niedziela, 27 września 2015

Bodyline gothic lolita coat P150

Jesień oficjalnie nastała, zarówno w kalendarzu jak i za oknami, pomyślałam zatem, że recenzja lekkiego płaszcza będzie najbardziej na miejscu. Dodatkowo dawno nie było tutaj żadnej recenzji poświęconej Bodyline, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będzie to już mój ostatni zakup tej firmy. Powodem jednak nie jest moje niezadowolenie z owego nabytku - wręcz przeciwnie, już na wstępnie mogę powiedzieć, że płaszcz sam w sobie jest naprawdę godny polecenia i tylko jeden złośliwy szczegół sprawił, że niestety (i bardzo niechętnie) musiałam się z nim rozstać. Ale to tym za chwilę.
Muszę przyznać, że na zakup tego modelu miałam ochotę już od bardzo dawna, ale jak to zwykle bywa po drodze znalazły się jakieś "ważniejsze" wydatki, ładniejsze kiecki i tak dalej. Kiedy w końcu moja miłość do stylu lolita nieco przygasła i zapragnęłam lekkiego, stonowanego płaszczyka w sklepie pozostał jedynie rozmiar M. Na pierwszy rzut oka wymiary się zgadzały, choć uwagę zwróciłam tylko na dwa najważniejsze - biust i talię. Tak, śpieszno mi było do zakupu, gdyż po wyprzedaniu pozostałych wymiarów wnioskowałam rychłe zniknięcie płaszcza ze sklepowych półek. Jak widać bardzo się w tej kwestii pomyliłam, bowiem rozmiar M widnieje na stronie Bodyline po dziś dzień.
Zakup przybył do mnie na wiosnę i zamiast cieszyć się idealnym odzieniem na ówczesną pogodę mogłam się jedynie przekonać, że pośpiech jest zawsze złym doradcą. Płaszcz okazał się krótszy niż przewidywała tabela wymiarów i przede wszystkim miał zdecydowanie za krótkie rękawy! Jak dla mnie, oczywiście. Co zabawne, wszystkie pozostałe wymiary się zgadzały, tak w ramionach, biuście oraz w talii płaszcz był w sam raz, a dopasowanie dodatkowo ułatwiało wiązanie gorsetowe umieszczone na plecach. Natomiast rękawy sięgały mi mocno powyżej nadgarstków i wyglądało to po prostu żałośnie. Oto smutny żywot nie tyle wysokiego, co po prostu długiego człowieka...
Sprawa była o tyle smutna, że płaszcz sam w sobie bardzo mi się podobał i okazał się być porządnie wykonany. Myślałam nad własnoręcznym wydłużeniem rękawów, jednak przyszycie koronki czy materiałowej falbany nie rozwiązywało problemu. Jedynym rozwiązaniem było doszycie do mankietów dodatkowych zakładek imitujących te fabryczne. I to aż dwóch, bo dokładnie tyle brakowało aby krawędzie rękawów zakryły moje nadgarstki. Cały plan zatrzymał się na etapie poszukiwania odpowiedniego materiału. Płaszcz spędził w mojej szafie tych kilka miesięcy czekając na zmiłowanie, aż w końcu oficjalnie się poddałam i zrezygnowałam zarówno z wydłużania rękawów jak i z całego lolita fashion. I tak wywędrował z mojej szafy wraz z innymi rzeczami w klimacie.
Postanowiłam jednak zmobilizować się do napisania tej recenzji - w końcu płaszcz cały czas jest w sprzedaży, a obecne zdjęcia promujące go na stronie producenta działają moim zdaniem bardziej jak straszak na klientów niż zachęta do złożenia zamówienia (cieszę się bardzo, że na potrzeby tej notki udało mi się wygrzebać w odmętach internetów wcześniejszą sklepową fotografię). Być może mój opis będzie pomocny dla chociaż jednej osoby zastanawiającej się nad zakupem.
Warto zacząć od tego, że całość wykonana została z typowego dla Bodyline, poliestrowego materiału o całkiem sporej gramaturze. Sprawia on, iż płaszcz nadaje się zdecydowanie na wiosnę oraz jesień. Dzięki swojej ciężkości tkanina ładnie się układa, ale ma niestety sporą tendencję do tworzenia zagnieceń (co idealnie widać na obecnych zdjęciach ze strony producenta>D)
Ładnie skrojony kołnierz obszyty został uroczą gipiurą z motywem różanych pąków, znaną nam zresztą z sukienki zwanej potocznie Bodyline Cameo Dress (L087). Różyczki umieszczone zostały również wzdłuż linii podwójnej falbany, a także przechodzą wraz z kołnierzem na lewą stronę płaszcza.
Wspominane podwójne rzędy falban tworzą po obu stronach kołnierza okazałą symetryczną formę przywodzącą na myśl żabot. Niestety, nie są one ułożone tak samo starannie na całej długości i w efekcie po założeniu płaszcza w miejscu uwypuklonego biustu falbany odstają w zabawny sposób. Stąd również moje przypuszczenie, że ten model, nawet w większym rozmiarze, nie jest zbyt szczęśliwym wyborem dla osób mogących odetchnąć pełniejszą piersią.
Talia podkreślona została za pomocą trzech szerokich zakładek, a w kieszonce utworzonej z dwóch warstw materiału sprytnie ukryto duży guzik. Pomysł faktycznie zacny, dzięki temu na widoku pozostają jedynie dwa rzędy zgrabnych guziczków obciągniętych materiałem, a za sprawą dodatkowego wsparcia płaszcz nie ucieka na boki podczas chodzenia i stanowi szczelną barierę przed wiatrem. A jednak całość ma również swój minus - otóż utworzenie kieszonki na guzik na wysokości talii spowodowało takie nagromadzenie materiału, że krawędź nie chce w tym miejscu przylegać do całości tylko nieestetycznie odstaje po założeniu płaszcza na sylwetkę. Oczywiście im częściej nosimy płaszcz tym częściej korzystamy z guzików, więc z czasem efekt ten tylko się pogłębi.
Ukrytych guzików mamy łącznie trzy sztuki - kolejne dwa znajdują się tuż poniżej talii, a materiał w tym miejscu jest na tyle swobodnie ułożony, że na szczęście już nic więcej złośliwie nie odstaje.
Jak wspominałam różana gipiura przechodzi z kołnierza na lewą stronę płaszcza. Miło widzieć, że Bodyline postanowił nie szukać w tym przypadku oszczędności i gipiura nie kończy się nagle wraz z zagięciem kołnierza. Po lewej stronie znajduje się także kolejny duży plastikowy guzik, który umożliwia szczelne zapięcie płaszcza przy dekolcie. Niestety dziurki zostały trochę niestarannie obrobione i uporczywie się strzępią, a nitki wielokrotnie zahaczały o guziki i utrudniały korzystanie z nich.
Płaszcz na całej długości posiada czarną, poliestrową podszewkę. Na powyższych zdjęciach może wygląda ona trochę przerażająco, ale w rzeczywistości nie błyszczy się aż tak bardzo. Najważniejszy jest jednak fakt, że nie szeleści (a miałam już taki jeden przypadek azjatyckiego płaszcza z podszewką, która przy każdym ruchu szeleściła niczym foliowa torebka:D) i się nie elektryzuje. Została również bardzo starannie połączona z materiałem płaszcza przy jego krawędziach.
Podszewka nie została zszyta z płaszczem jedynie wzdłuż dolnej krawędzi (co jest na dobrą sprawę dość powszechne, tak w przypadku płaszczy jak i sukienek, choć ja osobiście wolę, gdy oba rodzaje materiałów są ze sobą połączone), natomiast na miejscu przytrzymuje ją kilka takich oto troczków.
No i proszę, producent zadbał nawet o dodanie zapasowego guzika. Co prawda do dyspozycji mamy tylko jedną sztukę i tylko w jednym rodzaju, ale faktem jest, że drobne materiałowe guziki są najbardziej narażone na zgubienie, więc dobrze, że mamy chociaż jeden w zapasie.
Z tyłu płaszcza znajduje się wspominane już wiązanie gorsetowe, bardzo szerokie i bardzo wygodne w użyciu. Za jego pomocą można bardzo ładnie dopasować całość do sylwetki, nie trzeba się również martwić o zjedzenie większego posiłku na mieście:q Zarówno sama obecność wiązania jak i jego wykonanie zasługuje na dodatkową pochwałę, gdyż większość płaszczy (w ogóle produktów!) Bodyline posiada w talii jedynie pasy "waist ties", których ja osobiście nie znoszę i które nigdy nie pozwolą osiągnąć podobnych efektów jak w przypadku wiązania gorsetowego. Zatem dodatkowy plus!
A na sam koniec drobnostka, o której moim zdaniem warto jednak wspomnieć, bo pewnie znajdą się osoby, którym taki stan rzeczy nie przypadnie do gustu. Otóż zauważyłam, że tył płaszcza jest o kilka centymetrów krótszy niż przód... Ciężko mi powiedzieć, czy to wada jedynie mojego egzemplarza (a jak wiadomo mam do takich drobiazgów "szczęście"), czy rzecz powszechna w tym konkretnym modelu. Niestety nierówność jest także trochę widoczna podczas noszenia płaszcza, jeśli nie unosimy go za pomocą żadnej halki ani nie założymy pod spód spódnicy czy sukienki nieco dłuższej od samego wierzchniego odzienia. Oczywiście z czasem można na to po prostu nie zwracać uwagi.
Mówiąc szczerze gdyby nie te przeklęte, żałośnie przykrótkie rękawy nie rozstałabym się z tym płaszczem. Nie jest on typowo "lolici", moim zdaniem wpada raczej w elegancki gotyk, a ponieważ zdarzy mi się jeszcze od czasu do czasu założyć jakąś sukienkę to taki właśnie płaszczyk byłby idealnym dopełnieniem stylizacji. Poza tym tego typu cieńszy płaszcz jest nieodzowny wiosną i jesienią, a ja chronicznie cierpię na brak takiego elementu garderoby, gdyż jak dotąd nie udało mi się znaleźć nic klimatycznego, co spełniałoby moje wymagania. Płaszcz P150 był pierwszy i bardzo żałuję, że nie został ze mną na dłużej. Jeśli pewnego dnia Bodyline postanowi uzupełnić swoją rozmiarówkę to rozważę zakup L-ki, ale znając życie pewnie prędko to nie nastąpi. Płaszcz polecam natomiast wszystkim tym szczęśliwcom, dla których rękawy obecnie dostępnego rozmiaru M będą idealne.

14 komentarzy:

  1. Z ciekawości zerknęłam na obecne zdjęcie tego płaszcza... czyżby pokłócili się z żelazkiem? Nie kupiłabym go, widząc takie zdjęcia.
    Za to Twoje fotki sprawiają, że zastanawiam się nad zakupem ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety płaszcz ma ogólnie tendencję do gniecenia D: Na moich zdjęciach też trochę to widać, bo rzuciłam się do aparatu natychmiast po rozpakowaniu zakupu, a później nie znalazłam już czasu na powtórzenie sesji>< Prasować trzeba go bardzo ostrożnie przy niskiej temperaturze (a najlepiej przez bawełnianą ściereczkę), ale po kilku chwilach cierpliwości zagniecenia znikają. Inna sprawa, że to faktycznie niedopuszczalne, aby taka znana firma jak Bodyline nie wyprasowała promowanego produktu przed sesją zdjęciową:'D

      Usuń
  2. Płaszcz jest interesujący, lecz miałabym ten sam problem, co Ty... mam zbyt długie ręce i nie mogę tego w żaden sposób zmienić [natury nie da się poprawić...]. Podoba mi się jego projekt, ale jest za mało rozkloszowany, przez co irytowałby mnie niemiłosiernie podczas chodzenia [jak większość płaszczy].
    A Body Line i żelazko toczą ze sobą wojnę? Pytam, bo także zaglądnęłam na ich stronę [i przeżyłam zawał, bo zmienili całkowicie wygląd strony] i ten płaszcz u nich to porażka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, nie jest on tak mocno rozkloszowany jak typowe lolicie płaszcze, ale moja A-line od Classical Puppets dała radę się pod niego wcisnąć:D Inna sprawa, że mnie właśnie całkiem się odwidziało ostatnio i zaczęłam lubić rzeczy zdecydowanie mniej rozłożyste^^' Ten płaszczyk byłby w sam raz na moje obecne potrzeby, gdyby nie te rękawy><

      Widać tak bardzo im się spieszyło z tymi zdjęciami, że założyli na modelkę płaszcz tuż po wyjęciu z paczki:'D A nowa strona miała chyba wyglądać bardziej profesjonalnie, tymczasem wyszło jak zwykle:x Poprzednia wersja była zdecydowanie lepsza.

      Usuń
    2. U mnie sukienki/spódnice/płaszcze od zawsze musiały być rozkloszowane ze względu, że:
      1. tragicznie wyglądam w dopasowanych ubraniach tego typu [wyjątek stanowią spodnie/spodenki],
      2. zawsze mam wrażenie, że dopasowane u dołu ubrania krępują moje ruchy... nie pytaj xD

      Ej weź, ja w tej nowej to na początku się połapać nie mogłam. I ten problem "gdzie tu zmienić na jeny?!" ale znalazłam tą opcję. Stara była zdecydowanie lepsza. No i te rozmazane zdjęcia... nie wiem, czy tylko u mnie one tak wyglądają, czy u wszystkich, ale są okropne!

      Usuń
    3. Ja nie będę już raczej korzystać z usług Bodyline, więc ominie mnie "przyjemność" odnajdywania się na ich nowej stronie^^'

      Usuń
  3. Dłuższy przód w płaszczach ma swoje uzasadnienie w konstrukcji, jako że przez biust nasz przód jest dłuższy i jeśli byłby ucięty na równo z tyłem, to może powstać wrażenie, że płaszcz "ucieka" do tyłu. Inną sprawą jest, że linia dołu powinna być odpowiednio wyważona i płynna, a nie śmiem podejrzewać BodyLine o takie rzeczy.
    Wielka szkoda, że te rękawy są takie krótkie. Wiesz może ile mają? Lub, jeśli mogę spytać, jak długie masz ręce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, teraz ma to zdecydowanie sens^^' Dodatkowo ja jestem właścicielką dość niewielkiego biustu, więc prawdopodobnie dlatego nawet po przymierzeniu płaszcza tył nadal wydawał mi się za krótki względem przodu.
      Według tabeli na stronie sklepu rękaw rozmiaru M powinien mieć 57 cm, według moich pomiarów miał 55 cm.

      Usuń
  4. Ojej, ten płaszczyk wygląda cudownie! Podoba mi się jego krój, ozdoby, kształt... wszystko! Idealny do gotyku. :)
    Co oni narobili z tymi rękawami? Sama również mam długie ręce, do tego bardzo lubię długie rękawy. D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie płaszcz jest piękny. Tym bardziej mi żal, że musiałam go sprzedać z tak głupiego powodu jakim są przykrótkie rękawy:x A w dodatku ja również lubię gdy rękawy są jeszcze trochę dłuższe niż powinny... Cóż, azjatyckie ubrania nam tego luksusu jednak nie zapewnią, czas szukać gdzie indziej:'D

      Usuń
  5. Rękaw 55 cm?! Przecież to są jakieś jaja, ktoś w ogóle ma takie krótkie ręce?
    Zdjęcia sklepowe rzeczywiście fatalne, ale to chyba standard u pana Yana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie ciężko w to uwierzyć. Być może sam pan Yan ma takie krótkie ręce>D

      Usuń
  6. Z ciekawości powędrowałam na stronę sklepu i śmiechłam srogo X"D Tak fatalnych zdjęć dawno nie widziałam, na dodatek płaszcz jest okrutnie wymięty. Aż przykro patrzeć.
    Dawno dawno temu sama miałam na niego straszliwą chrapkę, ale miałam okazję widzieć go na żywo i usłyszeć krytyczną uwagę na temat rękawów. Chociaż całościowo prezentował się naprawdę supcio i naprawdę mi się podobał, to musiałam sama przed sobą przyznać, że w moim przypadku rękawy byłyby zdecydowanie zbyt krótkie. Na początku też rozmyślałam, czy doszycie koronki wchodziłoby w grę, ale wybranie ładnej, odpowiednie przyszycie i sprawienie, że ostatecznie nie wyglądałoby to tandetnie, chyba by mnie przerosło :x
    Wielka szkoda, że płaszcz posiada ten mankament, bo to jedna z ładniejszych rzeczy dostępna na Bodyline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na stronie Bodyline tylko nieliczne zdjęcia są udane, ale przypadek tego płaszcza jest dla mnie nie do ogarnięcia - dlaczego zamieniono poprzednie, całkiem przyzwoite zdjęcia poglądowe na tą pospieszną i mocno prowizoryczną sesję na tle czerwonej bramy garażowej (czy co to tam jest w tle)? Pomijam mocno wygnieciony płaszcz i modelkę, o której nawet ja jestem w stanie powiedzieć, że jest średnio przystojna...

      Ach żałuję w takim razie, że nie skonsultowałam z Tobą tego zakupu. Faktycznie gdyby nie te rękawy to płaszcz byłby prawdziwym bestsellerem.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.