sobota, 7 czerwca 2014

Victorian shoes (Bordello WHIMSEY-115) by Pleaser

Mój prezent urodzinowy - cudowne buty marki Bordello (czyli bądź co bądź spod znaku Pleaser) wzorowane na wiktoriańskich trzewikach. Model ten marzył mi się już od co najmniej stu lat, jednak wówczas najbardziej podobała mi się wersja w intensywnie czerwonym kolorze. Na szczęście z czasem moje spojrzenie na odzież uległo pewnej zmianie i gdy nareszcie mogłam sobie na te buty pozwolić rozsądnie przygarnęłam klasyczną i uniwersalną krecią czerń.
Buty zamawiane były za pośrednictwem sklepu Gothic Dream. Oczywiście zakupu należało dokonać odpowiednio wcześnie, gdyż przewidywany czas dostawy zza oceanu był dość długi. Na pewno znalazłoby się kilka innych, zagranicznych sklepów, w których można zdobyć te buty taniej, jednak moje doświadczenia z samodzielnym zamawianiem rzeczy z zagranicy są różne, a w przypadku tego zakupu zdecydowanie wolałam, aby ktoś inny wyręczył mnie w pilnowaniu przesyłki i załatwianiu ewentualnych kłopotów, których mogła przysporzyć. A skoro w takim układzie płacę nie tylko za sam produkt, ale również za usługę z nim związaną to cena jest moim zdaniem adekwatna. Tym bardziej, że Centrum Zamówień Indywidualnych sklepu działa naprawdę bez zarzutu i jestem bardzo zadowolona z ich roli jako polskiego pośrednika.
Trochę inaczej ma się sprawa z samym Bordello, a konkretnie z ich bardzo niejednoznaczną rozmiarówką. W dobraniu właściwego rozmiaru obuwia klientom pomóc ma ta oto tabela, którą pozwoliłam sobie zapożyczyć ze strony producenta. Mnie interesował rozmiar 39, jednak jak widzicie nie przewidziano takowego w owej tabeli. A ponieważ zakupów sprowadzanych na specjalne życzenie nie można zwrócić, wybór właściwego rozmiaru był w tym przypadku kwestią życia lub śmierci. Po konsultacji z obsługa sklepu Gothic Dream zdecydowałam się na amerykańską 9/europejskie 40 o długości wkładki 25,4 cm (moje stopy mają niecałe 25 cm). Było to również zgodne z poradą umieszczoną przez producenta nad samą tabelą.
Jakież było moje zdziwienie, gdy po otworzeniu paczki znalazłam na pudełku następujące oznaczenie: amerykański rozmiar 9 odpowiadający europejskiemu 39 (którego nie było w tabeli) i długości wkładki 26,3 cm! Przez chwilę zrobiło mi się naprawdę gorąco... Na szczęście szybko wyszło na jaw, że moje buty nie mają ani 26,3 ani nawet 25,4, a równe 25 cm długości wkładki i pasują na mnie jak ulał. Nie mam pojęcia skąd takie pozbawione sensu rozbieżności pomiędzy tabelą a pudełkiem, chyba po to aby zapewnić klientom dodatkowe emocje. Najważniejsze jednak, że moja para okazała się ostatecznie taka, jak być powinna.
Warto zwrócić uwagę również na samo pudełko, które bez wątpienia cieszy oko. Wielka szkoda, że na podróż po naszym pięknym kraju zapakowane zostało jedynie w szary papier i żelazny uścisk pana kuriera trochę je uszkodził. I choć Gothic Dream sprawdziło się idealnie w roli pośrednika pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi, to przygotowanie paczki na kontakt z rodzimą firmą kurierską już trochę im nie wyszło. Na szczęście (po raz kolejny) sama zawartość wyszła z tego bez najmniejszego szwanku, lecz pudełka trochę jednak żal.
Same buty nie spoczywały natomiast bezpośrednio na dnie pudełka, lecz zapakowane zostały przez producenta w osobne materiałowe "oddychające" woreczki. Stanowiły one dodatkowe zabezpieczenie w podróży, a teraz ułatwią przechowywanie butów. Za to duży plus.
Tak natomiast prezentują się trzewiki zaraz po wyjęciu z opakowania. Mimo, że jest to obuwie z wyższą cholewką producent nie dołączył do nich żadnego prawidła, jedynie noski zostały jako tako zabezpieczone przez ewentualnym zgnieceniem. Nie uważam jednak tego za niedopatrzenie, gdyż buty zdecydowanie lepiej mieszczą się w pudełku "na płasko" i taka też forma była dogodniejsza w transporcie. Do zdjęć natomiast postarałam się o własne prawidła.
Jednak zanim buty doprowadzone zostaną do właściwych kształtów zerknijmy na nie jeszcze od spodu. Zarówno podeszwa jak i fleki są standardowe, nie wyróżniają się niczym szczególnym. Niestety nie sprawdzają się na śliskich powierzchniach, podczas pierwszego spaceru po mieszkaniu nie czułam się w nich zbyt pewnie stąpając po kafelkach w przedpokoju. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż buty tej firmy przeznaczone są przede wszystkim do występów scenicznych jak pokazy burleski, więc podeszwa powinna być dostosowana do gładkiego (mniej lub bardziej scenicznego) podłoża. Niemniej ja na żadną scenę się nie wybieram, a miejskie chodniki nie powinny być dla tej podeszwy szczególnym wyzwaniem.
A oto i trzewiczki w pełnej krasie, usztywnione przy pomocy sporej ilości wzorzystego papieru. Już w tej chwili widać, jak pięknie zostały wyprofilowane, zwłaszcza jeśli chodzi o kostkę i łydkę. Warto także zwrócić uwagę - zwłaszcza przy następnych zdjęciach - na elegancką lamówkę w kolorze nieco jaśniejszym od właściwego materiału, którą wykończone zostały zarówno krawędzie cholewki jak i każdego pojedynczego paska. Trzeba przyznać, że obuwie wykonano w niezwykle staranny sposób, można to zauważyć już na pierwszy rzut oka.
Materiał, z którego powstała wierzchnia część obuwia umieściłabym gdzieś pomiędzy aksamitem a zamszem. Włos jest krótki, sprężysty, pod odpowiednim kontem widać charakterystyczny, mieniący się odblask. Właśnie dlatego na samym początku recenzji użyłam sformułowania "krecia czerń" - materiał bardzo przypomina krecie futerko. Niestety ma tendencję do "zbierania" wszelkich kłaczków. Na szczęście, jako właścicielka długowłosego kota i kilku aksamitnych rzeczy, jestem zawsze uzbrojona w rolkę do ubrań rodem z IKEA.
Współczesna wersja wiktoriańskich butów wzbogacona została o wynalazek, który wcale nie jest taki nowy, jak mogłoby się wydawać. W końcu zamek błyskawiczny służył do zapinania butów już w latach 90 XIX wieku. Trzeba jednak przyznać, że forma znana nam obecnie jest znacznie bardziej wygodna w użyciu i ciężko wyobrazić sobie wysokie buty pozbawione zamka.
Sam zamek został bardzo starannie wszyty, działa również bez zarzutu. Jest co prawda dość masywny i odznacza się na tle głębokiej czerni materiału, jednak użycie delikatniejszego ekspresu do zapinania obuwia mogłoby się skończyć katastrofą. Tuż pod zamkiem znajduje się mała "zakładka", będąca przedłużeniem wewnętrznej wyściółki butów. Dzięki niej możemy mieć pewność, że podczas manewrowania zamkiem nie przytniemy sobie rajstop.
Wewnętrzna część butów wysłana została materiałem imitującym miękką skórę. Materiał w widoczny sposób kontrastuje z zewnętrzną aksamitną czernią - jest beżowego koloru i posiada przepiękny, misterny wzór. Mnie osobiście przywodzi on na myśl staromodną tapetę z roślinnym motywem, która mogłaby wyjść spod ręki Williama Morrisa. Warto zwrócić również uwagę na fakt, że pięty wewnątrz obuwia są dodatkowo (i bardzo skutecznie) usztywnione.
Obcasy są małe, zgrabne i co najważniejsze stabilne. Ich wielkość została idealnie dobrana - są na tyle wysokie, aby świetnie wyszczuplać nogi i na tyle niskie, by chodzenie w butach było komfortowe a osoby o nieprzeciętnym wzroście (jak ja) nie będą wyglądać w nich jak giganci. Zdziwił mnie natomiast fakt, że są one w całości (pomijając oczywiście fleki) pokryte aksamitnym materiałem. Jest to co prawda zgodne z projektem ich wiktoriańskiego protoplasty, jednak dyskwalifikuje buty w kwestii codziennego użytku. Ubytki w materiale mogą pojawić się bardzo szybko, a obcas jest niestety miejscem gdzie będą najlepiej widoczne.
Wspominałam wcześniej o pięknie wyprofilowanej łydce i kostce, a teraz także o obcasie, który wyszczupla nogi. Wszystko to prawda, o ile patrzymy na buty z profilu. Perspektywa nieco się zmienia, gdy obrócimy je en face. Trudno dopatrzyć się tutaj jakiegokolwiek wyprofilowania, podkreślenia kostki czy łydki - trzeba mieć naprawdę chudziutkie nogi aby wyglądały one dobrze w tych butach od tej konkretnej strony. Ja niestety takich nóg nie posiadam.
Jednak chude nogi to tylko połowa sukcesu. Liczne paseczki, stanowiące główną ozdobę trzewików, są dość luźno przymocowane i słabo przylegają niezależnie od rozmiaru obuwia oraz samych nóg. Nie ma żadnego sposobu, aby je poprawić i w efekcie buty marszczą się w kilku miejscach, zwłaszcza w okolicach kostki, co jest najbardziej widoczne właśnie od przodu. I to mimo dobrania odpowiedniego rozmiaru. Można mieć zatem nogi niczym zapałki, a buty i tak nie będą leżały idealnie. Byłoby to możliwe jedynie przy wykonaniu ich na miarę.
Pięty nie są jedynym obszarem, który został dodatkowo usztywniony. Ta sama sytuacja ma miejsce w przypadku uroczych, migdałowych nosków. Zresztą cała "mokasynowa" część butów, czyli to, co pozostanie nam po odcięciu wysokiej cholewki, jest usztywniona - widać to zwłaszcza na wcześniejszych zdjęciach bez prawideł. Jednak producent poświęcił szczególną uwagę piętom i noskom, co daje nam pewność, że buty nigdy nie ulegną odkształceniu. Noski przyozdobione zostały także małymi, bardzo wdzięcznie uformowanymi kokardkami.
I w końcu przechodzimy do pasków - największej atrakcji tych trzewików. Paski są zarówno zjawiskowe jak i nieco problematyczne. Jednak zanim o problemach, przedstawię na początek kilka faktów. Choć stworzone zostały zdecydowanie w celach ozdobnych, paski nie są przyszytymi na stałe atrapami. Na miejscu przytrzymują je małe okrągłe guziki, zamocowane na ukrytych gumkach. Odradzam jednak wszelkich prób odpinania pasków - guzików wbrew pozorom nie wykonano z plastiku, ale z metalu pokrytego hojną warstwą miękkiego tworzywa i są one dość delikatne. Wystarczyła chwila nieuwagi i na gładkiej, połyskliwej powierzchni pojawił się odcisk mojego paznokcia, który niestety nie chce teraz zniknąć. Guziki są zatem kolejnym elementem, na który trzeba bardzo uważać podczas noszenia obuwia.
Na szczęście obecność zamka błyskawicznego oszczędza nam konieczności manewrowania licznymi paskami. Ukryte pod nimi gumki miały nie tylko utrzymywać guziki na miejscu, jak również dopasowywać się do kształtu nóg. Niestety mój problem polega na tym, że stopy mam może i długie lecz za to bardzo szczupłe. W moim przypadku gumki, zamiast rozciągać, powinny się raczej kurczyć aby paski lepiej przylegały. Nie jest to jednak fizycznie możliwe, podobnie jak przeszycie samych guzików - wspomniane gumki również to uniemożliwiają. I tak, mimo dobrania idealnego rozmiaru butów, paski w kilku miejscach wyraźnie odstają do moich nóg. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się z tym pogodzić i nauczyć pozować w taki sposób, aby buty na zdjęciach prezentowały się z tej lepszej strony.
Słowo "whimsy" przetłumaczyć można jako "kaprys" i faktycznie zakup butów spowodowany był głównie nieodpartą chęcią posiadania ich w mojej szafie. Chęcią, która toczyła mój umysł od dawna, a urodziny, które w tym roku osiągnęły już status poważnego jubileuszu, były wprost idealnym pretekstem. Byłam więc tym bardziej zaskoczona gdy odkryłam, że trzewiki są niebywale wygodne i nawet nieco śliska podeszwa nie może zaburzyć komfortu wynikającego z ich noszenia. Mimo to nie zamierzam używać ich na co dzień, nie tylko dlatego, że nie widzę siebie biegnącej w nich do autobusu o 7 rano. Przede wszystkim boję się zbyt szybkiego zniszczenia obuwia, a jak dowodzi ta recenzja okazji do tego jest co niemiara. Strach ten towarzyszy mi jednak przy każdym nowym zakupie i z czasem mija, a rzecz raz "ochrzczona" jest później używana coraz częściej, więc kto wie... Póki co na pewno będę z nich często korzystać do zdjęć, gdyż zdecydowanie największą zaletą tych butów jest ich niezaprzeczalne piękno. Gdziekolwiek się pojawią, niosą ze sobą klimat mojej ulubionej epoki.

10 komentarzy:

  1. O, jakie śliczne! :) A zapięć od pasków nie można przesunąć, żeby idealnie pasowały na nogę? Wydaje mi się, że dało by się coś takiego zrobić, tylko tak, żeby ich nie zniszczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie mam pojęcia jak tego dokonać. Guziki przymocowane są do gumek, a gumki wszyte między aksamit a eko-skórę. Musiałabym wyciąć gumki i przeszyć same guziki, ale zwykłą igłą nie przebiję się przez dwie warstwy takich materiałów...

      Usuń
  2. Sariel też ma te butki. Ona też narzekała na odstawanie w łydkach i najzwyczajniej w świecie poprzeszywała guziki, więc nie wiem, gdzie widzisz problem w zrobieniu tego samego ze swoim egzemplarzem D:
    Że już nie wspomnę, że i mi się one marzą od czasu, kiedy je zobaczyłam lata temu w internecie XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie od dziś wiadomo, że Sariel jest bardziej zdolna niż ja. Mnie akurat w łydkach nic nie odstaje, bo łydy to ja mam wielkie>D Znacznie gorzej jest w kostkach i przy samych stopach. Guziki przymocowane są do gumek, a te z kolei zostały wszyte pomiędzy dwie warstwy materiału - nie mam pojęcia jak je przeszyć bez pomocy szewca:x Zwykłą igłą nie da rady (dość ich już połamałam przy znacznie prostszych operacjach).

      Usuń
  3. Chyba najładniejsza para butów jaką
    w życiu widziałam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę uwierzyć, kolejna rzecz na którą sama czaję się od dłuższego czasu, ale pieniążków mi szkoda :'D

    Buty są naprawdę piękne, ale chyba właśnie oficjalnie zrezygnowałam z ich zakupu. Na moich kościstych nogach odstawałyby pewnie jak kalosze, a perspektywa przeszywania guziczków tak jak zrobiła to Sariel wcale mnie nie przekonuje. Obawiam się, że buty zaczną się wtedy dziwnie układać, paski będą się przesuwały lub co gorsza zaczną uwierać. Nie chciałabym też kupić butów dobrych jedynie na specjalne wyjścia, bo moje "idę tylko na spacer" czasem kończy się stwierdzeniem "ale co ja robię na grillu i dlaczego moja szyfonowa koszula właśnie macza się w musztardzie" :'D Materiał wygląda na niezwykle delikatny i bałabym się, że już po pierwszym wyjściu buty miałyby nieładnie zagnieciony meszek od jakiegoś obtarcia D:
    Nic jednak nie zmieni faktu, że są po prostu przepiękne. Będę o nich śnić, będę do nich wzdychać. Na Twoich nogach prezentują się bardzo dobrze. Czekam na stylizacje i chyba już wiem, która sukienka pójdzie na pierwszy ogień :D

    P.S. Może to głupia sugestia, ale może zamiast przeszywać guziczki lepiej byłoby zwęzić dziurki? Tzn zaszyć je od strony zewnętrznej tak, żeby dziurka zmniejszyła się i w efekcie przesunęła guziczek bardziej do środka? Nie wiem czy się jasno wyraziłam, ale wydaje mi się, że w ten sposób można zwęzić pasek o jakieś pół centymetra, zawsze to coś :x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te buty to już chyba taki klasyk, że znajdują się na liście życzeń niemal każdej dziewoi lubiącej odzież alternatywną:)

      Przyznaję, że do ostatniej chwili zastanawiałam się, czy aby na pewno ich zakup nie będzie pozbawiony sensu - dla mnie są to (niestety?) buty jedynie na specjalne wyjścia. Na chwilę obecną panicznie wręcz boję się choćby najmniejszego zadrapania, które mogłoby się na nich pojawić. I również nie jestem przekonana co do przeszywania guzików, nawet jeśli w moim przypadku dotyczyłoby to jedynie kilku pasków. Co do prezencji butów na moich nogach - pokazałam tutaj po prostu zmyślnie zrobione zdjęcia. Gdybym stanęła w nich na podłodze przodem do aparatu nie byłoby już tak pięknie, buty marszczą się w kostkach, a paski w okolicy stóp wyraźnie odstają. Jedynie moje wielkie łydy dają radę, pierwszy raz w życiu się na coś przydały>p

      Szczerze mówiąc mimo wszystko mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z zakupu tych butów. Tak jak pisałam w notce, moim zdaniem będą się one prezentować znacznie lepiej na szczupłych nogach, a Twoje pełne detali stylizacje odwróciłyby uwagę od ewentualnych problemów z paskami.

      Sugestia wcale nie jest głupia, po jej przeczytaniu wyjęłam buty z pudełka i zaczęłam sprawdzać, czy byłabym w stanie przeprowadzić jaką operację. Jednak incydent z zadrapaniem jednego guzika podczas lekkomyślnej próby odpięcia pasków sprawił, że na jakiś czas zaprzestanę jakiegokolwiek majstrowania przy trzewikach><'

      Usuń
    2. Zmyślnie robione zdjęcia powiadasz? Nawet jeśli, to buty i tak wyglądają na Tobie zacnie. Ostatecznie podczas prezentowania stylizacji okaże się, czy rzeczywiście aż tak odstają jak piszesz :>

      Obawiam się, że przed zakupem butów powstrzymuje mnie nie tyle kwestia odstawania pasków lub ich złego układania się, co fakt, że pewnie miałabym trudności z chodzeniem w nich. Z tego co piszesz, powinnam dla siebie zamówić rozmiar większe niż sama kupiłaś (czyli coś koło 26 cm). Paski byłyby pewnie te dodatkowe parę milimetrów szersze, a nie oszukujmy się: żadne buty powyżej kostki nie pasują na mnie (oprócz szytych na miarę). Buty pewnie zsuwałyby mi się z nogi podczas chodzenia, stopa przesuwała by się w nich, zero stabilności D: Chodziłabym w nich pewnie jak kot, któremu ktoś okręcił czymś łapki D:
      No i fakt, że musiałabym się bawić w zwężanie pasków... nie, za duże ryzyko jak na takie pieniądze :<
      Może kiedyś zagadam do szewca, ciekawe ile zażyczyłby sobie za uszycie podobnych :'D

      Usuń
    3. O tak, wtedy nadejdzie dla mnie dzień sądu i na pewno nie jedna osoba będzie chętna aby mi napisać, jak fatalnie w tych butach wyglądam>D Ale póki co nie myślę o foceniu żadnych stylizacji, tylko leżę pod książkami i notatkami umierając z gorąca:q

      Buty na miarę to świetna myśl (nadal zapominam, że istnieje taka możliwość:x), będą nie tylko lepiej dopasowane, ale także można zlecić wykonanie z lepszego materiału, bardziej odpornego na warunki zewnętrzne. "Steam Band Boots" od Classical Puppets zostały wykonane ze skóry i nawet zastanawiałam się nad ich zakupem zamiast Whimsey, jednak są one niższe niż buty Bordello (tak przynajmniej sądzę po mniejszej ilości pasków) i niestety niedostępne w czerni. Niemniej oba modele mogą spokojnie posłużyć za wzór przy zamówieniu na miarę.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.