Imbryk jest w moim posiadaniu od maja ubiegłego roku i jego szczegółową recenzję przeczytać można ***TUTAJ***. Po dziś dzień uważam, że jest on wyjątkowo piękny, jednak w trakcie użytkowania wyszło na jaw kilka mankamentów. Być może jest to po prostu kwestia mojego braku przyzwyczajenia do dużych pierścionków, czy też pierścionków w ogóle (jak wspominałam w recenzji antycznej szafy zaczęłam je regularnie nosić dopiero od niedawna), ale fakt faktem, że Teapot miał tendencję do przechylania się na palcu w jedną bądź drugą stronę (i jak się później przekonacie wcale nie jest to kwestia zbyt luźnej obrączki), a także nie raz zdarzyło mi się nim o coś zahaczyć czy nawet uderzyć (na szczęście bez żadnych przykrych konsekwencji). Bardzo mi to przeszkadzało, zwłaszcza w codziennych używaniu pierścionka, aż w końcu doszłam do wniosku, że nigdy się do takiego stanu rzeczy nie przyzwyczaję.
Nawet jeśli były to tylko moje subiektywne odczucia, pierścionek okazał się zbyt ciężki i niewygodny. Przestałam nosić go do codziennych strojów bojąc się, że kiedyś go przypadkiem zniszczę lub zniszczę coś innego z jego pomocą. Nie chciałam się jednak czajnika pozbywać - co to to nie, za bardzo go lubię, a teraz, odkąd Restyle wycofało cały swój poprzedni biżuteryjny asortyment taki imbryczek to prawdziwy skarb. Coś trzeba jednak było zrobić, aby pierścionek nie leżał jedynie bezczynnie w szkatułce. Postanowiłam go więc nieco... "przerobić">D
OFF WITH ITS HEAD!8D |
Co więcej, rozpadł się niczym jabłko rozkrojone nożem na pół - obie części rozdzielone zostały dokładnie w miejscu fabrycznego połączenia. Nie wiem jednak ile z tego sukcesu przypisywać moim niezwykłym umiejętnościom manualnym, a ile samej budowie pierścionka. Jak widać został on "złożony" na zasadzie klucza dopasowanego do zamka (ach, te biochemiczne naleciałości>D), a następnie w tymże miejscu zespawany. Mocowanie nie mogło być wyjątkowo solidne, skoro jedno uderzenie moich wątłych ramion uzbrojonych w domowe narzędzia zadziałało niemal z chirurgiczną precyzją. Potwierdza to tylko moje wcześniejsze obawy, że pewnego dnia podczas normalnego użytkowania pierścionek mógł się sam rozlecieć.
Podczas planowania całego przedsięwzięcia z góry założyłam pewne straty - byłam wręcz pewna, że dekapitacja pierścionka dosłownie wymaga ofiary w postaci samej obrączki. Najgorszy scenariusz zakładał, że trzeba ją będzie niemal całkiem zniszczyć, aby uwolnić imbryk. A tu proszę, obyło się bez tragedii i jako bonus za pomyślnie przeprowadzoną operację otrzymałam "nowy" pierścionek z kwiecistym motywem. Dopiero teraz widać, jaka obrączka sama w sobie jest ładna. Ślad po mocowaniu czajnika na szczęście nie ma żadnych ostrych krawędzi, z powodzeniem można ją więc nosić samodzielnie, na co dzień i od święta. Teraz pierścionek nareszcie jest lekki, nie będzie się co chwila przekrzywiał ani o nic zahaczał.
Nie zapominajmy jednak, że od samego początku chodziło przede wszystkim o miniaturowy imbryczek. On również nie ucierpiał w żaden sposób podczas przeprowadzanego zabiegu i jest w pełni gotowy do dalszych działań. A teraz są one już dziecinnie proste, od tej chwili sam projekt dzbanka wszystko mi ułatwia, a ja muszę dodać jeszcze tylko jedna małą rzecz...
...czyli drobny łańcuszek, który przewlekłam bezpośrednio przez ucho czajniczka. I voila! Pierścionek zmienił się w naszyjnik. Na spodzie imbryka pozostał co prawda wypukły bolec od połączenia z obrączką, jednak nie trzeba się tym w ogóle przejmować, on także nie posiada ani jednej ostrej krawędzi, nie zaczepia więc o ubrania i jest na tyle mały, że dzbanek może bez problemu opierać się o dekolt czy stać o własnych siłach na półce. Ubytek koloru na spodzie również nie rzuca się w oczy, a za jakiś czas zamaskuję go srebrnym lakierem do paznokci.
Na koniec szybkie porównanie przerobionego przeze mnie pierścionka z oryginalnym wisiorkiem "Teapot" (pełna recenzja ***TUTAJ***). Już na pierwszy rzut oka widać, że "nowy" naszyjnik, choć znacznie mniejszy, posiada o wiele ładniejsze i lepiej wykonane ornamenty niż oryginalna zawieszka od kompletu. Dodatkowo łańcuszek przewieszony przez ucho czajniczka zapewnia bardziej stabilne noszenie ozdoby niż wypadająca rączka dużego imbryka. I w końcu zorientowany w płaszczyźnie pionowej mały dzbanek o wiele lepiej prezentuje się na szyi, zaś wisiorek zawieszony poziomo wyraźnie odstaje i potrzebuje dłuższego łańcuszka aby można go było w ogóle nosić. Wszystkie argumenty przemawiały na korzyść nowego naszyjnika, postanowiłam więc pożegnać się z oryginalnym, sprawiającym problemy imbrykiem.
Nie mogłam sobie również odmówić zestawienia naszyjnika z sukienką, która jako pierwsza przyszła mi na myśl - Judgement Day JSK od Surface Spell. Jest to moja pierwsza JSK ze srebrnymi elementami, do których wszelkie srebrne naszyjniki będą wyśmienicie pasować. Nowe wcielenie imbryczka znajdzie zastosowanie zarówno w tym, jak i w wielu innych strojach.
A cóż wy, moi drodzy czytelnicy, sądzicie o tej metamorfozie? Podjęłam słuszną decyzję dając pierścionkowi "Teapot" drugie życie czy też dopuściłam się karygodnej profanacji?>D
Jestem za, ślicznie tak wygląda! Zazdroszczę Ci tych imbryczków, tak żałuję, że już nie ma ich na restajlu. ;-;
OdpowiedzUsuńByć może jeszcze kiedyś wrócą do Restyle. Sama miałam ochotę na jeszcze jeden pierścionek z poprzedniej oferty, więc trzymam za to kciuki. A obecna biżuteria moim skromnym zdaniem jest okropna... Bardzo lubię klimaty steampunkowe, ale te wszystkie maksymalnie kiczowate błyskotki mnie po prostu odstraszają.
UsuńDIY or die ! >D Najlepiej jest mieć za jednym (dosłownie >D) zamachem dwie rzeczy, toteż podjęłaś słuszną decyzję, daję lajka >D
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńNo nie wierzę! Dosłownie dzień czy dwa temu kupiłam od Dex wisior z ristajla (uszkodzony oczywiście) z myślą o małym DIY, które (o ile wyjdzie) także chcę zaprezentować na blogu >D
OdpowiedzUsuńMyślę, że pomysł ze zrobieniem wisiorka jest bardzo dobry. Ostatnio miałam okazję przekonać się na własnej skórze, że tak duże konstrukcje na palcu są okrutnie niepraktyczne (zamówiłam gdzieś na ebayu pierścionek-filiżankę w kolorze starego złota, która okazała się być gigantem niczym Twój teapot).
Taka mała refleksja: cóż jest lepszego, niż łyk aromatycznej herbatki prosto z imbryka, podczas "Judgment Day"? >D
No cóż, wygląda na to, że nie pierwszy i nie ostatni raz przychodzą nam do głowy podobne pomysły w podobnym czasie^^' Jestem bardzo ciekawa o jakim wisiorku mowa i co postanowiłaś z niego wyczarować.
UsuńMimo wszystko pierścionek-filiżanka brzmi bajecznieD: Mam nadzieję, że wkrótce będzie go można u Ciebie podziwiać.
Haha, naturalnie, nic tak nie odpręża jak łyk herbatki doprawionej szczyptą końca świata:D Swoją drogą fajnie by było kiedyś zrobić taką twinową stylówę, skoro już obie mamy swój własny "Judgment Day" oraz słabość do filiżankowo-imbrykowych ozdób^^
To była dobra decyzja, nie tylko ze wzgledow estetycznych, ale kadm + rączki, które sa dosc potliwym miejscem na ciele czlowieka to niezbyt dobry zestaw
OdpowiedzUsuńJuż nawet zapomniałam o tej całej aferze z kadmem D: Mam przecież jeszcze drugi pierścionek "Antique keyhole", który noszę znacznie częściej (o innej biżuterii z Restyle nie wspominając). Jednak do tej pory nie zaobserwowałam u siebie żadnych niepokojących objawów od częstego używania pierścionka, mam więc nadzieję, że kadmu jest w nim za mało, by spowodować zatrucie ostre, czy nawet przewlekłe.
Usuńhttp://olx.pl/oferta/sukienka-lolitta-goth-CID87-ID8PS3P.html#a5a24502b1
OdpowiedzUsuńZgłaszam kolejną kradzież zdjęcia
O, nie sądziłam, że to zdjęcie będzie jeszcze gdzieś w internetach:D
UsuńNie jestem pewna, czy uda mi się coś z tym zrobić, nie miałam do tej pory styczności z olx, ale dzięki za zgłoszenie:)