czwartek, 5 lutego 2015

Metamorfoza pewnego pierścionka

Jako, że jestem obecnie w trakcie sesji chwilowo zabraknie długich postów z przerażającą ilością tekstu. Jednak aby uniknąć zbyt dużej przerwy w pisaniu postanowiłam pokazać co zrobiłam z tym oto uroczym pierścionkiem o nazwie "Teapot" pochodzącym ze sklepu Restyle.
Imbryk jest w moim posiadaniu od maja ubiegłego roku i jego szczegółową recenzję przeczytać można ***TUTAJ***.  Po dziś dzień uważam, że jest on wyjątkowo piękny, jednak w trakcie użytkowania wyszło na jaw kilka mankamentów. Być może jest to po prostu kwestia mojego braku przyzwyczajenia do dużych pierścionków, czy też pierścionków w ogóle (jak wspominałam w recenzji antycznej szafy zaczęłam je regularnie nosić dopiero od niedawna), ale fakt faktem, że Teapot miał tendencję do przechylania się na palcu w jedną bądź drugą stronę (i jak się później przekonacie wcale nie jest to kwestia zbyt luźnej obrączki), a także nie raz zdarzyło mi się nim o coś zahaczyć czy nawet uderzyć (na szczęście bez żadnych przykrych konsekwencji). Bardzo mi to przeszkadzało, zwłaszcza w codziennych używaniu pierścionka, aż w końcu doszłam do wniosku, że nigdy się do takiego stanu rzeczy nie przyzwyczaję.
Nawet jeśli były to tylko moje subiektywne odczucia, pierścionek okazał się zbyt ciężki i niewygodny. Przestałam nosić go do codziennych strojów bojąc się, że kiedyś go przypadkiem zniszczę lub zniszczę coś innego z jego pomocą. Nie chciałam się jednak czajnika pozbywać - co to to nie, za bardzo go lubię, a teraz, odkąd Restyle wycofało cały swój poprzedni biżuteryjny asortyment taki imbryczek to prawdziwy skarb. Coś trzeba jednak było zrobić, aby pierścionek nie leżał jedynie bezczynnie w szkatułce. Postanowiłam go więc nieco... "przerobić">D
OFF WITH ITS HEAD!8D
Z pomocą młotka i dłuta - dwóch jakże subtelnych narzędzi, które każda kobieta powinna mieć w domu błyskawicznie oddzieliłam imbryk od obrączki. W teorii operacja wydawała się nieco ryzykowna, byłam więc naprawdę zaskoczona w jak szybki i łatwy sposób udało mi się osiągnąć zamierzony cel. Wystarczyło dosłownie jedno uderzenie obucha w precyzyjnie umieszczone dłuto, nie musiałam nawet przykładać szczególnie dużej siły (zresztą nie miałam nawet takiego zamiaru, nie chciałam niczego zniekształcić), aby pierścionek rozpadł się na dwie części.
Co więcej, rozpadł się niczym jabłko rozkrojone nożem na pół - obie części rozdzielone zostały dokładnie w miejscu fabrycznego połączenia. Nie wiem jednak ile z tego sukcesu przypisywać moim niezwykłym umiejętnościom manualnym, a ile samej budowie pierścionka. Jak widać został on "złożony" na zasadzie klucza dopasowanego do zamka (ach, te biochemiczne naleciałości>D), a następnie w tymże miejscu zespawany. Mocowanie nie mogło być wyjątkowo solidne, skoro jedno uderzenie moich wątłych ramion uzbrojonych w domowe narzędzia zadziałało niemal z chirurgiczną precyzją. Potwierdza to tylko moje wcześniejsze obawy, że pewnego dnia podczas normalnego użytkowania pierścionek mógł się sam rozlecieć.
Podczas planowania całego przedsięwzięcia z góry założyłam pewne straty - byłam wręcz pewna, że dekapitacja pierścionka dosłownie wymaga ofiary w postaci samej obrączki. Najgorszy scenariusz zakładał, że trzeba ją będzie niemal całkiem zniszczyć, aby uwolnić imbryk. A tu proszę, obyło się bez tragedii i jako bonus za pomyślnie przeprowadzoną operację otrzymałam "nowy" pierścionek z kwiecistym motywem. Dopiero teraz widać, jaka obrączka sama w sobie jest ładna. Ślad po mocowaniu czajnika na szczęście nie ma żadnych ostrych krawędzi, z powodzeniem można ją więc nosić samodzielnie, na co dzień i od święta. Teraz pierścionek nareszcie jest lekki, nie będzie się co chwila przekrzywiał ani o nic zahaczał.
Nie zapominajmy jednak, że od samego początku chodziło przede wszystkim o miniaturowy imbryczek. On również nie ucierpiał w żaden sposób podczas przeprowadzanego zabiegu i jest w pełni gotowy do dalszych działań. A teraz są one już dziecinnie proste, od tej chwili sam projekt dzbanka wszystko mi ułatwia, a ja muszę dodać jeszcze tylko jedna małą rzecz...
...czyli drobny łańcuszek, który przewlekłam bezpośrednio przez ucho czajniczka. I voila! Pierścionek zmienił się w naszyjnik. Na spodzie imbryka pozostał co prawda wypukły bolec od połączenia z obrączką, jednak nie trzeba się tym w ogóle przejmować, on także nie posiada ani jednej ostrej krawędzi, nie zaczepia więc o ubrania i jest na tyle mały, że dzbanek może bez problemu opierać się o dekolt czy stać o własnych siłach na półce. Ubytek koloru na spodzie również nie rzuca się w oczy, a za jakiś czas zamaskuję go srebrnym lakierem do paznokci.
Na koniec szybkie porównanie przerobionego przeze mnie pierścionka z oryginalnym wisiorkiem "Teapot" (pełna recenzja ***TUTAJ***). Już na pierwszy rzut oka widać, że "nowy" naszyjnik, choć znacznie mniejszy, posiada o wiele ładniejsze i lepiej wykonane ornamenty niż oryginalna zawieszka od kompletu. Dodatkowo łańcuszek przewieszony przez ucho czajniczka zapewnia bardziej stabilne noszenie ozdoby niż wypadająca rączka dużego imbryka. I w końcu zorientowany w płaszczyźnie pionowej mały dzbanek o wiele lepiej prezentuje się na szyi, zaś wisiorek zawieszony poziomo wyraźnie odstaje i potrzebuje dłuższego łańcuszka aby można go było w ogóle nosić. Wszystkie argumenty przemawiały na korzyść nowego naszyjnika, postanowiłam więc pożegnać się z oryginalnym, sprawiającym problemy imbrykiem.
Nie mogłam sobie również odmówić zestawienia naszyjnika z sukienką, która jako pierwsza przyszła mi na myśl - Judgement Day JSK od Surface Spell. Jest to moja pierwsza JSK ze srebrnymi elementami, do których wszelkie srebrne naszyjniki będą wyśmienicie pasować. Nowe wcielenie imbryczka znajdzie zastosowanie zarówno w tym, jak i w wielu innych strojach.
A cóż wy, moi drodzy czytelnicy, sądzicie o tej metamorfozie? Podjęłam słuszną decyzję dając pierścionkowi "Teapot" drugie życie czy też dopuściłam się karygodnej profanacji?>D

10 komentarzy:

  1. Jestem za, ślicznie tak wygląda! Zazdroszczę Ci tych imbryczków, tak żałuję, że już nie ma ich na restajlu. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może jeszcze kiedyś wrócą do Restyle. Sama miałam ochotę na jeszcze jeden pierścionek z poprzedniej oferty, więc trzymam za to kciuki. A obecna biżuteria moim skromnym zdaniem jest okropna... Bardzo lubię klimaty steampunkowe, ale te wszystkie maksymalnie kiczowate błyskotki mnie po prostu odstraszają.

      Usuń
  2. DIY or die ! >D Najlepiej jest mieć za jednym (dosłownie >D) zamachem dwie rzeczy, toteż podjęłaś słuszną decyzję, daję lajka >D

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wierzę! Dosłownie dzień czy dwa temu kupiłam od Dex wisior z ristajla (uszkodzony oczywiście) z myślą o małym DIY, które (o ile wyjdzie) także chcę zaprezentować na blogu >D
    Myślę, że pomysł ze zrobieniem wisiorka jest bardzo dobry. Ostatnio miałam okazję przekonać się na własnej skórze, że tak duże konstrukcje na palcu są okrutnie niepraktyczne (zamówiłam gdzieś na ebayu pierścionek-filiżankę w kolorze starego złota, która okazała się być gigantem niczym Twój teapot).
    Taka mała refleksja: cóż jest lepszego, niż łyk aromatycznej herbatki prosto z imbryka, podczas "Judgment Day"? >D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, wygląda na to, że nie pierwszy i nie ostatni raz przychodzą nam do głowy podobne pomysły w podobnym czasie^^' Jestem bardzo ciekawa o jakim wisiorku mowa i co postanowiłaś z niego wyczarować.
      Mimo wszystko pierścionek-filiżanka brzmi bajecznieD: Mam nadzieję, że wkrótce będzie go można u Ciebie podziwiać.
      Haha, naturalnie, nic tak nie odpręża jak łyk herbatki doprawionej szczyptą końca świata:D Swoją drogą fajnie by było kiedyś zrobić taką twinową stylówę, skoro już obie mamy swój własny "Judgment Day" oraz słabość do filiżankowo-imbrykowych ozdób^^

      Usuń
  4. To była dobra decyzja, nie tylko ze wzgledow estetycznych, ale kadm + rączki, które sa dosc potliwym miejscem na ciele czlowieka to niezbyt dobry zestaw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nawet zapomniałam o tej całej aferze z kadmem D: Mam przecież jeszcze drugi pierścionek "Antique keyhole", który noszę znacznie częściej (o innej biżuterii z Restyle nie wspominając). Jednak do tej pory nie zaobserwowałam u siebie żadnych niepokojących objawów od częstego używania pierścionka, mam więc nadzieję, że kadmu jest w nim za mało, by spowodować zatrucie ostre, czy nawet przewlekłe.

      Usuń
  5. http://olx.pl/oferta/sukienka-lolitta-goth-CID87-ID8PS3P.html#a5a24502b1
    Zgłaszam kolejną kradzież zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie sądziłam, że to zdjęcie będzie jeszcze gdzieś w internetach:D
      Nie jestem pewna, czy uda mi się coś z tym zrobić, nie miałam do tej pory styczności z olx, ale dzięki za zgłoszenie:)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.