sobota, 21 czerwca 2014

Bandai S.H.Figuarts Sailor Venus 20th anniversary figure

Wieść niesie, że dzisiejszej nocy wypada Święto Kupały - słowiańskie święto miłości o zdecydowanie starszej i bogatszej tradycji, niż czysto komercyjne amerykańskie Walentynki. Idealny moment aby zaprezentować wojowniczkę w mundurku z planety Wenus.
Sailor Venus przybyła do mnie w kwietniu, jako czwarta figurka z serii S.H.Figuarts od Bandai, zaraz po Sailor Moon, Mercury i Mars. Z racji tego, że jest to kolejna recenzja zawierająca wiele podobnych elementów, nie mam zamiaru się powtarzać i rozwodzić nad szczegółami, tylko od razu przechodzę do konkretów. Pudełko, jak zwykle, z charakterystyczną grafiką i kolorami odpowiadającymi danej bohaterce. Nie mogło się obyć bez logo producenta oraz Toei Animation, a także podpowiedzi w jakich pozach można figurkę ustawiać.
Zwróćcie proszę uwagę na grafikę znajdującą się po środku tylnej ścianki pudełka. Sailor Venus stoi tutaj w pozie, którą kończy się jej transformacja. Będę do niej nawiązywać jeszcze pod koniec notki, abyście mogli zauważyć pewną "drobną" różnicę. O tym jednak w swoim czasie.
Pierwszym dodatkiem, dołączonym do figurki jest oczywiście charakterystyczny stojak w kształcie serca. Uchwyt i ramię działają dokładnie w taki sam sposób, jak w przypadku wszystkich wcześniejszych figurek i zostały dokładnie opisane ***tutaj***. Uwagę warto zwrócić natomiast na nazwę i symbol Czarodziejki z Wenus, naniesione na podstawkę.
W poprzedniej recenzji, dotyczącej Sailor Mars narzekałam na bardzo ubogą ilość dodatków, które producent dołączył do figurki. W przypadku Wenus zdecydowanie nie można być pod tym względem rozczarowanym. Najważniejszy jest oczywiście biały kot Artemis, wierny towarzysz Minako i druga połówka czarnej kotki Luny. Obie kocie figurki wykonane zostały z tego samego modelu (choć różnią się "makijażem"), mają ruchomą głowę oraz ogon.
Luna nareszcie doczekała się swojego męża:q Jestem bardzo ciekawa, czy Bandai wyprodukuje również figurkę Chibi Moon, do której mogłaby być dołączona mała kotka Diana - dziecko naszej wdzięcznej kociej pary. Na dzień dzisiejszy zapowiedzi milczą na ten temat.
A tak prezentuje się Sailor Venus zaraz po wyjęciu z opakowania. Figurka jest naprawdę urocza. Wszystkie detale wykonane zostały z wyjątkową starannością, kolory są niezwykle żywe, a elementy bojowego mundurka, tak jak w przypadku innych Czarodziejek, pomalowane zostały farbą o lekko perłowym połysku, oczywiście w barwach odpowiednich dla postaci.
Powyższe zdjęcie jest dowodem na to, że Bandai faktycznie dba o każdy najdrobniejszy szczegół w swoich figurkach, a same Sailorki nie zostały odlane z jednej i tej samej matrycy. Każda z nich posiada swoje własne obuwie i nawet wielkości obcasów są zgodne z oryginałem.
Bujne i niezwykle długie blond włosy są bez wątpienia jedną z najbardziej rozpoznawalnych cech Czarodziejki z Wenus. Zostały one po mistrzowsku odwzorowane w przypadku tej figurki. Dla uzyskania bardziej dynamicznego efektu fryzurę można dodatkowo "rozkładać" na boki, tak jak w przypadku Sailor Mars. W tej wersji jest jeszcze bardziej zachwycająca.
Mimo tego, że fryzury obu Czarodziejek "działają" w identyczny sposób, nie zostały wyrzeźbione w jednakowym stylu. Widać wyraźne odrębny sposób ułożenia poszczególnych kosmyków oraz rozłożystości bocznych "skrzydeł". Takie drobne, lecz bardzo istotne różnice budują w kolekcjonerach poczucie, że każda figurka jest jedyna w swoim rodzaju.
Nie wiem, czy jest to dobrze widoczne na moich zdjęciach, ale włosy Minako nie są w jednolitym, żółtym kolorze. Zostały pięknie pocieniowane ciemniejszym odcieniem. Co prawda włosy Czarodziejki z Marsa również zostały delikatnie wycieniowane za pomocą perłowej fioletowej farby, jednak wykonanie nie jest tak świetne, jak w przypadku Sailor Venus. 
Nie można oczywiście zapomnieć o dużej, czerwonej kokardzie, która wieńczy głowę Minako. Ona również pokryta została perłową farbą i trzeba przyznać, że jest niezwykle uroczym elementem, choć w dzieciństwie zawsze twierdziłam, że kolorystycznie nie pasuje do reszty jej stroju. Kokarda zbiera kosmyki po bokach fryzury Czarodziejki z Wenus, a fakt ten również został bardzo starannie odwzorowany w przypadku jej figurki.
Kolejnym szczegółem wartym uwagi jest różnica w kolorze włosów Minako i Usagi. Obie Sailorki są blondynkami, a mimo to producent po raz kolejny nie poszedł na łatwiznę i obdarzył każdą z nich innym odcieniem złotych pukli. Włosy Sailor Moon są zdecydowanie ciemniejsze.
Niestety, tak bujne włosy mają swoją cenę - zarówno Sailor Venus jak i Sailor Mars nie mogą przez nie pochylać głowy do tyłu. Nie ustawimy ich więc w rozmarzonej pozie obserwującej nieboskłon, mogą jedynie patrzeć w przód i w dół. Do tej pory niepokonaną Sailorką, która jako jedyna zachowała umiejętność pochylania głowy do tyłu jest Sailor Moon.
Również ze względu na rozłożystą fryzurę poruszyć muszę krótko kwestię ustawiania figurki na stojaku. Po raz kolejny występuje tutaj ten sam problem, co w przypadku Czarodziejki z Marsa - figurkę trzeba ustawiać bokiem, aby nie kolidowała z ruchomym ramieniem podstawki.
Po wstępnych oględzinach powróćmy do reszty dodatków. Zamknięte zostały w małym plastikowym etui, które można wyjmować z całego opakowania i przechowywać oddzielnie, co jest bardzo wygodne. Niestety po raz kolejny nie wszystkie elementy znalazły w nim miejsce.
 Zacznijmy jednak od wymiennych twarzy. Łącznie cztery sztuki, jak u pozostałych Czarodziejek, wyrażające rzecz jasna różne emocje. Każda z twarzy pomalowana została z zachwycającą starannością. Żadnego błędu, żadnego dysonansu, czysta perfekcja.
Pięć par dłoni to również podstawowy zestaw, w który wyposażona została do tej pory każda Sailorka. Większość dłoni stanowi swoje lustrzane odbicie w obrębie własnej pary. Wyjątek stanowi para ostatnia, w której każda z dłoni przedstawia inny gest.
Owa ostatnia para służy bowiem do wykonania podstawowego ataku Sailor Venus, którego Czarodziejka używała w oryginalnej pierwszej serii. Niestety ruchome stawy figurki nie imitują naturalnych ludzkich ruchów w idealny sposób i przysparza to kilku kłopotów. Wysunięte do przodu ramię nie powinno być zgięte w łokciu i przysunięte bliżej ciała postaci, natomiast druga ręka powinna na nim spoczywać. Figurkę stać niestety tylko na takie odwzorowanie, lepiej nie będzie. Pozostałych dłoni używać można natomiast w całkowicie dowolny sposób.
Nie jestem natomiast pewna co do przeznaczenia pary dłoni, która przedstawia gest z języka migowego oznaczający miłość. Faktycznie, Wenus była boginią miłości, jednak mówiąc szczerze nie przypominam sobie, aby Minako używała tego gestu w jakiejkolwiek sytuacji. Był on raczej zarezerwowany dla Usagi... Jedyne, co przychodzi mi do głowy to atak Sailor Venus za pomocą jej Łańcucha Serc (tudzież Łańcucha Miłości). Nie pojawiał się on jednak w pierwszej serii, na której Bandai oparło projekty swoich figurek, a poza tym do jego wykonania Czarodziejka z Wenus używała zupełnie innych gestów. Nie mam zatem pojęcia, do czego te dłonie mają służyć. Widać producent nie miał żadnego innego pomysłu na podstawową piątą parę.
"Yo yo yo!" .__.'
Do zestawu dołączone zostały także dwa dodatki, dla których co prawda nie przewidziano miejsca w plastikowym etiu, jednak nie są one wcale mniej istotne od pozostałych. Oba opierają się na tym samym przedmiocie - masce Sailor V. Jest ona zarówno przymocowana na stałe do wymiennej grzywki, jak również umieszczona w dodatkowej dłoni bohaterki. Muszę przyznać, że gdy zobaczyłam tą kombinację, pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy było to:
Handluj z tym.
A teraz już całkiem serio, podwójna wersja maski urozmaica, wręcz ożywia każda pozę i pozwala na wymyślanie niezliczonych ilości kombinacji, które - ułożone w odpowiednich sekwencjach - naprawdę genialnie prezentują się na zdjęciach. Zobaczcie sami:
I see you...
Na koniec chciałam zaprezentować finałową pozę z transformacji Sailor Venus w wykonaniu figurki. Jest to poza, na którą zwracałam uwagę przy prezentacji pudełka. Dlaczego chciałam, abyście się jej dokładnie przyjrzeli? Otóż po raz kolejny występuje tutaj problem z pozowaniem. Figurka nie jest w stanie odwzorować tej pozy tak, jak pokazuje to grafika na pudełku. Lewa ręka powinna być bliżej ciała postaci, ale staw barkowy to uniemożliwia. Jeśli nie damy za wygraną połamiemy delikatne zawiasy w jej ramieniu. Natomiast prawa ręka powinna być prosta w łokciu i wyciągnięta pionowo w górę. Tutaj sprawę uniemożliwia nie tyle konstrukcja samych stawów, tylko marynarski kołnierzyk, który nie pozwala na obrót ramieniem pod kątem 180 stopni do tułowia. Po raz kolejny trzeba zadowolić się tą niedoskonałą namiastką pozy znanej z mangi i anime. Podobny problem występował u Sailor Mars.
"Minako, to zdjęcie grupowe! Ustaw się w szeregu!"
Jako dziecko nie przepadałam za Sailor Venus, nie jestem już nawet pewna dlaczego. Natomiast teraz ze zdumieniem odkryłam, że jej figurka jest moim zdaniem zdecydowanie najładniejsza ze wszystkich dotychczasowych Sailorek. Czuję się również bardzo usatysfakcjonowana zawartością dodatków, jakie zostały do niej dołączone (choć trochę szkoda, że znów zabrakło miecza, który Minako otrzymała jedynie w mandze). Mimo kilku nieścisłości w pozowaniu jestem z figurki bardzo zadowolona i z wielką radością ustawiłam ją na półce, razem z pozostałymi Sailorkami: Usagi, Ami i Rei.

Oczywiście cały czas czekam na więcej. Jak wiadomo w lipcu pojawi się następna i zarazem ostatnia przedstawicielna Inner Senshi - Sailor Jupiter. Niedługo po niej, bo już w sierpniu czeka nas premiera Sailor Saturn, która zapoczątkuje nadejście Outer Senshi. Tak, zapoczątkuje, bowiem na dniach pojawiła się oficjalna zapowiedź kolejnych dwóch figurek z serii - Sailor Uranus i Sailor Neptune. Zapowiedziane zostały oczywiście razem, jestem więc bardzo ciekawa czy będą także razem wydane. W takich okolicznościach nie ma również wątpliwości co do pojawienia się Sailor Pluto, choć na razie oficjalnej zapowiedzi brak.

A skoro jesteśmy już przy Plutonie - przeczytałam ostatnio informację, że naukowcy narodowości, która jakimś cudem nie została przeze mnie zapamiętana, zastanawiają się nad jego ponownym zaklasyfikowaniem jako planety. Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale z naukowcami nigdy nic nie wiadomo. Osobiście trzymam za to kciuki.