poniedziałek, 11 maja 2015

A new epoch for Valancy Stirling

Valancy Stirling, z niewiadomych przyczyn przemianowana w polskim tłumaczeniu na Joannę, to główna bohaterka Błękitnego Zamku autorstwa Lucy Maud Montgomery. Kto choć raz przeczytał ową książkę ten bez trudu zgadnie dlaczego postać ta jest mi wyjątkowo bliska - można wręcz powiedzieć, że pod pewnymi względami się z nią utożsamiam. Prędzej czy później musiała więc powstać stylizacja właśnie jej poświęcona, a ponieważ postanowiłam powrócić do naturalnego koloru włosów, który jest jedną z cech łączących mnie ze wspominaną bohaterką, wreszcie nadarzyła się ku temu okazja.
Głównym elementem stylizacji miała być sukienka Cotton Hyacinth JSK od Surface Spell, której kolor nawiązuje do ulubionego zielonego kostiumu Joanny (tudzież Valancy). Jednak kostium leżał na bohaterce wyśmienicie, zaś moja miętowa sukienka zrobiła mi brzydkiego psikusa - nie dość, że zjadła moją talię to jeszcze wylała się po bokach tworząc brzydkie fałdki. Dziwnym trafem nie rzuciło mi się to w oczy wcześniej i dopiero oglądając zdjęcia zrozumiałam, że wyglądam na nich jakbym się zwyczajnie spasła. Mimo wszystko śmiem twierdzić, że to jednak wina sukienki - od samego początku była na mnie trochę za mała, a co za tym idzie talia znajduje się w niej nieco wyżej niż moje własne wcięcie. Nie był to pierwszy i nie ostatni taki przypadek w całej mojej historii zamawiania lolicich ubrań prosto z Azji i każda inna sukienka zostałaby wówczas sprzedana. Ale nie ta, z tą rozstać się nie potrafię. Próbowałam zatem podkreślić talię paskiem, ale pomysł okazał się niewypałem. Jeśli przyjrzycie się uważnie to tuż nad nim zauważycie dwie materiałowe szlufki wyznaczające talię w JSK. Różnica zaledwie o kilka centymetrów a taki koszmarny efekt. Zdjęć oczywiście nie poprawię, nie mam na to ani czasu ani chęci. Internet co prawda nie wybacza, ale kij z tym - mnie już i tak niewiele jest w stanie zaszkodzić>D Może kiedyś uda mi się jeszcze pokazać, że wcale nie jestem taka gruba.
Pod JSK wylądowała piękna szyfonowa koszula z mnóstwem koronek, falbanek i delikatna stójką. Z dumą pragnę donieść, że nie pochodzi ona z żadnego renomowanego sklepu. Wręcz przeciwnie, jest to najzwyklejszy w świecie twór typu "japan style" (o czym świadczą całkiem dla mnie niezrozumiałe chińskie krzaczki na metce), w dodatku upolowany przeze mnie z drugiej ręki na pewnym portalu aukcyjnym. Nie skusiłabym się na żaden przedmiot oznaczony taką etykietą, gdyby nie fakt, że w tym przypadku inna osoba prywatna sprzedawała swój nieudany zakup i dołączyła do aukcji bardzo rzetelne zdjęcia. Po ich dokładnych oględzinach doszłam do wniosku, że akurat ta koszula warta jest tych paru groszy i nie myliłam się. Żałuję, że nie widać jej tutaj w całości, gdyż dolna krawędź jest bardzo rozłożysta i obszyta dwoma rzędami uroczej koronki. Niestety rozłożystość koszuli również przyczyniła się do niefortunnego ułożenia samej sukienki, ale wyjątkowo przestaje mnie to martwić gdy patrzę jak ozdobne ramiączka idealnie układają się pomiędzy kremowymi falbanami♥
Jest i pasek, partner w zbrodni dla sukienki. Sam w sobie należy do moich ulubieńców, jest zgrabny i ma ciekawy wzorek, który - jak widać na powyższej fotografii - może służyć również jako przedłużenie zapięcia jeśli dziurki przewidziane przez producenta okażą się niewystarczające>D Bardzo mi zależało aby umieścić w stylizacji jakiś brązowy element pasujący kolorystyczne do butów, nie chciałam jednak żeby był to element zbyt duży aby nie przytłoczył całości. Padło na wąski pasek, który w teorii wydawał się być idealnym wyborem. Wierzcie mi lub nie, ale w przypadku innych zestawów prezentuje się on znacznie lepiej i nie robi mojej talii żadnej krzywdy (obym miała kiedyś okazję to udowodnić). Natomiast teraz już wiem, że pod żadnym pozorem nie należy go łączyć z tą zdradziecką miętową sukienką. Ją ratują jedynie szerokie paski, co widać na wiekowej stylizacji "Steampunkowa mięta".
Wspominane już butki - jak najbardziej zwyczajne, choć jednocześnie ciekawe, upolowane nowe w tych samych internetowych rubieżach co koszula. Ich cechą charakterystyczną są liczne przeplatające się delikatne paseczki, które zdecydowanie kwalifikują czółenka do bardzo przeze mnie lubianej kategorii retro. Całość jest równie śliczna co wygodna. Na całych moich nogach widnieją zaś rajstopy z Bodyline, dokładnie te same co w przypadku "Victorian time!" i kilku innych wcześniejszych stylizacji.
Joanna Stirling nosiła na głowie i szyi okazałe wianki z różowych kwiatów koniczyny. Ja co prawda koniczyny w zbiorach mojej biżuterii nie posiadam, a czas wykonywania tych zdjęć zdecydowanie nie był jeszcze porą pozwalającą na robienie wianków, jednak postanowiłam wybrnąć z tej sytuacji w inny sposób - wezwałam na pomoc róże. W książce pojawia się bowiem różany krzew i jest to element bardzo istotny ze względu na swoją symbolikę - nie chcę jednak zbyt dużo zdradzać, może ktoś zachęcony moim opisem sięgnie po "Błękitny Zamek" po raz pierwszy z życiu i samodzielnie odkryje tajemnicę tego krzewu. Moje róże też mają swoją tajemnicę - nie są wcale wiankiem czy opaską, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, tylko naszyjnikiem. Ot, zwykły naszyjnik z H&M, który zapięłam pod włosami, dostosowując regulację do obwodu głowy. Gdy spróbowałam tej sztuczki po raz pierwszy byłam zaskoczona, że naszyjnik wcale z włosów nie spada, a subtelny efekt jaki udało się w ten sposób osiągnąć bardzo przypadł mi do gustu. Bez wątpienia pojawi się on tutaj jeszcze nie raz.
Muszę przyznać, że okropnie lubię robić zdjęcia ukazujące poszczególne detale stroju, a przede wszystkim biżuterię. Lubię to zdecydowanie bardziej niż mizerne próby uchwycenia w kadrze mojej skromnej osoby, dlatego w tego typu notkach detale zawsze będą u mnie przeważać ilościowo nad przedstawieniem całości. Zachodzę co prawda w głowę dlaczego moja skóra na powyższej fotografii jest tak różowa, jakbym tuż przed jej zrobieniem zeszła z powodu zatrucia tlenkiem węgla, ale nie to w tej chwili jest istotne. Chciałam bowiem przybliżyć nieco trzy pierścionki użyte w tej stylizacji.
W wakacje zakochałam się nagle i bez pamięci w drobnych pierścionkach rodem z babcinego kuferka. Ich główną zaletą jest dla mnie fakt, że można je nosić tak razem jak i osobno, a ponieważ ich liczba znacznie wzrosła od czasu pierwszej fascynacji mam w tej chwili w czym wybierać jeśli chodzi o ilość możliwych kombinacji. Dla Joanny wybrałam połączenie trzech pierścionków noszonych razem na tym samym palcu. Dwa małe ptaszki zakupiłam w zestawie i nie mam pojęcia dlaczego jeden tak drastycznie różni się kolorem od drugiego, ale machnęłam na to ręką - oba musiały stać się częścią tego stroju, gdyż główna bohaterka przepadała za książkami przyrodniczymi pewnego tajemniczego autora, a tomik poświęcony ptactwu należał do najbliższych jej sercu. Znajdujący się pomiędzy ptaszkami zdobiony pierścień z perłą nie tylko uzupełnia odcień starego złota oraz biel różanego naszyjnika - perła jest bowiem kamieniem symbolizującym księżyc, który zaraz wzejdzie nad sceną.
Księżyc w tej opowieści jest niczym dobry stary druh, towarzyszący bohaterce w kilku kluczowych momentach, czuwający nad wszystkim w milczeniu. U mnie pojawia się on nie tylko jako perła na pierścionku, ale przede wszystkim w formie naszyjnika. Naszyjnik zakupiony został jako "niepowtarzalny wyrób handmade", a jego wykonanie jest wręcz banalnie proste - wizerunek srebrnego globu zamknięty pod szkłem powiększającym. A jednak to proste wykonanie przyniosło fantastyczny rezultat, który z miejsca mnie oczarował i nie zastanawiałam się nad zakupem ani chwili. Na początku żałowałam co prawda, że oprawa księżyca nie jest srebrna, ale z czasem okazało się, że złoto również radzi sobie nie najgorzej. Zresztą, jakby nie patrzeć w innym przypadku naszyjnik nie pasowałby do pozostałych elementów tej stylizacji, wszystko jest więc jak należy. Na powyższych zdjęciach księżyc spoczywa na wspominanych wcześniej rzędach koronek, którymi obszyta jest dolna krawędź koszuli. Nie mogłam sobie jednak odmówić przyjemności bliższego ich zaprezentowania.
Przy okazji postanowiłam przetestować większy rozmiar zdjęć. Osobiście jestem zdania, że czytanie notki bez konieczności każdorazowego powiększania poszczególnych fotografii w celu obejrzenia szczegółów jest znacznie bardziej komfortowe, zwłaszcza jeśli mówimy o stylizacji. Niestety, najpewniej nie sprawdzi się w przypadku recenzji - wówczas notka nie miałaby końca (a przecież miałam skracać...), nie wspominając nawet o samym ładowaniu zdjęć na stronie. Czy tak zostanie - jeszcze nie zdecydowałam. Wiele zależy od waszych opinii, więc proszę dajcie znać ♥

16 komentarzy:

  1. Piękna stylizacja! Najbardziej podobają mi się buty, ale sukienka jest przepiękna. Ma tyle szczegółów <3
    Bardzo ładnie Ci w takich włosach, ja swoje zepsułam kilka lat temu i teraz w połowie są rude, a w połowie brązowe T^T Nic nie pomaga, nawet fryzjer.

    http://cute-world-by-iris.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:)
      Nawet fryzjer nie pomaga? Ja przez długi czas miałam włosy w kolorze ciemnej czerwieni, żeby przejść na późniejszy jasny rudy musiałam iść do fryzjera i zrobić dekoloryzację. Po dawnej czerwieni nie było śladu, a teraz nawet brąz się na powrót przyjął. Naprawdę nie ma takiej rzeczy, której dobry fryzjer nie jest w stanie zrobić. A jeśli twierdzi, że nie potrafi to trzeba go zmienić na lepszego:)

      Usuń
    2. A dekoloryzacja nie niszczy włosów? :<

      Usuń
    3. Tak samo jak farbowanie - jeśli jest wykonana profesjonalnie w salonie fryzjerskim to nie powinna zaszkodzić (jeśli fryzjer twierdzi inaczej to zdecydowanie należy go zmienić D: ). Oczywiście nie należy stosować dekoloryzacji co chwila, ale jeśli będzie to dla Twoich włosów pierwszy taki zabieg (tylko naprawdę fryzjer musi być dobry) to nic się nie stanie. Moje włosy bardziej ucierpiały od domowego farbowania niż profesjonalnej dekoloryzacji:)

      Usuń
  2. Podoba mi się zarówno użycie dużych zdjęć, jak i skupienie się na detalach stroju XD Szkoda, że na moim blogu jakoś duże zdjęcia mi nie pasują (może ze względu, że nie przeplatam zdjęć tekstem), a i detali w moich strojach też mało. Oto właśnie powód, dla którego czasem żałuję, że zawartość mojej szafy to sieciówko-lumpeksy, a nie marki podporządkowane gotyckiej estetyce >D
    Faktycznie, perfidnie cię pogrubiło D: A szkoda, bo to jedna z moich ulubionych sukienek które masz w szafie, nawet pomimo tego, że nie jest czarna >D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może jest to właśnie kwestia przeplatania pojedynczych zdjęć fragmentami tekstu. Poza tym u Ciebie jest inna fajna rzecz (która z kolei u mnie się nie sprawdza, próbowałam i nie umiem:x) - ustawiasz kilka zdjęć obok siebie, świetnie to wygląda, a z dużym formatem tak by się nie dało.

      A wiesz, ja mam ostatnio odwrotnie - żałuję, że mam w szafie tyle azjatyckich kiecek, na które wydałam zdecydowanie za dużo kasy, a chciałabym więcej lumpeksowych perełek... Chyba czas na zmiany>D

      Ta sukienka zdecydowanie należy do moich ulubionych, a mimo to taka z niej perfidna sucz, zeżarła mi talię>D Ale ja już wiem co z nią zrobię, na dniach mnie olśniło i żałuję, że dopiero teraz na to wpadłam>8D Jeszcze się zrehabilituje...

      Usuń
  3. Jeju jak Ty ślicznie wyglądasz! I nie, nie jesteś gruba. Może rzeczywiście ten pasek to nie najlepszy pomysł, ale jakoś według mnie nie pogrubiło Ciebie jakoś... hmm... znacząco. Ta sukienka jest śliczna! Z chęcią bym sama w takiej biegała na uczelnie hi hi, a w butach się zakochałam.
    Co do zdjęć, to jestem zwolennikiem dużych fotek na blogu, a już szczególnie, gdy ukazują detale. Dużo lepiej się to ogląda i jest wszystko ładnie widoczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Fatty-chan chyba jeszcze wołać na mnie nie trzeba, ale talię mi zjadło doszczętnie>D Sukienka jest śliczna, ale zdradziecka - potraktuję ją za tą zniewagę w odpowiedni sposób i już nie będzie sprawiać problemów>D W każdym razie dzięki za miłe słowa:)

      Cieszę się, że większe zdjęcia się podobają, najprawdopodobniej tak właśnie zostanie:)

      Usuń
    2. Fatty-chan? hahaha nie, zdecydowanie nie trzeba tak na Ciebie wołać :)
      Cóż... niektóre ubrania lubią tak pokazywać swój poziom trollingu :D nawet ja posiadam takie ubrania :)

      Usuń
    3. Tylko dlaczego zwykle (w moim przypadku przynajmniej) muszą to być te najbardziej ulubione ubrania?^^'

      Usuń
  4. Ach, jaka urocza stylizacja ♥
    Jestem w pewnym stopniu zawstydzona, że o ile do cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza wracałam kilkukrotnie, bardzo lubiąc ten "ciepły", obrazowy i pełen kolorów styl Montgomery, o Błękitnym Zamku słyszę po raz pierwszy D: Z miłą chęcią jednak nadrobię zaległości.
    Co do sukienki, rzeczywiście - zupełnie skryła talię, co nie zmienia faktu, że całość i tak prezentuje się bardzo zgrabnie. Zwłaszcza detale <3 Swoją drogą, mi - w pierwszej chwili - ptaszki w towarzystwie księżyca skojarzyły się ze strzegącymi uważnie jajka ^^ Chociaż nie do końca pasuje taka interpretacja, ponieważ jajko rozmiarami niemal przerastałoby rodziców >D
    Jeśli chodzi o naszyjnik z księżycem - być może wiesz o tym, ale jeśli nie, to z chęcią się podzielę (bo ja dowiedziałam się niedawno) - tzw. kaboszony wykorzystywane do tworzenia tego typu biżuterii można kupić za grosze (nie pamiętam teraz dokładnie, niemniej było to ok. 0,50-1,50zł), tak samo "podstawę" naszyjnika i łańcuszek, a sam wybór grafiki jest oczywiście całkowicie dowolny. Całość skleja się klejem jubilerskim lub zwykłym (magikiem, jeśli dobrze pamiętam nazwę :D) i voilà ♥
    Zdjęcia rzeczywiście dużo lepiej się ogląda w takiej formie, w jakiej są obecnie.
    No i nowa szata bloga jest śliczna! *szukałam okazji, żeby doczepić o niej chociaż zdanie w komentarzu, i wreszcie to robię! >D*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa:)
      Cieszę się, że mogłam wskazać na nieco mniej znaną książkę tej bardzo znanej autorki, mam nadzieję, że lektura nie zawiedzie:)
      Skojarzenie z jajkiem jest moim zdaniem genialne! Sama bym na to nie wpadła, a po Twojej sugestii widzę tą perełkę już tylko w ten sposób^^'
      Tak, wiem, że istnieje możliwość wykonania tego typu biżuterii samodzielnie (napisane przeze mnie w notce stwierdzenie "niepowtarzalny wyrób handmade" było swego rodzaju delikatną ironią^^'''), ale pod tym względem jestem jednak leniem i wolę kupić ładnego gotowca, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia niż samej szukać odpowiednich materiałów, by zrobić identyczny. Poza tym ktoś wykonał całkiem niezłą robotę przy tym naszyjniku, więc warto było go docenić:)
      Miło mi, że nowa szata graficzna się podoba:) A co do większego formatu zdjęć to najwyraźniej właśnie taki już zostanie (o ile nadchodząca recenzja będzie w stanie to udźwignąć^^').

      Usuń
  5. Mega wstyd, bo mam tę książkę, ale jej nie przeczytałam... 21-go zacznę nadrabiać zaległości. ;) [Będę po moim koszmarze - ustnym polskim.]
    Chyba widzę problem paska, jest za cienki i dałaś go za nisko. ._. Przez to dzieją się takie rzeczy!
    Koszula jest bardzo fajna, ale czy rękawy nie są za krótkie? Albo to po prostu 3/4! Sama mam rzeczy z tymi rękawami i ciężko mi je 'dobrze ubrać'.
    Ty lubisz robić fotki detali, za to ja bardzo lubię je oglądać! Nienawidzę, gdy ktoś je pomija! Fotki bez tego są niekompletne. :/ Swoją drogą bardzo zazdroszczę biżuterii! I teraz mam problem - zrobiłabym sobie taki księżyc, ale nie chcę plagiatować. .-. Muszę coś wymyślić. A swoją drogą, gdzie dorwałaś ptaki? Przydałoby mi się trochę takich pierścionków [i nie tylko]. Muszę przestać skąpić na biżuterię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba koniecznie nadrobić:D Ja wykorzystałam tą książkę w moim ustnym polskim>D

      Pasek jest zdecydowanie za cienki do tego stroju, ale na pewno nie jest za nisko - ja dokładnie w tym miejscu mam wcięcie w talii;) Wyżej są już moje żebra, na żebrach raczej bym go nie zapięła.

      Gdyby była to koszula z wyraźnie zaznaczonymi, szerokimi mankietami zapinanymi na guziki to wówczas zdecydowanie należałoby się martwić o długość rękawów. Ale to tylko luźna mgiełka ze zwyczajnymi, szerokimi rękawami - luźna koszula sugeruje luźne podejście do tematu, nie ma więc sensu tak się tym przejmować;)
      Księżyc nie był moim pomysłem, więc ciężko mówić o plagiacie;) A ptaki dorwałam u tego gościa http://allegro.pl/show_user.php?uid=22235976

      Usuń
  6. Piękny zestaw, naprawdę warto było czekać tyle czasu ♥

    Widząc pierwsze zdjęcia byłam praktycznie pewna, że we włosach spoczywa opaska z białych perełek, tak łatwo dałam się nabrać >D Różyczki oczywiście pasują idealnie, a użycie naszyjnika jako opaski do włosów przyjmuję ciepło, ponieważ sama miewam okazję robić tak z moimi czarnymi perełkami >D Muszę także pochwalić kolor włosów i fryzurę - ze stylizacji na stylizację wyglądasz coraz młodziej :D Ogromny plus za zdjęcia detali: koronki, biżuteria, to jak materiały wyglądają z bliska - cudo! *-*
    Niestety sukienka (choć piękna) rzeczywiście robi krzywdę Twojej talii, ale nie rzuca się to jakoś strasznie w oczy. Musisz trzymać się szerokiego paska na talię i powinno być ok. Ogólnie całość wygląda bardzo zgrabnie i lekko, to zdecydowanie jeden z moich ulubionych outfitów. ♥

    Odnośnie rozmiaru zdjęć, to sama mam z tym problem. Zwykle zamieszczam ich dość sporo i zawsze boję się, że notka będzie wyglądała na strasznie obszerną, dlatego ostatnio wrzucam mały format (strona się szybciej ładuje, a sama notka zdaje się być krótsza). Widząc jednak ten post kompletnie już nie wiem co powinnam czynić: Twoja notka wygląda dobrze, nie trzeba dodatkowo klikać w obrazki, wszystko jest od razu widoczne i czytelne. Dzięki temu, że zdjęcia są duże, nie ma opcji aby ktoś "darował sobie" kliknięcie w celu powiększenia, a tym samym przegapił jakieś detale stylizacji. Muszę się nad tym poważnie zastanowić, ale nie zdziw się, jeśli przy następnej stylizacji pójdę w Twoje ślady ;_;

    Zazdroszczę Ci umiejętności polowania na portalach aukcyjnych. Nie mam cierpliwości i czasu na przekopywanie aukcji, a na ciuchlandach w moim mieście ostatnio taka posucha, że chociaż bardzo chcę coś kupić, to najzwyczajniej w świecie nie ma co ._.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa:) Tak a propos czekania, zdjęcia są sprzed jakiś 3 miesięcy:'D I teraz nie mam już nic w zapasie kurka blada, trzeba będzie coś niedługo obfocić:x

      Z moich naszyjników niestety tylko ten nadaje się do umieszczenia na głowie^^' Czarne perełki bardzo chętnie bym wykorzystała, ale nie umiem ich przymocować do moich cienkich włosówT^T Cieszę się, że fryzura się podoba:) A przynajmniej kolor, bo sam kształt tego co mam w tej chwili na głowie średnio mi odpowiada (chyba trzeba znowu pomyśleć o wizycie u fryzjera...). Wracając natomiast do koloru, to nie wiem czy wyglądam młodziej, ale przede wszystkich chciałam dać nieco odetchnąć moim wymęczonym włosom i postanowiłam na dobre zrezygnować z farbowania. A ponieważ brązowe odrosty wyglądają koszmarnie na rudym odcieniu nie było innego wyjścia i należało powrócić do korzeni - raz na zawsze>D Takie jest przynajmniej wstępne założenie, zobaczymy ile wytrwam:x

      No właśnie, sama miałam dokładnie ten sam dylemat. W notkach ze stylizacjami, gdzie u mnie zawsze było mało zdjęć faktycznie wygląda to całkiem nieźle, ale boję się myśleć co będzie gdy przyjdzie mi pisać kolejną recenzję (a ta już niedługo!)... Bez obaw, nie będę zdziwiona^^ To dobre rozwiązanie, chociaż moim zdaniem ma jedną wadę - przy dużym formacie zdjęć nie można ustawić ich obok siebie, a jedynie jedno pod drugim.

      A widzisz, ja właśnie nie mam czasu łowić skarbów w ciuchlandach D: Szybkie przejrzenie kilku stron na Allegro siedząc przed komputerem w domowym zaciszu, pomiędzy jednym a drugim wykładem lub przyswajaniem innych uczelnianych materiałów to jedyne, na co mogę sobie na razie pozwolić. I niestety większość z tych poszukiwań jest bezowocna, rzadko udaje się natrafić na jakąś prawdziwą perełkę:<

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.