sobota, 15 marca 2014

Bandai S.H.Figuarts Sailor Mercury 20th anniversary figure

Mogę narzekać, że jestem za stara na lolita fashion, ale nigdy nie powiem tego odnośnie kolekcji figurek wydanych na dwudziestolecie istnienia serii "Czarodziejka z Księżyca". Po tytułowej Sailor Moon nadszedł czas na kolejną z nich - Mizuno Ami, czyli Sailor Mercury.
Miałam zamiar napisać o niej wczoraj, jednak po powrocie z uczelni dosłownie padłam na twarz i nie znalazłam już w sobie ani odrobiny siły czy chęci, aby tego dokonać. Zresztą skoro już mówimy o opóźnieniach w publikowaniu postów - Czarodziejka z Merkurego stoi na mojej półce od stycznia... Mam nadzieję, że brak czasu zmusi mnie w końcu do nabycia umiejętności pisania krótkich, zwięzłych postów, które mogłyby pojawiać się tutaj znacznie częściej.
Byłoby to korzystne zarówno dla was, czytelników jak i dla mnie, a także skróciłoby kolejkę tematów oczekujących na publikację i co za tym idzie zmniejszyłoby wszelkie opóźnienia. Piszę o tym już po raz kolejny, ponieważ jak dotąd nie udało mi się wcielić w życie tego planu. Zobaczymy, jak będzie tym razem. A póki co przyjrzyjmy się pudełku, w które zapakowana została Ami. Grafika analogiczna jak w przypadku Tsukino Usagi, tyczy się to również logo dwudziestolecia sailorkowej serii oraz słynnego studia Toei Animation.
Ścianki ozdobione zostały podpowiedziami odnośnie sposobów ustawiania figurki w najbardziej charakterystycznych pozach oraz informacjami dotyczącymi pozostałych elementów. Oczywiście nie mogło zabraknąć też logo producenta, czyli Bandai.
Po wyjęciu z pudełka oczom naszym ukazuje się przezroczysta, plastikowa forma, w której bezpiecznie spoczywa cały zestaw czarodziejkowych elementów. Do tylnej części opakowania przymocowano (za pomocą taśmy klejącej, więc mało profesjonalnie) folię ze stojakiem.
Stojak również jest dokładnie taki sam jak w przypadku figurki Sailor Moon. Podstawa w kształcie serca, z nazwą danej Czarodziejki oraz symbolem jej planety - wszystko w odpowiednich dla niej barwach. Do podstawki przyłącza się ramię wysięgnikowe z ruchomymi "szczypcami", które przytrzymują figurkę w talii. Zamysł owego rozwiązania bardzo mi się na początku podobał, ponieważ figurki nie mają charakterystycznej dziury na plecach, jak np. Figma od Max Factory. Niestety jak się później okazało "szczypce" potrafią odmawiać posłuszeństwa podczas prób ustawiania figurki i praca z nimi potrafi dać się czasem we znaki.
Poza tym taka "łapa" zdecydowanie bardziej rzucają się w oczy na zdjęciach niż bolec umocowany w plecach figurek i psuje nieco estetykę fotografii, dlatego na dzień dzisiejszy oceniam to rozwiązanie jako średnie, być może wręcz nieco gorzej pomyślane niż w przypadku figurek typu Figma. Na szczęście urocza podstawka, będąca jednocześnie wizytówką każdej z Czarodziejek rekompensuje niemal wszystkie inne niedogodności związane ze specyficznym stojakiem, a ja nareszcie znalazłam świetny sposób, aby ładnie i czytelnie ją zaprezentować♥
Opakowanie zawiera oczywiście samą figurkę, zestaw wymiennych twarzy oraz dłoni, dodatkową grzywkę i akcesoria w postaci małego komputera. W porównaniu z Sailor Moon dodatków jest mimo wszystko trochę mało, nawet jeśli Ami nie posiadała w pierwszym sezonie serii wyjątkowo rozbudowanego arsenału broni. Natomiast samo wykonanie figurki absolutnie zachwyca - niezwykle staranne, z zachowaniem wszystkich detali. Strój, tak jak w przypadku Usagi, pomalowany został bardzo trwałymi farbami o delikatnym perłowym połysku.
Figurka, jak na action figure przystało, jest oczywiście w pełni ruchoma - posiada w pełni sprawne i funkcjonalne anatomiczne stawy rąk i nóg, a także ruchomą szyję, tors oraz spódniczkę, która umożliwia jej siadanie. Niestety krótka fryzura Ami, choć idealnie odwzorowana, uniemożliwia odchylenie jej głowy do tyłu (Sailor Moon posiada taką umiejętność) i figurka w ogóle nie może pozować patrząc ku górze.
Jak wspominałam, aby obcowanie z Czarodziejkami było ciekawsze, posiadają one dość spory zestaw wymiennych dłoni, które w dodatku można wymieniać między nimi nawzajem. Usagi miała ich dziesięć, natomiast Ami posiada o jedną więcej. Podstawowe dłonie w neutralnym geście były od razu przymocowane do figurki, pozostałe znajdują się w oddzielnym pudełeczku.
Muszę przyznać, że ten pomysł uważam za naprawdę genialny - zarówno wymienne dłonie, jak i twarze schowane w małym przezroczystym pudełeczku, które było częścią całego plastikowego opakowania, ale można je również bez problemu z niego wyjąć i trzymać w innym miejscu. Pudełeczko jest zamykane, więc nie ma obawy, że jakiś element się zgubi. Widać tutaj postęp w stosunku do figurki Czarodziejki z Księżyca, gdzie w oddzielnym pudełku umieszczono jedynie twarze, a z przechowywaniem dłoni był już niestety problem, gdyż mogły się łatwo pogubić.
Dla mnie miało do szczególne znaczenie, ponieważ pudełka od każdej zakupionej figurki trzymam w oddzielnym miejscu i po wyjęciu z nich całej zawartości raczej już do nich nie zaglądam. Figurki stoją oczywiście na półce, a wszystkie dodatkowe elementy przechowuję w jednej dużej drewnianej kasetce. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, zwłaszcza, gdy drobiazgi te znajdują się w oddzielnych pudełeczkach przewidzianych przez producenta.
Mam nadzieję, że w przypadku kolejnych figurek Bandai wykorzysta to samo rozwiązanie. Przechodząc natomiast do samych dłoni - widzimy tu trzy pary przedstawiające typowe gesty, które można dowolnie wykorzystywać. Nie wyróżniają się one niczym szczególnym, choć bez wątpienia są bardzo przydatne. Są jednak jeszcze trzy inne, pojedyncze dłonie, zaprojektowane w jednym, konkretnym celu - aby Sailor Mercury mogła używać swojego komputera.
No właśnie, mały, przenośni komputerek z symbolem planety Merkury. Nie pamiętam jak dokładnie nazwany on został w serii, jednak jego przeznaczenie jest dość jasne - Ami analizowała za jego pomocą przeciwników Czarodziejek, co pomagało dziewczętom znaleźć szybszą drogę do zwycięstwa. Urządzenie dołączone do figurki przedstawiono w dwóch wersjach: zamkniętej, która jest po prostu małym prostokątem oraz otwartej, wyposażonej w imitację klawiatury oraz ekran, mieniący się w świetle na niebieski kolor. 
Jak natomiast współdziałają z nim wspominane dłonie? Dwie służą do trzymania odpowiednio zamkniętej lub otwartej wersji komputera. Różnica w grubości obu wersji zmusiła producenta do stworzenia oddzielnych dłoni, kompatybilnych do dwóch urządzeń. Trzecia dłoń natomiast ułożona jest w geście pisania na klawiaturze. Trzeba przyznać, ze wygląda to znakomicie.
Kolejnymi wymiennymi elementami obok dłoni są oczywiście twarze, przedstawiające różne emocje. Ami posiada ich tylko trzy, podczas gdy Usagi ma ich aż pięć, jednak ilość ta związana była z limitowaną edycją figurki. Natomiast w obu przypadkach twarze są niezwykle pięknie i starannie pomalowane, z dbałością o każdy szczegół, a ich wymiana jest prosta i szybka.
Ostatnim dodatkiem charakterystycznym dla wyglądu tej postaci w pierwszym sezonie serii są przezroczyste, niebieskie okulary, które wspomagały analizowanie za pomocą komputera. Aby można je było w prosty sposób zakładać na twarz figurki zostały sprytnie połączone z wymienną grzywką. Niestety niebieski plastik, z którego zostały wykonane załamuje światło w zdecydowanie inny sposób, niż szkło prawdziwych okularów, przez co oczy bohaterki stają się wręcz komiczne wykrzywione. Jednak efekt ten widać jedynie z bliskiej odległości, dlatego nie ma co narzekać. W końcu twórcy figurki robili co mogli, aby najlepiej odwzorować mangowy oryginał co nie jest przecież łatwe, a im bez wątpienia udało się tego dokonać.
Figurka jest piękna, a razem z Sailor Moon prezentuje się zjawiskowo na półce. W dodatku cała ta nostalgia związana ze wspomnieniami z dzieciństwa, które przywołuje... A jeśli ktoś jest ciekaw, jak potoczą się dalsze losy mojej sailorkowej kolekcji, to zdradzę, że Sailor Mars już do mnie przybyła (można się więc spodziewać recenzji za jakiś czas), natomiast premiera Sailor Venus przewidziana jest na kwiecień. Wszystko idzie zatem w dobrym kierunku:)

16 komentarzy:

  1. Piękna!!! Ale żeby zobaczyć ich piękno trzeba je po prostu zobaczyć na żywo;) U mnie ta figurka już znajduje się na liście życzeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się pracować nad robieniem coraz lepszych zdjęć, ale faktycznie najlepiej zobaczyć figurki na żywo:) Zdecydowanie warto je zakupić:)

      Usuń
  2. Nie jestem fanką Sailor Moon, ale figurki są naprawdę przepięknie. Chętnie zobaczyłabym jakąś sesję zdjęciową z ich udziałem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja "niestety" będę dożywotnio spaczona miłością do tego tytułu - pierwsze anime jakie miałam okazję oglądać:)
      Jedną (kiepską) sesję udało mi się już na blogu pokazać, ale występuje w niej tylko Sailor Moon. Z każdą kolejną figurką będę im robić tego typu wspólne zdjęcia, aż w końcu - mam nadzieję - zbiorę przed obiektywem wszystkie:)

      Usuń
  3. Czekam na Mars >D Moja ulubiona obok Saturn i Pluton >D Chociaż tych dwóch pewnie nie wydadzą/nie będziesz mieć XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moją ulubioną czarodziejką jest Saturn i sprzedałabym ostatnią lolicią kieckę aby mieć jej figurkę, ale Bandai produkuje figurki na podstawie pierwszej serii Sailor Moon, w której Outer Senshi niestety nie występują. Nie liczyłabym więc na to, że pojawi się coś więcej poza pięcioma głównymi bohaterkami:< Olali nawet Tuxedo, który nie dość, że w tej serii się pojawia to jeszcze jest dość istotną postacią.

      Usuń
  4. Jaka śliczna! ;) Też czekam na posta z Mars, oby nie pojawił się za dwa miesiące. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziecie marudzić to napiszę o niej za pół roku>8D


      Żartuję. Ogólnie mam zbyt dużo pomysłów na całkowicie różne tematy - tu figurki, tam recenzje, stylizacje i wardrobe posty, a także notki "opisowe", poświęcone chociażby książkom (miała być Alicja w Krainie Czarów, wiem, pamiętam, ale nie mam na razie czasu by stworzyć tak wymagający tekst). Chciałam to wszystko uszeregować w taki sposób, aby tematy występowały naprzemiennie i dawały poczucie różnorodności, ale przez ów nieszczęsny brak czasu póki co kiepsko mi to wychodzi:< Stąd również biorą się te wszystkie zaległości.

      Usuń
  5. Figurka jest świetna, chyba nawet podoba mi się bardziej niż Sailor Moon. No i podstawka jest bardzo ładna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Merkury, meh >D
    Moją ulubienicą zawsze była Saturn, tuż za nią Pluton i Księżniczka Kakyū (oraz *o zgrozo* Sailor Galaxia). To okropne, że nie wydali figurek z dalszych serii ;____;

    Poza tym zdecydowanie bardziej wolę mangę - po jej przeczytaniu miałam oczy jak spodki. Anime zawsze kojarzyło mi się wesoło, ze słodkim dzieciństwem i magią (jednorożcami, gadającymi kotami, szczęśliwymi zakończeniami itd). Manga nie ma tej cukierkowej otoczki, jest bardziej... dojrzała? Nie wiem jak to opisać, ale ma w sobie to coś, przez co będę regularnie wracać do jej czytania, podczas gdy do anime raczej nigdy nie wrócę :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu "o zgrozo"? Galaxia była najlepszą negatywną postacią ze wszystkich serii:D Jej figurka byłaby genialna...

      Masz rację. Można to przyrównać do oryginalnych wersji słynnych baśni oraz ich disnejowskich adaptacji. Tak samo w przypadku Sailor Moon, manga ma zdecydowanie bardziej poważny klimat, momentami wręcz mroczny, fabuła jest o wiele bardziej rozbudowana i pojawia się znacznie więcej ciekawych postaci. Nie wspominając już o niektórych wątkach, które w anime były jedynie zarysowane lub pominięte (jak chociażby pełna historia Galaxi, czy postać Sailor Cosmos). Myślę, że najbliżej tego mangowego klimatu była seria S, która jest zresztą moją ulubioną oraz seria Stars. Do tych dwóch być może kiedyś jeszcze wrócę. Natomiast Super S z jednorożcem i ChibiChibi w roli głównej bohaterki to dla mnie zdecydowanie zbyt zaawansowana cukrzyca - nie dałam rady obejrzeć jej do końca nawet jako dziecko.

      Usuń
    2. "pełna historia Galaxi, czy postać Sailor Cosmos" - ♥

      Heh, ja obejrzałam wszystko 2 razy >D
      W sumie najbardziej bolała mnie cenzura jaką polsat nam zafundował... Przez nią parę razy nie za bardzo mogłam się połapać co się stało, coś mi nie pasowało (nawet jako dziecko wychwyciłam, że czegoś brakuje). Dopiero czytając mangę mogłam nadrobić te zaległości :/

      Usuń
    3. Wow, szacunek:D
      Niestety cenzura w azjatyckich kreskówkach to rzecz, której chyba nie da się uniknąć w naszej telewizji. Albo zgarniamy ocenzurowaną wersję z innego kraju (zauważyłam, że najczęściej jest to Ameryka lub Niemcy:q) albo sami ją cenzurujemy. Nigdy nie przestanie mnie śmieszyć fail z ocenzurowaną scena w innym anime, gdy jeden z bohaterów ginie od śmiertelnej rany, przy czym cała krew została przez specjalistów usunięta (w japońskiej wersji oczywiście jest), pozostawiając zarówno ubranie bohatera jak i ziemię, na której leży w idealnym porządku. Nie wspominając już o wielu powycinanych scenach, które były "nieodpowiednie". Wychodzi na to, że z anime jest jak z filmami "na podstawie" - najlepiej najpierw przeczytać wersję papierową, a dopiero później obejrzeć (co niestety czasem bywa trudne:'D)

      Usuń
  7. Z powodu twojej recenzji figurki Sailor Moon zaczęlam to z siostrą(5 lat) oglądać. Szkoda, że kiedyś nie miałam z tym styczności, bo jestem już chyba za stara, bo po kilku odcinkach wydaje mi się to nudne XD Zwłaszcza, że cały czas powtarza się ten sam schemat. Mimo to myślę, że jeszcze będę kontyuować oglądanie, może w późniejszych odcinkach się coś rozkręci ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie nie jest to wyjątkowo głęboka historia (jeśli mówimy o samym anime, bo jak zostało zauważone w komentarzu powyżej, manga utrzymana jest w trochę innym klimacie), w końcu przeznaczona jest raczej dla dzieci:) Sama oglądałam to anime gdy chodziłam do przedszkola i mam przede wszystkim wielki sentyment dla samych bohaterek, stąd moja wielka fascynacja figurkami. Obejrzałam Sailor Moon ponownie będąc w gimnazjum, jednak teraz, gdy jestem już starą studentką na pewno by mnie nie bawiło, dlatego nawet nie myślę o ponownym oglądaniu. Wolę mieć w głowie taki obraz serii, jaki zapamiętałam jako dziecko, gdy historia znacznie bardziej do mnie przemawiała. Z Sailor Moon jest tak samo jak z pierwszą edycją Frugo, jak z gumą Donald, wafelkami koukou roukou czy innymi wynalazkami lat 90-tych - po jakimś czasie nie chodzi już o smak, zapach, czy fabułę anime, tylko o nieodłączny i nieśmiertelny symbol dzieciństwa. Coś, co sprawia, że na sam widok zatrzymujesz się w miejscu i niczym małe dziecko drzesz się na całe gardło:"Wow! Pamiętam to z dzieciństwa!" Każde pokolenie będzie miało inną bajkę, inne smaki z osiedlowego sklepu, ale zasada działania jest zawsze ta sama:)

      I to by było na tyle jeśli chodzi o kącik życiowych mądrości SilmevenXD

      Usuń
    2. Cześć, ja też kiedyś oglądałam Czarodziejkę z księżyca, moją ulubioną postacią była Czarodziejka z Marsa. Napisz proszę, gdzie zakupiłaś te figurki.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.