Moja sesja zimowa szczęśliwie dobiegła końca i teraz nareszcie mogę cieszyć się chwilowym odpoczynkiem nim rozpocznę kolejny semestr nauki. Czasu na odpoczynek nie jest może zbyt wiele, ale z drugiej strony jest go wystarczająco aby nadrobić wszelkie zaległości związane z moją nieobecnością tutaj, spowodowaną końcowymi zaliczeniami semestralnymi i samą sesją. Zaległości te dotyczą również pisania samych notek, a przyznać muszę, że jest o czym pisać.
Zanim jednak przejdę do nowości, chciałam poświęcić odrobinę uwagi pewnej rzeczy, która jest ze mną już dokładnie od roku, a mianowicie różanej teczce z Restyle. Zakupiłam ją pod koniec zeszłorocznej sesji, z okazji zdania wszystkich egzaminów. Recenzja torebki (
***klik***) pojawiła się tutaj na świeżo po zakupie i przedstawiała to, co w rzeczywistości oferuje sklep. Teraz postanowiłam pokazać jak torebka się miewa po roku użytkowania, a zaznaczyć trzeba, że było to użytkowanie bardzo intensywne. Jest to pierwsza notka będąca powrotem do rzeczy wcześniej recenzowanej - od tej pory takie powroty staną się nieodłączną częścią tego bloga.
Jak już wspomniałam teczka używana była przeze mnie bardzo intensywnie. Przez pewien czas była to jedyna moja torebka mieszcząca format A4 i stała się główną "torbą szkolną". Jest bardzo pakowna, mieściłam w niej wszystkie rzeczy, które potrzebne mi były na uczelni, łącznie z fartuchem, choć często wypchana była przez to po brzegi. Narażona była również na wszelkiego rodzaju warunki atmosferyczne, czy też starcia z przeróżnymi powierzchniami.
Muszę przyznać, że nie sądziłam iż teczka wytrzyma tyle czasu. A ona nie dość, że przeżyła ciężki rok w jednym kawałku, ale nadal świetnie się trzyma. Spójrzmy w pierwszej kolejności na ozdobny haft na aksamitnej klapie torebki. Nie znalazłam na nim wielu wystających nitek tuż po zakupie, ale mimo to bałam się, że jeśli zdarzy mi się nieszczęśliwie o coś nim zahaczyć to całość zacznie się pruć. Tymczasem cały haft wygląda właściwie tak samo jak zaraz po zakupie, choć nie raz torebka przeciskała się wraz ze mną przez zatłoczone korytarze, ulice czy przystanki autobusowe. Może być ewentualnie trochę przybrudzony, ale osobiście nie widzę szczególnej różnicy gdy patrzę na zdjęcia z pierwszej recenzji. Nadal wygląda przepięknie.
Są jednak pewne detale, które świadczą w sposób widoczny o częstym używaniu teczki. Na jednej z dolnych krawędzi pomiędzy ściankami pojawiło się zarysowanie - niby niewielkie, ale na tyle głębokie aby można było je zaklasyfikować jako wyszczerbienie w eko-skórze. Nie mam pojęcia w jaki sposób powstało, zauważyłam je miesiąc temu, ale przypuszczam, że mogło się tam pojawić znacznie wcześniej. Nie jest to jednak część torebki, której na co dzień często się przyglądam, ale dzięki temu przynajmniej mam pewność, ze rysa ogólnie nie rzuca się w oczy i nie szpeci torebki. Warto też dodać, że jest to jedyny taki uszczerbek na całej powierzchni teczki, a zatem nie można zaprzeczyć, że eko-skóra z Restyle, przynajmniej w tej partii torebek, z której pochodzi mój egzemplarz, jest całkiem wytrzymała.
Kolejnym drobiazgiem, który świadczy o częstym korzystaniu z różanej teczki są magnetyczne zapięcia pasków. Bardzo często zdarzało się, że w pośpiechu zapinałam torebkę jedynie na zamek błyskawiczny, a paski z klamerkami bezwładnie opadały i części magnetycznych zatrzasków uderzały o siebie. W ten sposób powstały na nich liczne zarysowania. Moim zdaniem nie jest to uszczerbek, którego można uniknąć podczas użytkowania i osobiście zupełnie mi nie przeszkadza. Tym bardziej, że jeśli nie przyjrzymy się zapięciom z bliska, nawet owych rys nie zauważymy. A póki zapięcia wraz z paskami trzymają się na miejscu jest ok.
Spód torby, choć nadal zagina się do wewnątrz gdy środek nie jest niczym zapełniony, nie nosi żadnych śladów "walki" z codziennością. Eko-skóra wygląda praktycznie jak nowa, również na pozostałych ściankach. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona wytrzymałością materiału.
Uchwyt umocowany na górnej części klapy nadal trzyma się na swoim miejscu. Całość wykonano z aksamitnego materiału, połączonego z klapą za pomocą metalowych elementów i istniała obawa, że w trakcie użytkowania coś się w tej konstrukcji urwie. Na szczęście takie obawy okazały się bezpodstawne. Co prawda przez większość czasu nosiłam torbę za pomocą paska, ale uchwyt również kilka razy się przydał i nie zauważyłam do tej pory żadnych oznak przecierania się materiału, które groziłyby jego urwaniem.
Zauważyłam natomiast coś innego - okazało się, że "aksamit" po wewnętrznej części uchwytu bardzo się przeciera. Jak pisałam, nosiłam czasem teczkę za jego pomocą, ale mimo wszystko nie zdarzało się to aż tak często, by powstały w tym miejscu tak poważne przetarcia. Na szczęście materiał przetarł się tylko po wewnętrznej stronie, która podczas codziennego użytkowania jest zupełnie niewidoczna. Wycieraniu aksamitu pomaga zresztą fakt, że uchwyt wygięty jest w łuk i w tym miejscu przypada największa powierzchnia styku z dłonią. Dopóki przetarcia nie pojawią się na wierzchniej części uchwytu nie będę narzekać.
Poza samym uchwytem, przetarcia pojawiły się również na krawędzi elementu, za pomocą którego rączka przymocowana jest do klapy oraz na wykończeniu zamka błyskawicznego. Jak na razie są one minimalne, ale zapewne z czasem będą się powiększały.
Natomiast na "aksamitnych" elementach mocujących pasek po bokach samej torebki nie widać ani śladu przetarć. Trzymają się lepiej niż mocowanie górnego uchwytu i nie ma obaw, że tak one jak i sam pasek mogłoby nie wytrzymać pod ciężarem zapakowanej po brzegi torebki.
Od czasu do czasu pojawiają się kolejne niesforne, strzępiące się nitki, jednak żaden ze szwów nie zaczął póki co puszczać, więc jedyne co mi pozostaje to cierpliwe wycinanie "buntowników" z nadzieją, że nic się po drodze nie rozleci. Jak widać zewnętrzne oznaki użytkowania torebki są drobne i w zasadzie całkiem nieszkodliwe. Jednak wystarczy zajrzeć do środka...
...aby przekonać się, że podszewka nie wytrzymała niestety próby czasu. Nic jednak dziwnego, skoro do torebki trafiało mnóstwo książek i zeszytów, a także kserowanych skryptów z plastikowym bindowaniem, które chyba najbardziej przyczyniły się do jej obecnego wyglądu. Co ciekawe jednak nie zauważyłam rozdarć podszewki od razu, dopiero w ostatnim tygodniu zajęć, gdy przed wejściem do sali nie mogłam znaleźć długopisu. Podczas poszukiwać najpierw natrafiłam na tą małą dziurę tuż przy sklepowej metce wszytej w podszewkę.
Ale dopiero po drugiej stronie trafiłam na prawdziwego potwora, który zjadł mój długopis. Olbrzymie rozdarcie przy górnej krawędzi torebki, musiało powstać jeszcze tego samego dnia, skoro wcześniej go nie zauważyłam podczas pakowania torby w domu. Byłam trochę zdziwiona, że książka czy zeszyt (a nawet skrypt z bindowaniem) są w stanie dokonać tak poważnego uszkodzenia podszewki, a żadnych innych ostrych narzędzi zdolnych do wyrządzenia takich szkód w torebkach nie noszę. A jednak jak widać coś musiało zahaczyć o szwy i przy pospiesznym wyciąganiu rzeczy na zajęciach nie zauważyłam tego, przyczyniając się do szkody.
A propos niebezpiecznych narzędzi - fakt, noszę przy sobie klucze, które byłyby najrozsądniejszym wytłumaczeniem takiego stanu podszewki. Byłyby, gdyby nie fakt, ze zawsze wrzucam je do oddzielnej kieszonki, by później nie szukać ich pośród innych rzeczy, a owa kieszonka oparła się ostrym krawędziom kluczy i nie ma na niej najmniejszego rozdarcia.
Podszewka ogólnie nie jest moim zdaniem rewelacyjnej jakości, śliska tkanina w prążek od początku nie wydawała mi się najlepszym materiałem do tego zadania, ale w tym jednym miejscu musiała być dodatkowo słabiej zszyta. Dziura w podszewce pozwoliła mi jednak odkryć jeszcze jedną rzecz - usztywnienie torebki (czymkolwiek ono jest...) zaczyna pękać w miejscu, gdzie przyszyto uchwyty przytrzymujące pasek. Jakie będzie to miało skutki dla samej torebki - na razie mogę sobie jedynie wyobrażać. I choć póki co nic poważniejszego się w tej kwestii nie dzieje i nie zauważyłam żadnych zmian na zewnątrz torebki, postanowiłam pomyśleć nad jakimś sposobem zabezpieczenia tych pęknięć zanim zaszyję dziury w podszewce.
W przypadku torebki z różami uzbierało się trochę uszkodzeń, jednak moim zdaniem jak na produkt z Restyle, który używany był przeze mnie niemal bez przerwy przez cały rok to całkiem dobre podsumowanie. Teczka okazała się odporna na większość nieprzyjaznych czynników, a najpoważniejsze uszczerbki powstały dopiero niedawno. A jak mają się jej zmienniczki?
W drugiej kolejności zakupiłam teczkę z haftowaną bramą na aksamitnym tle (
***klik***). Nie była ona używana przeze mnie tak długo i tak intensywnie jak torebka z różami, chodziłam z nią na uczelnię głównie zimą, ponieważ bardzo pasuje mi wizualnie do zimowego klimatu. Nie zmienia to jednak faktu, że funkcjonowała w takich samych warunkach co poprzedniczka i haft w jej przypadku również nadal wygląda idealnie, żadnych uszkodzeń czy wystających nitek.
Na uchwycie u góry klapy torebki częściowo puścił szew. Na chwilę obecną zaszyłam go ręcznie najlepiej jak umiałam i mam nadzieję, że nie będzie pruł się dalej.
Niestety w przeciwieństwie do teczki z różami, szwy od jednego z uchwytów mocujące pasek delikatnie się poluzowały. Ponieważ jest to miejsce połączenia "aksamitu" z eko-skórą niewiele mogę zdziałać z igłą i nitką, czy nawet z maszyną do szycia - żaden ze mnie szewc. Mogę mieć tylko nadzieję, że uchwyt nie urwie się całkiem i pamiętać o mniejszym obciążaniu torebki.
Jeśli natomiast chodzi o podobieństwa, zauważyłam drobne odbarwienie niemal w tym samym miejscu co zadrapanie na różanej torebce. Odbarwienie szybko okazało się być pozostałością po bliskim spotkaniu teczki z uniwersytecką ścianą i na szczęście dało się łatwo zmyć.
Pozostałe ścianki torebki, razem ze spodem, wyglądają na nienaruszone.
Podobnie jak i podszewka, która wykonana została z zupełnie innego materiału, niż ta w różanej teczce i mam nadzieję, że wróży jej to o wiele większą trwałość.
Trzecią w kolejności i jak dotąd ostatnią teczką z Restyle w mojej
kolekcji jest steampunkowa torebka z wyhaftowaną mapą Karaibów (
***klik***). Jak wspominałam w pierwszej recenzji, otrzymałam egzemplarz z wadą - haft był częściowo uszkodzony, jednak było to wybrakowanie na tyle małe, że nie zauważyłam go od razu, a dopiero po odcięciu sklepowej metki i możliwość reklamacji towaru bezpowrotnie w tym momencie przepadła. Jednak zabezpieczyłam miejsca, w których nitka była zerwana brązowym lakierem do paznokci i jak na razie żadna inna część haftu się nie pruje, a miejsce mojej ingerencji jest praktycznie niewidoczne.
Teczka nie ma żadnych aksamitnych elementów, została w całości wykonana z eko-skóry, więc nie ma obawy, że jakiś element zacznie się przecierać, jak na przykład górny uchwyt torebki.
Wszystkie "skórzane" ścianki, łącznie ze spodem torebki oraz elementami, do których przymocowany jest pasek, cały czas wyglądają idealnie i nie ma na nich ani jednej rysy.
Podszewka wykonana została z tego samego materiału, co ta widniejąca w teczce z białą bramą i podobnie jak ona nie wykazuje na razie żadnym symptomów uszkodzenia. Oby tak dalej.
Jedyną lekko niepokojąca rzeczą, jaką udało mi się zaobserwować jest poluzowany szew mocujący klapę torebki do jej tylnej ścianki. Od razu widać, czemu nie dopatrzyłam się podobnego uszkodzenia w pozostałych dwóch torebkach - ich aksamitne klapy zostały wszyte pomiędzy dwie warstwy eko-skóry, podczas gdy "skórzana" klapa teczki z mapą jest bezpośrednio przyszyta do tylnej ścianki, a co za tym idzie trochę słabiej zabezpieczona. Na szczęście poluzowanie jest niewielkie i myślę, że nie stanowi dużego zagrożenia dla żywotności torebki, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Pisałam to zdanie chyba przy okazji recenzji każdej torby zakupionej w Restyle i powtórzę je raz jeszcze: teczki są prawdopodobnie jedynym rodzajem torebki, który udał się im niemal w stu procentach. Mimo pewnych drobnych wad, które widoczne były zaraz po zakupie lub ujawniały się dopiero w trakcie użytkowania, wszystkie moje teczki trzymają się jak dotąd znakomicie, jestem z nich bardzo zadowolona i jednocześnie przekonana, że jeszcze trochę mi posłużą. Jeśli chodzi o teczki z Restyle to mogę je każdemu z czystym sumieniem polecić.