczoraj, że mam nowy komentarz pod postem?._.
      Cieszę się, że się podoba. Dusiki są fajne, więc pochwal się koniecznie jak tylko znajdzie się chwila na wykonanie zdjęć *znam ten ból:<*

      Usuń
  6. Bardzo wyczerpująca i rzetelna recka :) No i zdjęcia wspaniałe... Ja z tej "nowej" kolekcji miałam Moon Sworda ^_^ i też o nim pisałam, bo podbił moje serce i zawładnął moją duszą. Szczerze muszę powiedzieć, że ta ich nowa biżuteria jest lepiej wykonana niż poprzednie serie, mimo wszystko :)
    Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.