sobota, 21 marca 2015

Deer Nadia

Uprzedzając ewentualne wątpliwości - nie, w tytule nie ma błędu:> Jest to swoista gra słowna nawiązująca do motywu jelonka połączonego z główną atrakcją tej stylizacji - spódnicą Love Nadia od Bodyline. A gdzież ów motyw jelonka, spytacie. Na samym początku planowałam wyrazić go nieco mocniej za sprawą kołnierzyka Bambi z H&M, jednak po przymiarce wraz z całością przed lustrem stwierdziłam, że za dużo się za jego sprawą dzieje. Teraz jednak żałuję, że nie uwieczniłam stroju wraz z kołnierzykiem - cóż z tego, że mogło to wyglądać nieco kiczowato, skoro przynajmniej pod szyją nie byłoby wówczas tak pusto i biednie.
Stylizacja z kilku względów mi się nie podoba, jednak okazja do uwiecznienia jakiegokolwiek stroju jest w moim przypadku tak rzadka, że każde zdjęcia są na wagę złota. Postanowiłam zatem nie marudzić i mimo wszystko pokazać ten średnio udany twór. Najbardziej nie podobają mi się tutaj moje włosy. Zacznijmy od tego, że pomysł na stworzenie kreacji zrodził się w mojej głowie dość dawno temu, kiedy miałam w szafie jedynie trzy podstawowe elementy: wspominaną spódnicę, koszulę White Moon oraz wełnianą narzutkę. Zestawienie to bardzo przypadło mi do gustu, strój idealnie komponował się z moimi długimi wówczas i intensywnie rudymi włosami, jednak nie posiadałam żadnych innych pasujących dodatków, więc realizację pomysłu trzeba było odłożyć na później. Poszukiwania reszty ekwipunku jak widać trochę trwały, gdyż w międzyczasie zdążyłam zmienić fryzurę i muszę przyznać, że z krótkimi włosami ten zestaw nie prezentuje się nawet w połowie tak świetnie jak przed zmianą. Co więcej, zdjęcia te wykonane zostały jeszcze w trakcie zimowej sesji egzaminacyjnej, kiedy to nie miałam czasu ani głowy aby umówić wizytę u fryzjera, który zatroszczyłby się o moje odrosty. Na żywo naturalny kolor nie przebijał przez farbę aż tak bardzo i sądziłam, że spokojnie mogę z tym jeszcze poczekać, jednak na zdjęciach wygląda to koszmarnie. Od ostatniego razu fryzura zdążyła się także nieco wydłużyć i utraciła trochę ze swojej poprzedniej objętości, sama grzywka natomiast wyjątkowo mnie już denerwuje - wyraźnie tęskni ona do hime cut i bardzo stara się powrócić do prostej formy, a ja nie umiem jej w żaden sposób doprowadzić do porządku.
Strój ten miał być w moim zamyśle takim pierwszym, nieśmiałym krokiem w stronę mori girl. Czuję sympatię do tego stylu już od pewnego czasu, jednak moja szafa jest za bardzo urozmaicona, aby znaleźć w niej wystarczającą ilość podobnych przedmiotów, z których można by utworzyć kilka godnych uwagi warstw. Jedynymi rzeczami, które bez wątpienia pasują zarówno do siebie, jak i do całej koncepcji są spódnica i narzutka. Uważam to połączenie za jedno z lepszych jakie zdołałam kiedykolwiek wymyślić, niestety jak na złość akurat dla mnie nie jest to chyba najszczęśliwszy dobór kolorów. I chociaż moja obecna fryzura przypomina włosy widocznej na spódnicy Nadii to nijak nie mogę pozbyć się wrażenia, że cała kreacja zwyczajnie mi teraz nie pasuje. Dodatkowo, nie mając za bardzo innego wyjścia (i pomysłu) połączyłam wspominaną bazę stroju z białą koszulą i jasnymi rajstopami (które można lepiej obejrzeć w stylizacji "Victorian time!"), co moim zdaniem również nie do końca mi służy...
Pasek to kolejny pojedynczy element, który niezmiennie mi się podoba. Już sam w sobie stanowi jeden z moich ulubionych dodatków, a jego roślinne zdobienia idealnie komponują się z klimatami mori. Dodatkowo pasek pomógł mi skutecznie zaznaczyć talię - nałożenie wełnianej narzutki na spódnicę z wysokim stanem (który zamiast zwężać wręcz pogrubia) nie miałoby racji bytu gdyby nie on. Aby jeszcze choć o krok zbliżyć się do stylu mori girl przewiesiłam przez pasek małą, brązową sakiewkę. Pomysł wykorzystałam po raz pierwszy w stylizacji "Steampunkowa mięta" i nadal chętnie do niego wracam. W sakiewce zmieściłaby się mała ilość paszy, którą można by karmić jelonki podczas wędrówki po lesie:D
A skoro już o jelonku mowa - oto i on. Ten na górze, mały, niepozorny, na pierwszy rzut oka praktycznie niewidoczny. Był to do niedawna mój jedyny naszyjnik w rogatym klimacie, w dodatku trochę niepokojącym - w końcu mamy tu do czynienia z samą jelonkową czaszką. Bardzo tą ozdobę lubię, jest idealna na co dzień do mniej oficjalnych strojów, poza tym jakby nie patrzeć jest to również mój handmade. Z perspektywy czasu widzę jednak, że akurat w tej stylizacji o wiele lepiej sprawdziłby się inny, większy naszyjnik, w który zaopatrzyłam się dopiero niedawno. Co ciekawe, wcześniej nie miałam zamiaru go kupić właśnie ze względu na jego barokowy charakter. A teraz zakupiłam nawet dwa - jeden w kolorze antycznego złota, widoczny powyżej, drugi zaś srebrny. Czyżby moje upodobania znów kierowały się w stronę przepychu? Tak czy inaczej nie było sensu powtarzać zdjęć dla samej zmiany naszyjnika, jednak nic straconego - barokowe jelonki bez wątpienia jeszcze nie raz się u mnie pojawią. Chciałam też zwrócić uwagę na jakość samych zdjęć - pierwsze wykonane zostało w dniu fotografowania całej stylizacji, drugie zrobiłam wczoraj. Oto siła naturalnego wiosennego oświetlenia.
Jelonkowy motyw pojawia się także w formie pierścionka, równie drobnego co sam użyty w stylizacji naszyjnik. Jeśli mogę być tutaj z czegoś naprawdę dumna, to bez wątpienia będzie to kolor dobranej biżuterii - wszystkie elementy są dokładnie w tym samym odcieniu starego złota. Nie mogło zabraknąć biżuteryjnego akcentu również na głowie - moją niesubordynowaną grzywkę spięłam po jednej stronie spinką ozdobioną perełkami. Podobnie jak naszyjnik i pierścionek, ona również jest bardzo drobna i niestety słabo widoczna z daleka. A szkoda. Być może w przypadku innej fryzury i inaczej skomponowanego stroju cała biżuteria byłaby lepiej wyeksponowana, przez co można by ją bardziej docenić. Cóż, może następnym razem...

10 komentarzy:

  1. Marudź na włosy ile chcesz - a ja jestem zobligowana do napisania ci, że PIERWSZYM co rzuciło mi się w oczy, jeszcze zanim zaczęłam czytać notkę, jest to, jak świetnie ich odcień zgrał się z kolorem paska. "Intensywnie rude włosy" nie pasowałyby, no bo co, rudy z lawendą to czerwień z fioletem >D Czyli moim zdaniem jedna z gorszych kolorystycznych zbrodni niezależnie od tego, co być może lansują projektanci. No i dodatkowo, ostry rudy i mglista lawenda to nie jest to. Jest perfekcyjnie tak, jak jest.

    Ładnie ci też w takich jasnych kolorach; zanim zaczniesz narzekać na starość - nie słuchaj fałszywych pochlebców (młehehe), takie odcienie odmładzają. Podobnie jak uroczy, lekki zestaw. To nie nasza wina, że dorastałyśmy w czasach przed internetem i nie dane nam było zaopatrywać się w fikuśne rzeczy za młodu, a zamiast tego było nam dane żyć w dekadzie z najbrzydszą modą ever. I tak cud, że nasiąkając tym za młodu wyrosłyśmy na ludzi z dobrym gustem 8D

    W sumie z mori ta stylizacja by mi się nie skojarzyła, w mori widzę raczej z warstwy na warstwach i jeszcze raz warstwy. No ale, duh, nie jestem guru tej mody - i kogo w sumie obchodzi, jak w zależności od zmiany/usunięcia/dodania jednego elementu nazywają dany styl Japończycy? >D Choć, jak już miałabym strzelać, to może otome kei, z racji tego, że skojarzyłaś mi się trochę z taką panieneczką-pensjonareczką; bez przesłodzenia, ale nadal ślicznie i grzecznie. Czyli żądamy jelonowego kołnierzyka >D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, sama już nie wiem czy te moje kłaki tutaj pasują czy nie... Może po prostu bolą mnie te kilometrowe odrosty, a może już w ogóle znudził mi się obecny kolor (swoją drogą dość szybko, dopiero w wakacje rok by minął o_o). Albo to nie włosy, może coś innego mi tutaj nie pasuje, ale bladego pojęcia nie mam cóż to może być><

      >D Mnie też się zawsze wydawało, że taka kolorystyka odejmuje lat, ale zaczęłam w to wątpić podczas wybierania zdjęć do publikacji:q Nah, nie będę się już powtarzać odnośnie starości i kiepskiego dopasowania mojego wyglądu do uroczych i lekkich zestawów, sama siebie zaczynam już nudzić takimi tekstami. Trzeba korzystać póki człowiek jeszcze zmarszczek nie ma:q Do mojego gustu można mieć pewne wątpliwości (fiolet z czerwienią>D naprawdę nie widzę w tym nic złego, kojarzy mi się ze strojem Sailor Mars^^'), ale mam nadzieję, że tylko czasami^^'

      U mnie niestety ciężko o warstwy. Za mało mam różnych powłóczystych rzeczy, które można by ze sobą zestawić i faktycznie w tej stylizacji pod mori podchodzi chyba tylko narzutka, pasek i sakiewka:x Reszta jest raczej lolicia. O otome kei do tej pory nie słyszałam (ja zawsze jestem tak dobrze zorientowana;_;), ale z tego co znalazłam po Twojej sugestii przyznaję tutaj rację. Wychodzi na to, że większość moich dotychczasowych "lolicich" stylizacji to tak naprawdę otome kei:'D

      Usuń
  2. Właśnie mnie uświadomiłyście [Ty i Ra], że moje stroje, w których popylam na uczelnie, to też otome kei... ehh... jaki człowiek jest biedny jak żyje w nieświadomości xD ale w zasadzie lepiej się dowiedzieć późno niż wcale xD

    Co do włosów, to pasują tutaj w 100%. Tak jak powiedziała Ra, nie widzę tego zestawienia kolorystycznego z czerwonymi włosami, ewentualnie zmęczenie po występie dość mocno wdają mi się dzisiaj we znaki. Z tym kolorem wszystko jest tak, jak być powinno. Wszystko jest na swoim miejscu, a dodatkowo pasuje ten kolor do dodatków w postaci paska i sakiewki :) I błagam, przestań z tą starością... bo sama w depresje wpadnę xD

    Jeżeli chodzi o fakt, czy ten strój nadaje się pod mori czy nie, to powiem tak. Jak na początek, to się nadaje. Po za tym widziałam stroje mori, gdzie wcale dziewczyny nie miały bóg wie ile warstw ubrań, tylko mniej więcej tyle co u Ciebie. Kolorystycznie też pasuje, ponieważ mori to przede wszystkim naturalne kolory, a jasny fiolet występuje naturalnie [kwiaty]. Także motyw jelonka pasuje tutaj do mori. W zasadzie strój z Twojego postu pasuje i do mori kei i do otome kei :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdego dnia człowiek uczy się czegoś nowego:D

      Ja uświadomiłam sobie natomiast, że miałam już przecież stylizację z "czerwonymi" włosami i elementami fioletu w samym stroju:
      http://czteryporyumyslu.blogspot.com/2013/08/lavender.html
      I muszę przyznać, że wtedy bardziej mi się podobało - było bardziej wyraziście:D Teraz mam wrażenie, że zlewam się z tym jasnym kolorem, nie jestem nim już taka zachwycona jak w wakacje... No i nikt mi chyba nie powie, że te odrosty nie są koszmarneXD

      Cieszę się, że sam strój jako tako kojarzy się jednak z mori:) Nie wiem czy umiałabym stworzyć coś z większa ilością warstw:x

      Usuń
    2. Co nie? :D

      Rzeczywiście, ale w tej stylizacji masz dużo więcej fioletowych akcentów :) i jakoś takiej ilości fioletu nie widzę z czerwienią.
      Oj tam odrosty. Ja mam gorzej. Bo moje rude pasemka trzymały się całe 4 dni xD potem się zmyły do naturalnego blondu, a obecne brązowe [ok, jeszcze tydzień temu były ciemnobrązowe] obecnie są... w zasadzie to nawet nie wiem, co to za kolor... ni to jasny brąz, ni to karmel, ni to nie wiem co... tak, z moich włosów farba się spłukuje do naturalnego. Jaki kolor bym nie nałożyła na włosy... I weź tu pofarbuj człowieku włosy... no się nie da!

      Oj kojarzy się z mori kei jak najbardziej. Ja także bym miała problem by założyć większą ilość warstw, bo najzwyczajniej w świecie nie posiadam takich ubranek. A nawet jak bym posiadała, to bym miała problem z zestawieniem ich ze sobą hi hi.

      Usuń
    3. Racja, tam jednak było więcej bieli, fioletowa była jedynie spódnica, a jakby nie patrzeć jest to element garderoby oddalony nieco od głowy^^' Z moich strasznie szybko spierały się wszelkie odcienie rudości podchodzące pod czerwień właśnie, po kilku dniach kolor był intensywny jedynie na czubku głowy, a końce były typowo rude:x Moja fryzjerka twierdziła, że to przez moje zniszczone włosy (choć sama w ogóle nie zauważałam, żeby były w aż tak tragicznej kondycji o_o), miedzy innymi dlatego dałam się namówić na ich ścięcie i przy okazji na zmianę farby. Teraz jednak obecna już mi się znudziła i nie mam pojęcia co z tym zrobić:x

      Warstwy są o tyle problematyczne, że przede wszystkim trzeba je najpierw mieć z czego zrobić, a dodatkowo trzeba w nich dobrze wyglądać - oba warunki w moim przypadku są ciężkie do spełnienia^^'

      Usuń
  3. Matko, nie wierzę, że przegapiłam stylizację o tyle dni (ach ten brak laptopa) :'D

    Wyglądasz naprawdę świetnie :D Co więcej, w tym zestawieniu nabrałaś jakiegoś niezwykle dziewczęcego, młodzieńczego uroku (wyglądasz na jeszcze młodszą, niż zwykle). Świetny efekt, zazdroszczę strasznie i podejrzewam, że kryje się za tym magia jasnych kolorów! >D
    Moim pierwszym skojarzeniem było "ooo, Mori!" i widzę, że się nie pomyliłam. Genialne dobrane kolory, lajkuję mocno. Miło widzieć, że w Twojej szafie ciągle goszczą (lub gościły) jakieś lolicie elementy, które umiesz wykorzystać w oryginalny (nielolici) sposób.
    Bardzo podoba mi się dobrana biżuteria ♥ Pomysł z sakiewką także przypadł mi do gustu: faktycznie można w niej przechowywać paszę dla jelonków, a wracając ze spaceru można zbierać leśne zioła :D
    Trochę szkoda, że nie uwieczniłaś zestawu z kołnierzykiem, myślę że całość wyglądałaby bardzo ciekawie. Na przyszłość, korzystając z tego, że robisz zdjęcia w domu, zrób próbnie parę fotek z jakimś dodatkowym elementem, co do którego masz wątpliwości i rzuć fotkę na bloga w ramach ciekawostki - bardzo chętnie zobaczyłabym zestaw z i bez jelonkowego kołnierzyka :)
    Co do jelonkowych akcentów, to niemal natychmiast zauważyłam Twoje ciemnobrązowe, sarnie oczy (przynajmniej na takie wyglądają na zdjęciach). Przedostatnie zdjęcie urzekło mnie niezwykle, czysta słodycz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem nie jest to stylizacja wyjątkowo wysokich lotów, więc nic się nie stało^^'

      Niektórzy twierdzą, że wyglądam na osobę grubo po trzydziestce, więc skoro tutaj jest trochę młodziej to mam nadzieję, że wreszcie zbliżyłam się do tego, co faktycznie widnieje w mojej metryceXD W każdym razie dziękuję za miłe słowa, choć mnie osobiście nadal coś w tym całym obrazku nie pasuje... Podobnie jest z włosami - w wakacje byłam zachwycona, a teraz mam wrażenie, że moja twarz się z nimi zlewa._. Matko i córko, nie umiem sama siebie rzetelnie ocenić w kwestii wyglądu, tragedia:'D

      Z tymi zdjęciami niestety cały czas jest u mnie problem. Wykonywanie ich za pomocą samowyzwalacza odpada (z niewiadomych przyczyn mój aparat nie łapie wówczas ostrości), więc zarówno w plenerze jak i w domu potrzebuję pomocy. Wszystko zwykle robione jest w pośpiechu i rzadko trafia się okazja, żeby coś powtórzyć. Na początku nie planowałam w ogóle publikować tych zdjęć mając nadzieję, że jednak uda się uwiecznić strój w poprawionej wersji (i z kołnierzykiem), ale niestety okazja się już nie trafiła.

      A to ciekawe, moje oczy są w gruncie rzeczy zielone, ale faktycznie jest to dość osobliwy, ciemny odcień zieleni (schlebiam sobie czasem twierdząc, że jest to kolor starych jodłowych igieł, nawiązując w ten sposób do pewnego uroczego utworu R+>D), a ponieważ moje oczka są małe to z daleka i przy słabym świetne mogą wydawać się brązowe lub wręcz czarne. Jednak koncepcja sarnich oczu również bardzo mi się spodobała, ponownie za sprawą R+. Mają oni w swoim repertuarze także piosnkę opowiadająca o polowaniu na sarnę, a taką sarenką zdecydowanie mogę być>D

      Bardzo się cieszę, że mimo wszystko stylizacja skojarzyła Ci się z mori i że zarówno połączenie kolorystyczne jak i dobór biżuterii okazał się trafny:)

      Usuń
  4. Moja pierwsza myśl: 'O, jak uroczo!' <3 xD
    Cudna jelonkowa biżuteria, zazdroszczę! Mam bardzo podobną narzutkę do Twojej, tylko jest jasno beżowa - marzy mi się dopracowanie stylizacji z nią, ale jedyna czarna sukienka, do jakiej pasuje mieści mały puff. :/
    Silme - mori girl, super! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, jeśli można jeszcze tak pomyśleć o mojej stylizacji to chyba nie jest źleXD
      Z małym puffem też można sporo działać:D W końcu czy ja tutaj mam bezę pod spódnicą? Ba, ja nawet od jakiegoś czasu nie jestem już fanką typowo loliciego puffu:)
      Dzięki^^

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.