sobota, 6 września 2014

Krad Lanrete Phantom of the Opera JSK

Wróciłam i mam dla was recenzję czegoś niezwykle pięknego - "Phantom of the Opera JSK" od Krad Lanrete. Na chwilę obecną jest to jedna z ciekawszych sukienek w mojej szafie, robi wrażenie na równi z aksamitami "The Voice of Music Violin JSK" Kidsyoyo oraz "Emperor and the Nightingale JSK" Infanty. Wyroby Krad Lanrete mają to do siebie, że jeśli nie uda się ich zarezerwować w odpowiednim czasie (lub wybrać z pozostawionych po procesie rezerwacji "resztek") to istnieją niewielkie szanse na ich zdobycie. A jednak mnie udało się kupić sukienkę z drugiej ręki, w dodatku w naszym pięknym kraju.
Miało to miejsce jeszcze w czerwcu, a ja do tej pory cieszę się z tej niespodziewanej transakcji jak dziecko. I chociaż sukienka została zdobyta z drugiej ręki to jest dosłownie nowa, o czym zresztą za chwilę się przekonacie. Okazja zakupu JSK pojawiła się również w idealnym momencie, gdyż sukienka jest wprost stworzona do letniej pogody. Miałam więc okazję nacieszyć się nią przez całe wakacje by teraz przystąpić do napisania rzetelnej recenzji.
Na wstępie warto zauważyć, że sukienka ma klasyczny i bardzo proporcjonalny krój. Mimo tego, że kupiłam ją z drugiej ręki i moje wymiary nie były brane pod uwagę w czasie produkcji, to jest ona idealnej długości oraz - co najważniejsze - ma talię we właściwym miejscu. Nie muszę chyba przypominać tragedii, którą otrzymałam od St. Tears w postaci "Magic Academy Library JSK". Była szyta specjalnie dla mnie, a nie dość, że okazała się za krótka to jeszcze talia wylądowała tuż pod biustem. Zaś "używany" Phantom to zupełnie inna bajka. Wniosek z tego jest jeden - Krad Lanrete ma bardzo rozsądną rozmiarówkę, przyjazną zachodnim klientkom. Do tego każdą z zamówionych rzeczy można dostosować do swoich potrzeb podczas procesu "rezerwacji". W kwestii wymiarów są naprawdę godni zaufania, bardziej niż St. Tears.
Kolejną rzeczą, która od razu rzuca się w oczy jest bardzo harmonijny układ JSK - stonowana, wręcz skromna górna część doskonale równoważy i uzupełnia bogaty print na dole. Jedynymi ozdobami widniejącymi u góry sukienki są czarne taśmy gipiurowe oraz symetryczne falbanki wykonane z delikatnej ażurowej tkaniny. Wszystko zostało przyszyte bardzo starannie. Te same taśmy zdobią również szerokie, wygodne ramiączka, w które JSK została wyposażona. Zewnętrzne krawędzie ramiączek, jak również brzeg dekoltu obszyte są także inną, drobniejszą taśmą. Całość wygląda niezwykle subtelnie i elegancko. Nie ma tutaj mowy o przeładowaniu ozdobnikami, co jest bardzo w moim guście i niezwykle mnie cieszy. Kolejny punkt dla Krad Lanrete. Jedyną niedogodnością może być fakt, że delikatna taśma stanie się niemal niewidoczna w połączeniu z czarną koszulą. Na szczęście nie jest to jedyne możliwe połączenie.
Sukienka zapinana jest oczywiście na zamek błyskawiczny. Został on wszyty w tak idealny sposób, że po zapięciu jest on w zasadzie niewidoczny, co nie wpływa jednocześnie na jego funkcjonowanie - działa bez zarzutu. Dodatkowo przy górnej krawędzi umieszczona została mała haftka ułatwiająca płynne zapinanie ekspresu i zapobiegająca ewentualnemu odstawaniu brzegów sukienki w sytuacji, gdyby w pośpiechu zamek nie został do końca zapięty.
I chociaż srebrna haftka bardzo się odznacza na czarnym materiale, miejsce jej przyszycia sprawia, że również jest zupełnie niewidoczna po założeniu sukienki. Jest jeszcze jedna ciekawostka dotycząca zamka błyskawicznego, którą zauważyłam dopiero po powieszeniu sukienki w szafie, a mianowicie ekspres znajduje się po lewej stronie - zupełnie odwrotnie niż w przypadku wszystkich moich pozostałych sukienek i spódnic. Jedną rzeczą, która również ma zamek wszyty w ten sposób jest spódnica "Love Nadia" z Bodyline. Czy ma to jakieś znaczenie? Szczerze mówiąc nie wiem. Mogę was natomiast zapewnić, że - choć jestem praworęczna - nie widzę jakiegoś wyjątkowego udogodnienia przy zapinaniu tej JSK, tak samo jak nie widziałam do tej pory żadnych utrudnień przy zapinaniu innych sukienek z ekspresem po stronie prawej.
No dobrze, zostawmy bzdury i powróćmy do konkretów. Z tyłu sukienki nie mogło oczywiście zabraknąć elementu o nazwie shirring. Każdy już zapewne orientuje się cóż to takiego jest, ot po prostu drobne gumki wszyte w materiał, tworzące z niego swoistą harmonijkę, która w razie potrzeby pozwala lepiej dopasować górę kiecki do sylwetki. Być może sukienki o gładkich "plecach", pozbawione tego wynalazku prezentują się znacznie bardziej estetycznie, jednak wówczas muszą być koniecznie uszyte na dokładną miarę, bowiem każda niezgodność w centymetrach taką sukienkę dyskwalifikuje (jak też się stało z moją JSK od St. Tears). Osobiście bardzo lubię shirring, szczególnie w połączeniu z wiązaniem gorsetowym - daje on gwarancję, że ewentualne drobne zmiany wagi nie uczynią sukienki za ciasną lub zbyt luźną.
Szerokie, obszyte dwoma rodzajami ozdobnej taśmy ramiączka mają pewien ciekawy detal. Jak się okazuje nie są one na stałe przyszyte do sukienki, lecz właśnie w okolicach shirringu posiadają dwie materiałowe haftki mocujące parę srebrnych guzików. W ten właśnie sposób ramiączka trzymają się na miejscu. Doceniam innowacyjne podejście projektantów, którzy pomyśleli o tym, aby każda klientka mogła indywidualnie dostosować długość ramiączek do swoich potrzeb dzięki zwykłemu przeszyciu guzików. Sama jednak miałam na początku wątpliwości, czy takie "mobilne" rozwiązanie okaże się wystarczająco stabilne podczas noszenia sukienki oraz przechowywania jej na wieszaku. Planowałam nawet przyszycie ramiączek.
Ostatecznie zrezygnowałam jednak z tego pomysłu, było mi strasznie szkoda pozbywać się tych pięknych, srebrnych guzików. Nie są to w końcu ot jakieś tam zwykłe guziki, jakich pełno w pierwszej lepszej pasmanterii. Nie dość, że zostały idealnie dopasowane kolorystycznie do printu, to jeszcze posiadają przepiękny motyw w postaci okazałego kwiatu lub też słońca (obie wersje wyjątkowo do mnie przemawiają♥). Uwielbiam takie detale! Od razu widać, że były wyprodukowane specjalnie dla Krad Lanrete. Guziki zostały również bardzo solidnie przyszyte srebrną nicią i choć nie sądzę, by którykolwiek mógł się niespodziewanie zgubić to producent był na tyle miły, że dorzucił jeden zapasowy na wszelki wypadek. Kolejny plus!
Zapasowy guzik nie był jedynym dodatkiem fabrycznie dołączonym do JSK. Chwilę temu pisałam, że bardzo lubię shirring, szczególnie w asyście wiązania gorsetowego. Z początku wydawać by się mogło, że ta sukienka jest go pozbawiona, a jednak po bliższych oględzinach zauważyć można małe, materiałowe haftki po bokach shirringu, dokładnie takie same, jak te przytrzymujące srebrne guziki. Tym razem służą jednak do przewleczenia atłasowej wstążki, która znajdowała się nadal w oryginalnym opakowaniu. To właśnie miałam na myśli na samym początku - sukienka trafiła do mnie co prawda z drugiej ręki, jednak zarówno jej stan jak i fabrycznie zapakowane dodatki świadczą o tym, że nie była w ogóle używana.
Jest to również zgodne z informacją, którą podała poprzednia właścicielka oraz z ceną, jaką za sukienkę zapłaciłam. Stanowiła ona niemal równowartość ceny sklepowej i moim zdaniem była to jak najbardziej uczciwa oferta - JSK jest po prostu nowa w każdym calu, a zdobycie tego modelu w takim stanie i po tak długim czasie od rezerwacji na terenie naszego kraju graniczyło niemal z cudem. Sukienka okazała się zdecydowanie warta tych pieniędzy. Ale czas najwyższy bym ponownie zeszła na ziemię. Powyżej widać gotowe już wiązanie gorsetowe.
Sądzę, że temat górnej części JSK został już w zupełności wyczerpany, czas najwyższy zejść nie tyle na ziemię, co po prostu na dół. Dół sukienki jest rzecz jasna bardzo pięknie rozkloszowany. Nie za mocno, nie ma więc sensu upychać pod spodem bardzo puchatej petticoat, jednak również nie za słabo - wszystko przygotowane zostało tak, aby nadać sukience mój ulubiony, klasyczny kształt litery A. Dokładnie taki, jak pokazuje to zdjęcie sklepowe (przy okazji warto dodać, że zdjęcia Krad Lanrete to jedne z nielicznych, które są niemal w 100% zgodne z rzeczywistością). Równomierne udrapowanie materiału sprawia również, że całość idealnie się układa. Dolna krawędź ozdobiona została równie pięknie udrapowaną, szeroką falbaną.
Zajrzyjmy zatem dalej i podnieśmy pierwszą warstwę. Zanim jednak przejdę do samego materiału, chciałabym powiedzieć słów kilka o podszewce. Rozpoczyna się ona na wysokości poprzecznej taśmy gipiurowej w górnej części JSK, idzie przez całą jej długość i kończy tuż powyżej dolnej krawędzi sukienki. Wykonana została z czarnego szyfonu. Nie spotkałam się do tej pory z szyfonową podszewką w żadnej z moich dotychczasowych sukienek i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z takiego rozwiązania. Jest niezwykle lekka, nie obciąża delikatnej konstrukcji JSK i podkreśla fakt, że całość jest idealna do noszenia w lecie.
Podnieśmy zatem drugą warstwę w postaci lekkiej jak piórko podszewki i przyjrzyjmy się bliżej głównemu materiałowi o lekkim satynowym połysku. Dawno temu zauważyłam (choć nie mam pewności, czy jest to obserwacja do końca słuszna), że w lolicim środowisku panuje ogólny wstręt do błyszczących materiałów, którego mówiąc szczerze nie rozumiem. Oczywiście, sztuczny poliestrowy materiał o typowo tandetnym połysku godzien jest pożałowania, jednak subtelny odblask satyny to już zupełnie co innego. Nie mam pojęcia jak można pogardzić tak szlachetnie prezentującym się materiałem. Co prawda jest on wyjątkowo cienki, najlepszym na to dowodem jest print przebijający na drugą stronę. Użyto go jednak nie bez powodu - JSK stworzona została specjalnie z myślą o sezonie letnim i osobiście nie wyobrażam sobie lepszego wyboru. Natomiast jego połączenie z szyfonową podszewką, która - choć sama w sobie transparentna - stanowi idealne tło dla zwiewnej tkaniny, było po prostu strzałem w dziesiątkę.
I w końcu nadszedł czas na sam print, główną ozdobę "Phantom of the Opera JSK". Sposób, w jaki go wykonano jest jednak dość osobliwy. Nie wiem czy jest to wystarczająco widoczne na moim zdjęciu, jednak z bardzo bliskiej odległości wzór wygląda, jakby ktoś wziął srebrny, brokatowy "gel pen" i za jego pomocą naniósł projekt fragment po fragmencie na satynowy materiał. O ile się nie mylę w ten sam sposób wykonano wzór na innej sukience Krad Lanrete "Le Mariage de Bourgogne JSK". Jest to kolejna rzecz tuż po podszewce, z jaką jeszcze nigdy się nie spotkałam i powiedzieć muszę, że czuję się zafascynowana. Z jednej strony przemknęła mi przez myśl drobna obawa związana z tym, jak taki print znosić będzie pranie.
Z drugiej nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wzór faktycznie wygląda jakby został naniesiony ręcznie przy pomocy farby, niczym posrebrzany inicjał w średniowiecznej księdze. Jest w nim coś tak osobliwego, że aż odbiera mowę. Moje podejrzenia potęguje zresztą obecność błędów - dosłownie dwóch małych, okrągłych plamek wyglądających niczym krople nadmiaru farby, które opadły z pędzla gdy ten zawisł nad materiałem. I nie traktuję ich jako strasznych faili, które psują wygląd całej sukienki. Wręcz przeciwnie, są tak małe, że nie sposób zwrócić na nie uwagę podczas noszenia. W moich oczach sprawiają, że JSK staje się na swój sposób unikatowa i podtrzymują wspomnianą romantyczną, naiwną wizję o ręcznie namalowanym princie.
Sama konstrukcja wzoru jest zresztą równie romantyczna co moje rozważania na temat jego powstania. Na samej górze rozpoczyna się on drobnymi, unoszącymi się w przestrzeni różanymi bukietami, które zdają się opadać na rozwieszoną przez całą szerokość sukienki zasłonę. Jest ona obficie udrapowana, ozdobiona frędzlami oraz większymi różyczkami i stanowi górne obramowanie głównego motywu, który uzasadnia nazwę sukienki. Dolną ramę stanowi drobniejszy motyw nawiązujący do delikatnej koronki, ponownie zdobiony różami. Nie mogło oczywiście zabraknąć wizerunku klepsydry - symbolu Krad Lanrete.
Czyż mój watermark nie wpasował się tutaj idealnie?>D
A to już główny, powtarzający się motyw w pełnej krasie - pozornie chaotycznie rozrzucone elementy nawiązujące do słynnego musicalu pt.: "Upiór w Operze". Znajdziemy tutaj elementy charakterystyczne, takie jak maska - symbol tytułowego Upiora, skrzypce i strony z nutami nawiązujące do wszechobecnego tematu muzyki, staromodną lampę, która umożliwiała wędrówkę podziemiami Opery, gdzie ukrywał się główny bohater, a także lustro, które jest albo stłuczone albo odbija fałdy kurtyny, pióro z kałamarzem, róże, łańcuchy, kokardy oraz... berło Czarodziejki z Księżyca?._. Być może wy uświadomicie mi cóż to jest za cudo, widać za słabo znam historię Upiora aby się domyślić. Wszystko to spięte jest opisywaną już górną i dolną wstęgą. Print jest moim zdaniem zjawiskowy i oczywiście nie mogłam odmówić sobie pokazania z bliska kilku zapierających dech w piersiach szczegółów:
Na sam koniec chciałam pokazać kilka zdjęć ilustrujących moją pierwszą myśl tuż po obejrzeniu srebrzystego printu na nowo przybyłej sukience - jej połączenie z naszyjnikiem Arweny, Evenstar. Nie jest on jedynym przykładem biżuterii, którą zamierzam nosić do tej sukienki, jednak nie sposób nie przyznać, że jest to połączenie najbardziej efektowne♥
Czy naprawdę potrzebne są jeszcze jakiekolwiek słowa podsumowania? Sukienka jest niezwykle piękna, pozbawiona nadmiaru ozdób, fantastycznie skrojona i doskonale prezentuje się na sylwetce. Print wykonany został może i nieco nietypową techniką, a sam materiał klasyfikuje sukienkę jako typowo letnią, jednak mnie żadna z tych uwag nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - druga nawet cieszy. Kolejna, po "Rosa Aroma JSK" od Rose Melody, zwiewna kiecka w czarnym kolorze zdecydowanie urozmaici moją letnią, do tej pory całkowicie jasną garderobę. Z zakupu jestem nie tyle bardzo zadowolona, co po prostu szczęśliwa. Za sprawą "Phantom of the Opera JSK" zapałałam miłością do wyrobów Krad Lanrete, do ich wzornictwa, detali, klasycznych, pozbawionych przesady projektów i starannego wykonania każdego produktu. Moja pierwsza sukienka tej firmy zdecydowanie nie będzie ostatnią.

18 komentarzy:

  1. Mnie sukienka bardzo się podoba, fajnie, że wysyłają dobre produkty. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, sądzę, że w kwestii jakości i rozmiarówki można im zdecydowanie zaufać:)

      Usuń
  2. to nie berło, to uchwyt od maski :) może nawiązywać do Upiora, ale także do kostiumu Christine z maskarady:
    http://media.tumblr.com/tumblr_m2b74a2MsT1qkzucf.png
    http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/62/6e/7b/626e7bcd02feddedfac564ace616ca62.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie nie chodziło o uchwyt od maski http://s26.postimg.org/l06vm3kll/039.jpg
      tylko o tą ciekawostkę http://s26.postimg.org/6v12kabk9/040.jpg
      Co to jest i jak się ma do Upiora?:o

      Usuń
    2. Widzę, że jednak się nie dowiem. Szkoda.

      Usuń
    3. pardon, nie zawsze pamiętam, żeby zaglądać do swoich komentarzy na blogach.
      przyznam, że nie bardzo mam pomysł O: raczej nie odnosi się wprost do żadnego z elementów musicalu, kojarzy mi się tylko z batutą (ale wtedy skrzydełka by przeszkadzały), albo z laską Czerwonej Śmierci (ale to trochę przymałe...), ewentualnie z którymś fantem z leża Upiora.

      Usuń
    4. Być może niepotrzebnie starałam się zinterpretować wszystkie elementy printu w dosłownym odniesieniu do musicalu, a owa "magiczna pałeczka" to po prostu wynik nadmiernej fantazji ludzi z Krad Lanrete. W każdym razie dzięki za odpowiedź. Miło, że wpadłaś ponownie:)

      Usuń
  3. Print znosi jakiekolwiek pranie fatalnie i po dwoch umyciach praktycznie nic z niego nie zostaje, a to co zostaje ma zoltawy odcien. A guziki sa paskudnie przyszyte. Jak dla mnie ta kiecka to bubel, w dodatku zupełnie nie wygląda jak na zdjęciu, gdzie material nie wygladal na przeswitujacy (pytalam sie mojego SS z jakiego to materialu, i dostal wiadomosc od sklepu ze bawełna XDDDD haha gdzie?) w dodatku ten poliester z ktorego to jest uszyte wcale nie jest wysokogatunkowym materialem, ale to juz kwestia gustu. A to ze musialam czekac na nia 6 miesiecy wcale mi humoru nie poprawiło.
    Jedyny plus tego barachła jest taki, ze sie nie gniecie i mozna wziac na podroz do walizki i nie wygladac jakby kiecke wyszarpywalo sie psu z gardła. Jakby kosztowała mnie 200 a nie 600 zl to pewnie bym jej tak nie nienawidzila, ale krad u mnie po tym zakupie nie istnieje ze wzgledu na: zawyzanie ceny, straszny czas oczekiwania i robienie w konia klientow. just.no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli pranie odpadaXD Guziki są moim zdaniem przyszyte ot jak każde inne guziki:o A widywałam i przyszyte gorzej. Materiał bawełną zdecydowanie nie jest. Nie jest też satyną, ale na moje laickie oko ma satynowy połysk i jest ok. Czymkolwiek by nie był, moim zdaniem sprawdza się w upały, a dzięki podszewce wcale tak nie prześwituje. 600 zł? Ja dałam 400, no ale wiadomo kiecka z drugiej ręki, brak pośrednika, brak wysyłki z daleka itd. Mówiąc szczerze na Twoich zdjęciach w ogóle tej nienawiści nie widać:) Ja z tych samych powodów przekreśliłam St. Tears za kraciastą kieckę, którą teraz Ty nosisz - i gdzie tu sprawiedliwość?XD

      Usuń
    2. no wlasnie dzisiaj ja pralam z nadzieja ze brokat juz calkiem od niej odpadl, to wrzucilam do wanny tez inne rzeczy.
      Wszystko.się.sprarkli.jak.Edward. Liczyłam ze po kilkunastu praniach i princie ktory jest juz prawie calkiem niewidoczny nie ma szans zeby jakis brokat na tym sie utrzymal. Bylam w błędzie.

      Wiesz co kiedys napisalam bardzo angry recenzje tej kiecki i wlasciwie ubieram ją albo na po domu, albo jak jestem w Niemczech i wiem ze bedzie kserowanie, bo moze kserokopiarka mi wybuchnac na kiece, a wybuch czarnego przykrylby ladnie ten print od 7 bolesci, a guziki mi tez odpadly z tych ramiaczek jakos w pierwszym tygodniu uzytkowania. Generalnie ona jest u mnie spisana na straty :D
      Sprzedalam kraciasta, bo byla za gruba (w sensie za gruby material) i to z zyskiem, kocham lacemarket.

      Usuń
    3. żeby nie było, że kantuje: http://i58.tinypic.com/oirnyd.jpg :O

      Usuń
    4. Zdaje się, że na zdjęciu jest fragment tego lustra, czy co to tam jest - nie dziwię się, że takie drobne linie się spierają, ale dla mnie nawet tutaj print nie wygląda źle:'D Wręcz przeciwnie, doszłam do wniosku, że jeśli się w końcu zacznie spierać to będzie wyglądał bardziej antycznie>8D I będzie się bardziej nadawał na co dzień, czy właśnie do chodzenia po domuXD Cóż, mamy po prostu inne podejście do sprawy, a ja najwyraźniej tak się upoiłam faktem, że mam w szafie coś z Krada, że widzę żadnych wad:'D
      Ty zły człowieku, a ode mnie kupiłaś ją za grosze>D

      Usuń
  4. Piękna sukienka, ale widząc recenzję Boro sama powstrzymałam się od jej kupna :x
    Na szczęście z tego co kojarzę jesteś osobą bardzo dbającą o ubrania. Myślę, że sukienka posłuży Ci dobrze i uraczysz nas niejedną stylizacją :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się z recenzją Boro nie zgadzam, ale wiadomo, każdy ma własne priorytety i pod ich kątem daną rzecz ocenia:) Sukienkę zdążyłam już przetestować i póki co nic z niej nie odpada, a ponieważ nadaje się ona jedynie na lato to i nie będę jej nadmiernie eksploatować w ciągu roku. Powinna zatem trochę pożyć. A ze stylizacjami niestety jest krucho - nie mam fotografa. Będą więc jak zwykle rzadko, tylko wtedy gdy akurat będzie okazja aby zrobić jakieś szybkie fotki. Albo wrócę do słit foci sprzed lustra:x

      Usuń
  5. Znalazłam aukcję gdzie ktoś używa Twoich zdjęć. Tak mi się wydaję http://allegro.pl/czarna-sukienka-hm-gothic-szyfon-mgielka-m-38-i4577916314.html
    AniMetaLady

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.