środa, 15 kwietnia 2015

Bandai S.H.Figuarts Sailor Uranus 20th Anniversary figure

Tak, zdaję sobie sprawę, że ta recenzja powinna pojawić się tutaj już dawno, tym bardziej, że obie Czarodziejki, tak z Urana jak i z Neptuna znalazły się w moim posiadaniu. I owszem, pamiętam co zapowiadałam wcześniej - że zrobię im recenzję łączoną, z oczywistych względów. Niestety, po drodze pojawił się pewien... szkopuł, który zarówno odwlókł całą notkę w czasie, jak również wymusił na mnie decyzję o zrezygnowaniu ze wspólnej recenzji...
Zanim jednak przejdę do rzeczy, tradycyjnie i jak gdyby nigdy nic odfajkujmy tych kilka początkowych punktów regulaminu, do których zdążyłam przyzwyczaić już chyba wszystkich czytających moje sailorkowe sprawozdania. Pierwszą pozycją na liście jest oczywiście pudełko, więc zerknijmy na nie szybko. Jakby nie patrzeć zostało ono wyprodukowane w oparciu o ten sam schemat co wszystkie poprzednie opakowania z serii, zmieniają się tylko charakterystyczne dla danej bohaterki barwy oraz rzecz jasna zdjęcia z jej wizerunkiem.
Wewnątrz znajdziemy znajome nam już plastikowe etui ochronne, w którym bezpiecznie zamknięte zostały wszystkie elementy całego, bogatego trzeba przyznać, zestawu. O wszystkich tych dobrach, które Bandai postanowiło dodać do postaci Sailor Uranus opowiem po kolei.
Już w przypadku poprzedniej Czarodziejki, jaką była Sailor Saturn mogliśmy zauważyć pewne zmiany, wprowadzone przez producenta w kwestii organizacji dodatków. Tym razem również mamy do czynienia z kolejną nowością - ramię stojaka na figurkę, umieszczone do tej pory wraz z podstawką w plastikowym worku przyklejonym taśmą do tylnej ściany etui, znalazło swoje miejsce w jego wnętrzu. Sam uchwyt osadzony został w osobnej przegródce, zaś ramię sprytnie schowano pod wyjmowaną kasetką z zestawem twarzy i dłoni. Jest to moim zdaniem bardzo dobre rozwiązanie, nie tylko ze względu na lepszą ochronę ruchomych elementów stojaka, chwali się także zagospodarowanie przestrzeni, które doceni każdy zwolennik minimalizmu.
Nie zmieniło się natomiast umiejscowienie samej podstawki, nadal tkwi ona w worku przy tylnej ściance plastikowego etui. Być może wraz z nadejściem kolejnych postaci Bandai i dla niej znajdzie dogodniejsze miejsce. Jedno jest natomiast pewne - nie może ulec zmianie jej charakterystyczny wygląd. Niezmiennie w kształcie serca, z nazwą danej Czarodziejki oraz symbolem patronującej jej planety, wszystko nadrukowane w odpowiednim kolorze.
I tym miejscu, to jest po sfotografowaniu pudełka ze wszystkich możliwych stron oraz rozprawieniu się ze stojakiem, zwykle wyjmowałam samą figurkę z opakowania, aby ją dokładnie obejrzeć i sprawdzić, czy wszystkie stawy działają jak należy. I tak też uczyniłam tym razem, standardowo, jak zwykle wyciągnęłam miniaturkę Haruki z przezroczystego plastiku, po czym najzwyczajniej w świecie chwyciłam w palce jedną z jej dłoni aby ocenić działanie nadgarstka i ledwo ją dotknęłam - trach! Dłoń została mi w jednej, a reszta figurki w drugiej ręce... Chciałam w tym miejscu zaznaczyć, że jest to moja siódma figurka z tej serii i jeszcze nigdy, przy żadnej z poprzednich Sailorek nie zdarzyła mi się taka sytuacja, a przecież zmieniałam im dłonie i ustawienia już setki razy. W tamtej chwili doznałam po prostu szoku i przez jakiś czas siedziałam nieruchoma z zepsutą figurką w dłoniach, figurką, którą ledwo wyciągnęłam z pudełka i nie mogło do mnie dotrzeć co tak naprawdę się właśnie stało.
Gdy wreszcie się otrząsnęłam natychmiast napisałam do pośrednika. Chciałam po prostu poruszyć dłonią figurki w górę, by sprawdzić, czy wszystko działa jak należy. Robiłam tak przy rozpakowywaniu każdej nowo przybyłej Czarodziejki i nigdy nie przykładałam do tego praktycznie żadnej siły, a na pewno nie takiej, aby cokolwiek złamać. Jakby nie patrzeć stawy w figurkach typu action są właśnie po to, aby się poruszać, więc cała sytuacja była dla mnie dziwna i niezrozumiała. Niestety, pośrednik stwierdził, że uszkodzenie powstało z mojej winy i że jedyne co mogę w tej chwili zrobić to zamówić drugą figurkę za pełną cenę. Naprawdę nie oczekiwałam, że zaoferuje mi nowy egzemplarz za darmo, ale sądziłam, że stała klientka zamawiająca u tego samego gościa od roku może liczyć w takiej sytuacji na jakąś pomoc, jakieś części zamienne, sama nie wiem co... A w najgorszym wypadku przynajmniej na małą zniżkę na nowego Urana. Nie. Cały mój opis sytuacji oraz sugestia, że najprawdopodobniej trafiła mi się wadliwa figurka (bo niemożliwe, żeby dłoń odłamała się od tak, dosłownie po pierwszym dotknięciu) zostały całkowicie zignorowane. Natychmiast uznano, że to moja wina i koniec.
Czarodziejka z Urana kosztowała mnie 250 zł - znacznie więcej niż poprzednie Sailorki. Pośrednik tłumaczył to podniesieniem cen przez samych Japończyków, w co na początku grzecznie byłam skłonna uwierzyć, póki nie dowiedziałam się, że również każda kolejna figurka ma być coraz droższa. Już wtedy wzbudziło to moją wątpliwość co do uczciwości pośrednika, który - jak wspomniałam - od roku ciągnął ode mnie kasę na Sailorkową kolekcję i najwyraźniej postanowił wykorzystać moje pełne zaufanie. Miarka się jednak przebrała, gdy usłyszałam, że w całym tym nieszczęściu mogę jedynie wybulić kolejne 250 zł jeśli chcę mieć całego i zdrowego Urana. Być może mam tendencję do wydawania oszczędności na rzeczy nie do końca niezbędne do życia, ale na litość boską, jeszcze nie oszalałam. Grzecznie acz zdecydowanie podziękowałam za taką propozycję i w naszych kontaktach zapadła znacząca cisza...

Odwołując się natomiast do powyższego zdjęcia wspomnę jeszcze o różnicy w stawie nadgarstkowym między tworami Bandai, a figurkami typu figma produkowanymi przez Max Factory. Bandai zaproponowało rozwiązanie polegające na przypinaniu dłoni do małych bolców znajdujących się na końcach ruchomych części stawu, co zapewnia bardzo estetyczne i niemal niewidoczne połączenie, ale jak się niestety okazało bardzo kruche. Figurki figma całą ruchomą część łącznie z bolcem wbudowaną mają w dłoń, która następnie wsuwana jest do otworu w przedramieniu. Takie rozwiązanie jest być może mniej estetyczne, ale zdecydowanie prostsze i tym samym bardziej odporne na uszkodzenia. Max Factory w tym przypadku wygrywa.
Nie mając innego wyjścia, w miejsce brakującego elementu umożliwiającego wymianę dłoni postanowiłam przykleić jedną na stałe. Wybrałam taką, która moim zdaniem była najbardziej uniwersalna i mogłaby się w miarę naturalnie prezentować przy każdej ewentualnej pozie. Czy mój wybór był słuszny - okaże się podczas oglądania kolejnych zdjęć. Na razie mogę wam powiedzieć, że sklejenie razem lekko gumowego plastiku, z którego wykonana została dłoń, w dodatku pomalowanego perłową farbką z twardym plastikiem samego nadgarstka było okropnie trudne: klej uniwersalny (którym skleiłam nawet torebkę z Restyle) na początku w ogóle nie chciał trzymać wspomnianych elementów i zadziałał dopiero gdy po raz trzeci nałożyłam hojną warstwę, aż wylewającą się z zagłębienia. Owszem, z bliska nie wygląda to najlepiej, ale cóż mogę zrobić? Już i tak cała sytuacja sprawiła, że było mi niezmiernie przykro i choć od opisywanego zajścia minęło sporo czasu nadal napawa mnie ono smutkiem, odbierając motywację aby dalej brnąć w tą recenzję. Teraz już wiecie czemu tak długo z nią zwlekałam.
Ciężko jest opisywać taki zakup w podobny sposób co poprzednie figurki, jednam mimo wszystko postaram się tego dokonać. Trzeba bowiem przyznać, że jakość wykonania, a raczej odwzorowania Czarodziejki z Urana, jaką znamy z pierwszej wersji anime nie ustępuje jej poprzedniczkom. Uwadze twórców nie uszły najmniejsze detale, takie jak charakterystyczny wygląd oczu bohaterki, odpowiednio ułożona fryzura czy nawet pojedynczy kolczyk, o którym sama zdążyłam zapomnieć. Z fryzurą związane jest natomiast pewne ograniczenie w ruchomości głowy - Haruka może jedynie potakiwać, nie jest zaś w stanie odchylić głowy do tyłu i spojrzeć w górę. Taki sam problem wystąpił wcześniej u Sailor Mercury.
Sailorkowy uniform oczywiście standardowy, w kolorach charakterystycznych dla Czarodziejki z Urana: bieli i odcieniach granatu, z żółtym akcentem w postaci kokardy z przodu mundurka. Podobnie jak w przypadku wszystkich Outer Senshi marynarski kołnierzyk ich strojów pozbawiony jest białych lamówek. Warto również zwrócić uwagę na zmianę długości rękawiczek - wszystki Inner Senshi oraz Sailor Saturn posiadały długie rękawiczki do łokci, Uran wraz z Neptunem jako jedyne mają krótkie wersje rękawiczek.
Za każdym razem gdy spoglądałam na buty Sailor Uranus miałam wrażenie, że autorka mangi stworzyła je bez żadnego konkretnego pomysłu, szkicując szybko proste botki z wyższą cholewką, a dla "urozmaicenia" nakreśliła jeszcze kilka pasków (mogła chociaż dodać jakieś fajne klamry...). Tak, nie są w moim guście. Nie dziwię się również, że ich przeniesienie na miniaturę sprawiło twórcom figurki trochę problemów, których jak widać nie udało się do końca wyeliminować - pomiędzy ruchomym stawem kostki a cholewką wystaje fragment nogi.
Naturalnie nie można pominąć porównania wzrostu Haruki z innymi bohaterkami, sama byłam bardzo ciekawa jak ono wypadnie. Nie jest zaskoczeniem, że Sailor Saturn - najmłodsza z całej mojej dotychczasowej kolekcji będzie wyglądać przy pannie Tenoh niczym calineczka. Natomiast najwyższa do tej pory Sailor Jupiter jest od Urana odrobinę niższa - zarówno biodra, ramiona oraz czubek głowy obu Czarodziejek znajdują się na innej wysokości.
Sposób ustawienia na stojaku również nie powinien budzić w tym przypadku najmniejszych wątpliwości - w przeciwieństwie do Sailor Mars oraz Sailor Venus nie mamy tutaj do czynienia z niezwykle długimi i bujnymi puklami opadającymi na grzbiet, nic więc nie koliduje z uchwytem czy ramieniem statywu i figurka może na nim bez problemów spocząć.
To by było na tyle jeśli chodzi wstępną charakterystykę samej figurki, możemy zatem przejść do dodatków, których jest całkiem sporo. Wszystkie znalazły swoje miejsce w plastikowym etui - wymienne dłonie oraz twarze zapakowane zostały dodatkowo w osobną, wyjmowaną kasetkę.
Jednym z ciekawszych elementów, który nie pojawił się przy żadnej wcześniejszej Sailorce jest para złączonych ze sobą, skrzyżowanych dłoni, które umożliwiają ustawienie Haruki w charakterystycznej pozie z "założonymi rękami". Z oczywistych przyczyn takich czarów nie dałoby się osiągnąć przy pomocy standardowych, ruchomych dłoni, dlatego miło ze strony producenta, że pomyślał o takim unikatowym dodatku. Element ten, choć na pierwszy rzut oka wydaje się lity i jednorodny wcale taki nie jest - na środku sprytnie ukryto zatrzask rozdzielający całość na dwie połówki, dzięki czemu łatwiej przyłączyć ręce do figurki. Tak przynajmniej prezentuje się teoria, gdyż w praktyce niestety wcale nie jest to takie proste...
Aby wymienić ruchome ramiona na dodatkową parę rąk trzeba się trochę natrudzić. Możecie sobie wyobrazić jakim zapałem natchnęła mnie wizja odłączania kończyn figurki zaraz po tym, jak odpadła jedna z jej dłoni... Czego się jednak nie robi na potrzeby recenzji? Bolce w stawach barkowych okazały się znacznie silniejsze niż nadgarstki i cała operacja przebiegła pomyślnie, choć tym razem trzeba było (nie bez strachu) użyć odrobiny siły. Trzeba również uważać na drobny element w postaci białych rękawków, które odpadają same natychmiast po odczepieniu ramion i bardzo łatwo je zgubić. Każdą z połówek skrzyżowanych rąk należy najpierw podpiąć pod odpowiedni bark a następnie połączyć je ze sobą, nie tracą przy okazji cierpliwości.
Mocowanie się z figurką w celu założenia tego elementu jest jednak warte zachodu - skrzyżowane ręce prezentują się naprawdę godnie. Po ich właściwym i starannym zamontowaniu nie widać łączenia pomiędzy dwiema rozkładającymi się połówkami i całość wygląda jak integralna część miniaturowej wojowniczki. Ręce w żaden sposób nie kolidują również z ustawieniem figurki na stojaku, a wbrew pozorom jest to całkiem istotna kwestia.
Rozwiązanie to nie jest dla mnie jednak żadną nowością, miałam już z nim do czynienia w przypadku figurki Kirino (figma Max Factory), która co prawda nie doczekała się tutaj jeszcze własnej recenzji (nie jestem pewna czy ma to tak naprawdę sens), pojawiła się natomiast w moim małym "świątecznym odcinku specjalnym" zatytułowanym One more Xmas. Przy każdej z figurek koncept wydaje się być identyczny i równie dobrze się prezentuje, a zmontowanie ramion jest w obu przypadkach równie mozolne. Zdecydowanie mamy tutaj remis.
Już przy okazji Sailor Saturn Bandai wprowadziło osobliwy sposób przechowywania wymiennych dłoni, całkiem inny od wykorzystanego w przypadku poprzednich Czarodziejek. Tutaj widzimy kontynuację tego pomysłu w znacznie bardziej rozbudowanej wersji. Białe klocki a'la główki od ludzików LEGO zostały ze sobą połączone i nie leżą już luzem w plastiku. Nadal jednak można je odłączać, co bywa bardzo przydatne przy wyjmowaniu i wkładaniu poszczególnych dłoni. Każda z nich trzyma się na białych klockach przy pomocy tego samego systemu drobnych bolców, które umożliwiają przypięcie do figurki. Istnieje zatem szansa, że tutaj również można coś przypadkiem połamać♥ Poza tym nie wszystkie dłonie posiadają parę.
Sailor Uranus, jak każda z Czarodziejek, wyposażona została w zestaw czterech wymiennych twarzy wyrażających odmienne stany emocjonalne. Haruka nie należała do osób o wyjątkowo zróżnicowanej mimice, więc moim zdaniem komplet ten jest wystarczający. Każdą z twarzy wykonano z dbałością o każdy szczegół i pomalowano w bardzo staranny sposób.
Pośród bardzo wielu różnych kombinacji twarzy z poszczególnymi dłońmi (biorąc pod uwagę ograniczenie po stronie lewej) znajduje się jedno, które bez wątpienia zasługuje na szczególną uwagę, gdyż pozwala na ustawienie Czarodziejki z Urana w jej popisowym ataku polegającym na wywołaniu trzęsienia ziemi, zwanego po angielsku World Shaking. Figurka wygląda w tej pozie całkiem nieźle, choć oczywiście nie został do niej dołączony żaden przedmiot, który mógłby przynajmniej imitować świetlistą planetę pojawiającą się nad uniesiona ręką postaci.
Jak pewnie wszyscy zdążyli już zauważyć producent postanowił umieścić w zestawie dodatkową twarz dla Czarodziejki z Księżyca, przedstawiającą typową dla japońskich kreskówek zakochaną minę wyrażoną za pomocą symbolicznych serduszek w oczach zamiast tęczówek. Nie ważne jak wielką fanką anime kiedyś byłam - od samego początku uważałam to za najgłupszą rzecz na świecie i zdecydowanie bardziej wolałam klasyczny rumieniec odzwierciedlający to uczucie. Przy okazji zauważyć warto jedno - w żaden sposób nie da rady ustawić rąk zauroczonej Usagi w taki sposób, jak pokazane to zostało na pudełku. Poniższe zdjęcia ukazują najbliższy oryginałowi efekt, jaki udało mi się uzyskać i nie można o nim powiedzieć nawet "close enough". Nie mam pojęcia jak oni fotografują te figurki, ale daleko temu do rzeczywistości...
Zastanawiałam się również jaki sens miało umieszczenie "zakochanej twarzy" dla Sailor Moon wraz z ekwipunkiem Haruki. Fakt, gdy panna Tenoh pojawia się na początku bohaterki biorą ją za pięknego chłopca i przez jakiś czas rzeczywiście smalą do niej cholewki, jednak dała się na to nabrać nie tylko głupiutka Usagi, ale także Rei i Minako (co do Ami i Makoto pewności nie mam:D). Poza tym bardzo szybko wychodzi na jaw, że Haruka to jednak dziewoja, a wówczas wszystkie wyżej wymienione bohaterki wpadły w spore zażenowanie (w pobliżu zawsze czaiła się zresztą Michiru, gotowa zdzielić ewentualną rywalkę przez łeb). Od tego momentu nie przypominam sobie już żadnych większych akcji pomiędzy Usagi a Haruką, zwłaszcza gdy obie były w formie Czarodziejek, nie znajduję więc żadnego wyjaśnienia dla umieszczenia tutaj owej idiotycznej twarzy. Jeśli już producent musiał, to powinien ją wrzucić do zestawu z Tuxedo.
Ostatnim dodatkiem, w jaki wyposażona dostała Czarodziejka z Urana jest oczywiście jej charakterystyczna broń - Kosmiczny Miecz. Wykonany został z lekko gumowego tworzywa, przez co drobniejsze elementy, jak chociażby esowato wygięte detale rękojeści mogą się niebezpiecznie wyginać stwarzając ryzyko uszkodzenia. Całość starannie pomalowano perłowymi farbkami, zgodnie z pierwowzorem występującym w anime. Muszę jednak przyznać, że nigdy nie byłam fanką tego miecza o szerokim i wygiętym ostrzu, który wyglądał raczej na broń pirata niż oręż jednej z wojowniczek o miłość i sprawiedliwość. Owszem, Haruka w pewnym sensie była "męską" dziewoją, ale mimo to znacznie lepiej pasowałoby mi do niej coś bardziej eleganckiego. Nigdy nie rozumiałam również jak taki miecz mógł być jednym z poszukiwanych talizmanów, cóż jednak zrobić - wola autorki, nie moja. Wracając natomiast do tematu uszkodzeń, trzeba przyznać, że spotkało mnie szczęście w nieszczęściu i z dwóch bolców do przyczepiania wymiennych dłoni odłamał się akurat lewy, a nie prawy, bowiem Czarodziejka dzierży swój miecz właśnie w prawej dłoni, którą na szczęście nadal mogę wymieniać.
I nadszedł w końcu czas, aby tradycyjnie sprawdzić możliwości ustawienia figurki w końcowej pozie transformacji. Niestety w przypadku Sailor Uranus wypada ona bardzo słabo. Główną przyczyną jest fakt, iż stawy figurki mają swoje ograniczenia i nie są tak elastyczne jak kreska twórców anime - zarówno nogi jak i ręce Haruki są w tej pozie mocno wygięte na zewnątrz, a tego plastikowa figurka naśladować rzecz jasna nie jest w stanie. Teoretycznie należało się tego spodziewać, w praktyce jest to kolejny element, który mnie rozczarował. Z oczywistych względów ciężko mi jest podsumować tą recenzję, subiektywne odczucia zdecydowanie biorą górę nad obiektywnym osądem, dlatego najlepiej będzie, jeśli w tym miejscu po prostu zakończę swoją wypowiedź, a każdy z was wyciągnie własne wnioski.
A na sam koniec mały "spoiler" dotyczący nadchodzącej czarodziejkowej recenzji. Powinna się ona ukazać całkiem niedługo, w ramach rekompensaty za rozdzielenie Urana i Neptuna do osobnych notek. Jednak aby nie było zbyt monotonnie zaplanowałam przedtem drobny (i - mam nadzieję - dość niespodziewany) odzieżowy przerywnik. Jak mawiają: "stay tuned".

21 komentarzy:

  1. Wow, spora ta Twoja recenzja.
    Pewnie zajęła Ci dużo czasu, nie mniej jednak warto :)
    Śliczna figurka<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie moje recenzje takie są:) Faktycznie, zajmuje to sporo czasu, ale to właśnie wizytówka mojego bloga - dużo zdjęć, dokładne opisy.

      Usuń
  2. D: Cholera, strasznie przykra sytuacja, a pośrednik też dęty cwaniaczek... Faktycznie, rączka po sklejeniu nie wygląda najlepiej, ale - jak w przypadku torebki z Restyle - będę do znudzenia proponowała Super Glue. Raz, że ten klej ma precyzyjny aplikator, którym bez problemu można byłoby przykleić sam bolec do reszty ręki i zachować pełną funkcjonalność bez wylewania kleju na zewnątrz. A dwa, że jest bardzo mocny i schnie błyskawicznie. Mam nadzieję, że nie wyrzuciłaś tego małego kawałka, klej uniwersalny dałoby radę zmyć ciepłą wodą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ułamanego elementu nie wyrzuciłam, ale mówiąc szczerze nie sądzę, aby dało się go przymocować tak, aby zachować pełną finkcjonalność, nawet za pomocą Super Glue. Jest bardzo drobny i cały czas jestem przekonana, że od początku musiał być wadliwy, bo ciężko go było nawet przyłożyć tak, aby pasował w miejsce ułamania. Nawet gdybym przykleiła go wspomnianym klejem i odczekała miesiąc, żeby się wszystko ładnie związało to jestem przekonana, że przy pierwszej próbie wymiany dłoni znów by się urwał.

      Usuń
  3. O ludzie, jaka szkoda tej ręki. :/ Gdyby ten miecz był większy, można byłoby postraszyć pana pośrednika...
    Sailor Uran i ja mamy wspólną ulubioną pozę. XD Mogli się do niej bardziej przyłożyć, coś mi w kokardzie nie gra. o.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan pośrednik siedzi sobie daleko, więc nic prócz pieniędzy go nie obchodzi.
      Kokarda faktycznie wygląda, jakby lekko odstawała od figurki w dolnej części, ale sprawa wygląda tak samo i przy Neptunie, więc się tego nie czepiałam:x

      Usuń
  4. Aj, aj, aj :/
    Ra ma rację - zanim skleisz figurkę czymkolwiek zerknij czy klej jest odpowiedni do materiału z którego jest zrobiona. Zrobiłaś niestety błąd - skleiłaś klejem nieodpowiednim, ale i tak dobrze, że cokolwiek z tego wyszło. Do klejenia tego typu plastiku tylko Super Glue - nie ważne jaka marka, ważne by skład kleju w bazie miał ten sam związek. Reszta klejów w najlepszym razie nie sklei nic - w najgorszym - możesz liczyć na stopienie plastiku i odbarwienia w kolorze.
    Ja tak sklejałam Rankę Lee Figuarts Zero (odłamała się tylna duża falbana sukienki - grawitacja jak widać to wredna suka) i Dejiko (maleńka kokardka odpadła przy transporcie) i wszystko ładnie się trzyma bez jakichkolwiek znaków, że było klejone.
    Swoją drogą zmień pośrednika. Serio. Ja za Urana dałam wtedy 175 złotych (dokładnie 5800 JPY jako pełną kwotę bo niewielu pośredników dawało zniżki na Urana i Neptuna) i choć twój pośrednik połowicznie skłamał (bo rzeczywiście Uran i Neptun były droższe) to chyba prosta sprawa go przerosła. A mógł grzecznie zaproponować upust na kolejny zakup -_-
    PS, ja z figurką Haruki mam taki problem, że nie mogę patrzeć na jej "domyślną" twarz - nie wiem czemu, ale ma taki suczy wyraz, że no tragedia :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nic dziwnego, że popełniłam błąd - nie mogę być specjalistką od wszystkiego:) Nie jestem "profesjonalną" kolekcjonerką, nie mam wielu figurek i nie jest to hobby, któremu poświęcam szczególnie wiele uwagi. Poza tym był to pierwszy przypadek, gdy musiałam taką figurkę sklejać i zakup innego kleju specjalnie na tą pojedynczą okazję uważałam za trochę pozbawiony sensu. Koniec końców to tylko figurka. Było mi przykro, że akurat mnie musiała się przytrafić taka sytuacja i że pośrednik nie zachował się zbyt ładnie, ale koniec końców to tylko martwy przedmiot, do którego nie przywiązuję aż takiej wagi, jednego dnia mogę zbierać całą kolekcję, następnego mogę ją w całości sprzedać - moje kaprysy są czasem gorsze niż ułamana dłoń:D

      Usuń
  5. Z tą dłonią to naprawdę straszna sprawa D: Kiedy zobaczyłam zdjęcie, to na dłuższą chwilę się zawiesiłam i nie byłam w stanie ruszyć z czytaniem tekstu. Producent ewidentnie nie popisał się starannością przy wykonaniu tej figurki. Poza tym już podczas pierwszego zbliżenia w okolicach klatki piersiowej rzuciło mi się w oczy, że dolna cześć kokardy z prawej strony posiada nierówność, maleńki fragment został nieprawidłowo odlany. Chociaż w porównaniu z ręką to i tak pikuś ><' Podobnie jak Ty nie rozumiem tej twarzy z sercami, irytowała mnie od dzieciństwa i chyba nigdy nie przestanie. Nie rozumiem też, dlaczego została dołączona do tej postaci - tak jak wspomniałaś, do Tuxedo jeszcze jako tako by pasowała, od biedy nawet do którejś z Sailor Starlights, ale do Haruki? Nie ._. Miecz także nie należał do moich ulubieńców, podobnie jak jej botki :"D Na pierwszy rzut oka Neptun prezentuje się nieźle, szkoda tylko, że przy butach nie postarano się o ciągłość pasków >D Czekam na notkę, chcę więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja cały czas jestem zdania, że akurat mnie trafił się wadliwy egzemplarz, w końcu poprzednie figurki prezentowały świetną jakość (albo faktycznie od Urana Bandai postanowiło obciąć nieco koszty produkcji, kto wie). Faktycznie, kokarda ma lekka nierówność przy jednej krawędzi i chyba nawet dostrzegłam to podczas robienia zdjęć, ale było to już kilka ładnych miesięcy temu, a ja cały czas najbardziej biadolę nad tą przeklętą dłonią i jak widać zapomniałam wspomnieć o kokardzie w recenzji._. Na szczęście zdjęcia potrafią czasem powiedzieć więcej niż ja. Natomiast o paskach przy butach Neptuna już nie zapomnę, to bardzo istotna kwestia>D Ja też chciałabym więcej, ale pan pośrednik tak skutecznie osłabił moją miłość do sailorkowych figurek, że mówiąc szczerze nie wiem co dalej będzie z tą kolekcją... Na pewno z tym konkretnym panem nie będę już dobijać żadnego targu.

      Usuń
  6. Wyobrażam sobie, jakie musiałaś czuć napięcie przy wymianie kolejnych części. Jak snajper rozbrajający bombę. ( ꒪Д꒪)ノ
    Przykro mi, że spotkała Cię taka sytuacja, ale najgorsze w tym wszystkim jest chyba fakt, że zawiodłaś się na pośredniku.
    Jako maniaczka Sailor Moon, bardzo zazdroszczę Ci całej kolekcji. Oczywiście w tym pozytywnym sensie.
    Ja inwestuję w ubrania związane z sailorkami (。・ω・。)ノ♡

    http://cute-world-by-iris.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znalazłabym chyba lepszego określenia, zaiste bardzo prawdziwe^^'
      Tak, zawód na pośredniku był chyba z całej sytuacji najbardziej przykry i muszę przyznać, że postawił pod znakiem zapytania przyszłość mojej kolekcji.

      Właśnie przeczytałam recenzję sailorkowej bluzy, genialna:D

      Usuń
  7. No naprawdę szkoda, bo gdyby nie to, figurka mogłaby być świetna... Dlatego ja kupuję tylko i wyłącznie figmy. Tyle co się nasłuchałam o wadach w przypadku ruchomych figurek od Bandai i choćby zrobili postać, na której zależy mi okropnie, to się nie ugnę. ;P Niewarte to późniejszego rozczarowania. A te figurki wcale nie są tanie.
    Nie wiem, czy wiesz, ale Max Factory również wprowadził taki system wymiany dłoni u swoich figurek jak Bandai. Ja posiadając figmę Nagato, która jest wyposażona w takie stawy, muszę stwierdzić, że jest to świetne udogodnienie. Dłonie nie wypadają, wszystko się trzyma na swoim miejscu. Bandai, wiadomo, gorsza firma... Ale ci z Max Factory wiedzą, co robią i już czekam na Mutsu :D
    Jeszcze raz wyrazy współczucia, bo wadliwa figurka to naprawdę przykra sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Max Factory to zdecydowanie sprawdzona marka, ale nie miałam pojęcia, że wprowadzili takie samo rozwiązanie jak Bandai. Trudno się jednak dziwić, skoro posiadam w tej chwili jedynie trzy figurki typu figma i wszystkie są już dość wiekowe^^' Może uda mi się jednak zdobyć jeszcze kiedyś jakąś nowość:) Dzięki!

      Usuń
    2. No ja podobnie posiadam trzy, z czego dwie starsze. ;) Na bieżąco śledzę nowe poczynania Max Factory. :D Oczywiście, trzeba zwalczać ogień ogniem - za nieudaną figurkę trzeba kupić nową. I cóż z tego, że pieniądze na drzewach nie rosną, skoro te miniaturki są naprawdę urocze? ;D Życzę powodzenia w kompletowaniu sailorkowej serii (bo chyba nadal Bandai wypuszcza nowe figurki Sailorek, prawda..?). :)

      Usuń
    3. Zgadza się, zostały mi jeszcze do kupienia Tuxedo, Chibi Moon i Sailor Pluto, ale kto wie czy Bandai na tym poprzestanie:)

      Usuń
    4. To kolekcja musi wyglądać imponująco z taką ilością figurek Sailorek.
      Zapomniałam powiedzieć, że Max Factory ma w zwyczaju dodawać jeden taki zapasowy staw. Bandai mógłby robić to samo, zwłaszcza, że ta firma bierze się za takie serie, które cieszą się dużą popularnością. Dlaczego MF tego nie robi? Marketing to stanowczo nie moja działka. ;)

      Usuń
    5. Mój również, ale wydaje mi się, że Bandai może mieć wyłączność na sailorkowe figurki. Produkowali je już 20 lat temu, gdy Sailor Moon weszła na ekrany w postaci anime, tylko wówczas nie były to figurki ruchome. Chyba ogólnie tak jest, że poszczególne firmy muszą mieć zgodę na autora na produkcję takich gadżetów, a prawa autorskie można chyba sprzedać tylko jednemu producentowi, więc jeśli dana seria została zaklepana przez Bandai to Max Factory nie może się za nią wziąć i muszą szukać czegoś innego. Na szczęście wybór jest zawsze spory:)

      Usuń
  8. Bardzo przykra sprawa, zarówno z wadliwą figurką, jak i pośrednikiem. Zwłaszcza z tym drugim, jedna taka sytuacja może solidnie zniechęcić do kontynuowania podobnych transakcji.
    Tak odnośnie tej "zakochanej" twarzy - czy poszczególne wymienne części pasują tylko do jednej, konkretnej figurki, do której są dołączone? Jeśli dobrze pamiętam, Minako i Mako były mniej więcej równie "kochliwe", co Usagi. :P
    Swoją drogą okropnie podoba mi się to zdjęcie z "zakochaną" Usagi i Haruką. Gdyby były żywe to założę się, że przez myśl Haruki przeszłoby jedno wielkie "WTF?". XD

    CatiFrey

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że na chwilę obecną faktycznie mnie zniechęciła. Zastanawiam się teraz jaka przyszłość czeka moją kolekcję, bo jeśli chcę ją kontynuować to zdecydowanie muszę szukać innego pośrednika a na to czasu już praktycznie nie ma...

      Masz rację, twarze można wymieniać pomiędzy figurkami:) Co prawda są pewne detale jak kolczyki czy kamień w diademie, które trochę zdradzają, do której Sailorki powinna należeć twarz, ale na zdjęciach ciężko się czasem tego dopatrzeć, więc nie widzę problemu w takiej zamianie:D

      Dokładnie taki efekt chciałam uzyskać gdy robiłam to zdjęcie, cieszę się więc bardzo, że się udałoXD Dzięki!

      Usuń
  9. Przykra sytuacja z tą dłonią ;/ Ale poza tym jest śliczna ;3

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.