W poprzedniej notce z
Sailor Uranus zapowiadałam, że następna Czarodziejka powinna pojawić się "całkiem niedługo". Planowałam publikację tej recenzji tydzień po wspominanej, niestety nie udało się. Winę za taki stan rzeczy ponosi głównie
płaszcz z Restyle, któremu postanowiłam poświecić trochę za dużo mojego czasu i uwagi, a także okres przedsesyjny na uczelni. Jednak czas najwyższy, aby narzekania odłożyć raz na zawsze w kąt i zabrać się za to, co naprawdę istotne.
Figurka Sailor Neptune przybyła do mnie już jakiś czas temu, zapakowana w standardowe pudełko i zabezpieczona znanym nam już przezroczystym plastikiem. Również w tym przypadku producent zastosował ten sam trik z ukryciem elementów stojaka co przy
Czarodziejce z Urana.
Podstawka stojaka w kształcie serca, z naniesioną nazwą oraz symbolem patronującej planety w pięknym morskim kolorze świetnie się prezentuje wraz z podstawkami pozostałych Outer Senshi.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że figurka prezentuje się znakomicie - niezwykle intensywne odcienie turkusu, którymi została pomalowana w pierwszej chwili mnie wręcz olśniły. Niestety, podczas bliższych oględzin doznałam niemiłego uczucia rozczarowania za sprawą licznych plamek i odprysków farby, które pojawiły się na marynarskim mundurku Michiru. Nie dało się ich usunąć zwykłą wodą z mydłem, innych sposobów nie próbowałam, postanowiłam nie ryzykować.
Sposób wykonania twarzy oraz włosów jest naprawdę godny podziwu. Zachowano wszystkie najdrobniejsze detale, łącznie z charakterystyczną ozdoba na szyi oraz oddzielnym lokiem, opadającym swobodnie na ramię bohaterki. Niestety bujne włosy Neptuna nie pozwalają na odchylanie głowy w tył, podobnie jak u
Sailor Uranus oraz kilku innych Czarodziejek.
Pomiędzy górną częścią uniformu a spódnicą znalazłam jeszcze jedno małe wgłębienie, przypominające ślad po paznokciu. Nie jest ono mojego autorstwa (akurat na potrzeby studiów musiałam w owym czasie ściąć pazury do minimum), widniał tam już po wyjęciu figurki z opakowania i jest kolejnym drobnym dowodem na to, że jakość procesu produkcji u Bandai wyraźnie spadła. Co więcej, intryguje mnie kokarda widniejąca na piersi postaci. Pod okrągłą broszką znajduje się wgłębienie odsłaniające sposób połączenia tego elementu z całością.
Buty Michiru to następny element, który mnie trochę rozczarował. Był to kolejny rodzaj obuwia, zaraz po
botkach Jowisza i
kozakach Saturna, który od zawsze znajdował się na liście moich ulubieńców. Tym bardziej przykro mi patrzeć na spore niedopracowanie w postaci "przerwanych" pasków, które powinny układać się na krzyż po środku kostki. Rozumiem, że producent zdecydował się na takie rozwiązanie, ponieważ na drodze do ideału staną ruchomy element stawu figurki. Osobiście nie widziałabym jednak problemu, aby pomalować jego środkowy fragment tą samą farbką (jak w botkach Jowisza) i w ten sposób połączyć górne i dolne paski. Nie rozwiązałoby to jednak problemu krzywo namalowanych elementów oraz różnicy w szerokości pasków pomiędzy prawą a lewą nogą...
Po chwili znalazłam niestety więcej niedopracowanych elementów - farba wylewająca się poza krawędź oraz nierównomierne pokrycie wszystkich stron butów mówią same za siebie.
Tył mundurka wydaje się nie nosić żadnej skazy, jednak jeśli mam być szczera to wolałabym, by wszelkie niedoskonałości znalazły się właśnie z tyłu, gdzie przez większość czasu byłyby niewidoczne. Ponownie zachwyciłam się natomiast włosami Neptuna. Ich struktura i ułożenie zostały fantastycznie odwzorowanie. Nie przypominam sobie co prawda, aby Michiru posiadała przyciemniane końcówki, jednak taka inicjatywa producenta bardzo przypadła mi do gustu. Uwielbiam odcienie turkusu, więc efekt ombre na takich włosach jest wyjątkowo przyjemny dla mojego oka.
Średniej długości fryzura nie przeszkadza natomiast w sprawnym ustawieniu figurki na stojaku. W tej kwestii wszystko jest jak należy, Sailor Neptune stoi prosto, pewnie i z właściwym sobie wdziękiem.
Przyjrzyjmy się dołączonym do Czarodziejki dodatkom. Osobiście uważam, że producent poszedł nieco na łatwiznę i gdyby chciał naprawdę zrobić wrażenie na fanach serii powinien dorzucić miniaturowe skrzypce. Niestety, o takich rarytasach możemy jedynie pomarzyć. Trzeba się zadowolić standardowym zestawem wymiennych twarzy i dłoni, które dają dość szerokie spektrum możliwości w pozowaniu. Za szczególnie uroczą uważam dłoń z lekko wysuniętymi palcami, która może służyć postaci na przykład do odgarniania włosów. Dłonie można oczywiście wymieniać między figurkami (o ile nic się nie zepsuło>D), więc rączka sprawdzi się także w przypadku innych Czarodziejek.
|
Z Haruką i Michiru już zawsze będzie mi się kojarzyć utwór "Ghost Love Score" Nightwisha, oto dlaczego. |
W zestawie znalazły się również dwie złączone ze sobą dłonie, które wraz z twarzą z zamkniętymi oczami pozwalają odwzorować skupienie Michiru pogrążonej w modlitwie, co można było dość często oglądać w odcinkach oryginalnych serii anime (
zresztą nie tylko przy okazji tej jednej postaci). Dłonie działają na tej samej zasadzie co w przypadku
Sailor Mars, a przynajmniej powinny...
Niestety ustawienie ich dokładnie pod takim kątem, pod jakim powinny się znajdować sprawiło mi ogromną trudność i ostatecznie poniosłam porażkę. Z pewnych względów bałam się również zbyt intensywnie manewrować nadgarstkami figurki. Jestem zdania, że dłonie Michiru nie działają w tak idealny sposób jak u Rei z tego prostego względu, że w pozie zarówno jednej jak i drugiej Czarodziejki ręce są ustawione na różnych wysokościach. Mars podnosi swoje dłonie na wysokość twarzy, a Neptun trzyma je niżej, w okolicach serca, a zatem stawy łokciowe i barkowe obu figurek zgięte są pod innym kątem. Ale kto wie, może to po prostu moja nieudolność w ustawianiu tych elementów.
Kolejne połączenie odpowiednich rąk i twarzy pozwala na odwzorowanie końcowej pozy ataku Czarodziejki, zwanego Deep Submerge (Głębokie Zanurzenie). Zawsze uważałam ten atak za jeden z najbardziej widowiskowych, niestety - podobnie jak przy Sailor Uranus - w przypadku figurki ciężko o tego typu dodatkowe efekty specjalne. Całość wypada trochę blado również z tego względu, że łokci wszystkich figurek od Bandai nie można do końca rozprostować, więc ręce cały czas są trochę zgięte.
Nie mogło oczywiście zabraknąć podstawowej broni Czarodziejki z Neptuna, czyli Lustra Głębokiej Wody. Służyło ono zarówno jako źródło potężnego ataku, ale również okazało się być jednym z trzech poszukiwanych talizmanów, za sprawą których ukazał się Święty Graal. Zarówno do sposobu użycia lustra przez figurkę oraz do samego wykonania przedmiotu nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Wszystko zostały zrealizowane niezwykle starannie, a detale odwzorowane jak należy.
Ostatnim elementem dołączonym do zestawu jest - podobnie jak u
Czarodziejki z Urana - dodatkowa para rąk. Ręce te służą do ustawienia figurki w końcowej pozie transformacji, jednak w przeciwieństwie do rak Urana nie posiadają tak sprawnego zapięcia i wyjęte luzem z pudełka od razu rozdzielają się na dwie części. Zastanawiałam się czy będzie to miało wpływ na ich zastosowanie.
Jak się okazało po przyłączeniu do figurki pojawił się pewien problem - ze względu na niskie ustawienie ramion ręce nie chcą się wcale tak ładnie połączyć i na samym środku tworzy się mało estetyczna dziura... Pomijam już fakt, że sama poza zawsze wydawała mi się trochę nienaturalna.
Kolejny problem pojawił się gdy próbowałam ustawić Michiru na stojaku - okazało się to niemożliwe! Nie bez powodu zwracałam uwagę na ten fakt w przypadku Urana, gdzie wszystko było w najlepszym porządku. Niestety sposób ułożenia dodatkowej pary rąk Czarodziejki z Neptuna blokuje miejsce uchwytu na jej talii. Figurkę można jedynie oprzeć na stojaku aby stała w miejscu, ale nie jest to oczywiście stabilny sposób umocowania i każda próba przesunięcia statywu kończy się upadkiem. Drobne niedociągnięcia jestem w stanie zrozumieć, ale sytuacja, gdzie projektant figurki nie przewidzi, że jakiś element będzie kolidował z ustawieniem na stojaku jest moim zdaniem niedopuszczalna.
Z figurką Sailor Neptune nie miałam co prawda takich problemów jak z Uranem, jednak kilka niedopracowanych detali sprawiło, że radość z jej zakupu nie była tak wielka jak w przypadku wcześniejszych Czarodziejek. Jest wykonana poprawnie i ma piękne żywe kolory, wspaniale prezentuje się na półce jako uzupełnienie kolekcji, jednak mój zapał do dalszego zbierania chyba powoli wygasa.
Zdecydowałam, że Sailor Neptune będzie ostatnią figurką w mojej kolekcji. Ostatecznie zakończyłam współpracę z moim dotychczasowym pośrednikiem i nie mam czasu ani motywacji by szukać następnego.
Incydent z Uranem skutecznie ostudził mój zapał wobec dzieł spod znaku Bandai. Szkoda mi już w tej chwili wydawać na nie oszczędności, które można spożytkować w inny, lepszy sposób. Z racji tego, że jest to w zasadzie pożegnanie z sailorkowymi recenzjami przygotowałam na koniec taki mały bonus. Zawsze podobał mi się widok tych pudełek stojących razem, obok siebie na półce.
Postanowiłam ostatnio wprowadzić pewne zmiany. Część z nich jest już widoczna, część dotyczyć będzie kwestii merytorycznych. Chciałabym przede wszystkim skrócić objętość moich tekstów, gdyż ostatnio pisanie pojedynczych recenzji (np.
płaszcza z Restyle) zajmuje mi ponad tydzień czasu i jest męczące zarówno dla mnie jak i dla czytelników, którzy chcą później przez taki artykuł przebrnąć. Nie oznacza to jednak, że moje teksty stanął się mniej dokładne, postaram się nie rozwodzić nad rzeczami oczywistymi (tutaj powinny wyręczyć mnie zdjęcia), a zwracać uwagę jedynie na istotne szczegóły. Planuję również wrócić do korzeni, czyli skupić się głównie na recenzjach ubrań i stylizacjach (daj Borze Zielony, bym miała czas i możliwość robienia zdjęć!). Recenzje figurek i lalek ograniczone zostaną do niezbędnego minimum, częściej pojawiać się będą przerywniki w postaci notek z samymi zdjęciami. Moim zdaniem
tego typu zdjęcia potrafią powiedzieć więcej niż najobszerniejsza recenzja. Nie zabraknie także notek z serii
"Moi mistrzowie malarstwa", a być może pojawią się znowu moje własne rysunki. Czas pokaże czy wytrwam w postanowieniach. Trzymajcie kciuki!