sobota, 21 września 2013

Vocaloid: Hatsune Miku Append figma

Złośliwość rzeczy martwych jest czasem doprawdy niesamowita. Na początku ubiegłego tygodnia (o, to już prawie dwa tygodnie, jestem pod wrażeniem...) zepsuł się zasilacz od mojego laptopa. Minął nieco ponad rok do zakupu komputera, więc gwarancja na akcesoria oczywiście już nie obowiązuje (a to niespodzianka). Wycieczka po wszystkich możliwych sklepach nic nie dała - mogłam kupić jedynie zasilacz uniwersalny, a ja jednak nie ufam takim rzeczom. Jedynym wyjściem okazało się być indywidualne zamówienie zasilacza.
Po kilku dniach otrzymałam telefon, że zasilacz już jest - ba, są nawet dwa, więc będę mogła sobie wybrać itd. Gdy pojechałam do salonu komputerowego okazało się, że jeden ze sprowadzonych zasilaczy ma za małe parametry dla mojego laptopa a drugi, choć z właściwym parametrami - ma złą wtyczkę:D Doprawdy brawa za obsługę klienta i maksimum punktów za kompetencje. Teraz znów czekam na ten właściwy zasilacz, zamówiony po raz kolejny.
Podobno ma przybyć w poniedziałek. Jak widać nawet poza granicami świata loliciej odzieży można doświadczyć bardzo podobnych problemów:q Niemniej brak zasilacza oznaczał dla mnie brak komputera, ponieważ bateria laptopa była nienaładowana - stąd moja chwilowa nieobecność. Od kilku dni mam na szczęście możliwość skorzystania z komputera gościnnie i choć monitor ma tak podkręcone parametry, że nie rozpoznaję własnych zdjęć i ogólnie trochę dziwnie się pisze bloga na cudzym komputerze, to jednak zawsze lepsze niż nic.
Przyznać muszę jednak, że taka nieobecność z przymusu zaskakująco dobrze mi zrobiła. Dopiero teraz zauważyłam, że od jakiegoś czasu pisanie tego bloga nie było już przyjemnością, ale wręcz przykrym obowiązkiem. Chyba najbardziej denerwowało mnie gdy ludzie pisali komentarze, z których jasno wynikało, że nie przeczytali treści notki, nawet pobieżnie. Nie łudzę się, że to się zmieni, ale przynajmniej na nowo odzyskałam przekonanie, że piszę tego bloga przeze wszystkim dla siebie i mnie ma to sprawiać frajdę, niezależnie od tego czy ktoś będzie to w ogóle czytał, czy będą się pojawiać jakieś komentarze i jaka będzie ich treść.
A skoro jesteśmy już w temacie szeroko pojętej technologii za sprawą mojego wstępu dotyczącego poszukiwań zasilacza, czas zgrabnie przejść do zasadniczego obiektu dzisiejszych rozważań, czyli figurki Hatsune Miku, pierwszego wirtualnego głosu Vocaloid. Wspomniany wstęp urozmaiciły zdjęcia pudełka, na którym widnieją różne propozycje ustawienia figurki. Jest to bowiem Figma - produkowana przez firmę Max Factory figurka o ruchomych stawach.
Figurki typu figma działają na podobnej zasadzie jak ball-jointed dolls, tylko są mniejsze, tańsze i przedstawiają znane postacie z japońskich kreskówek czy ogólnie japońskiej popkultury, jak w przypadku Vocaloid. Miku nie jest moją pierwszą figmą, miałam wcześniej Dead Masterkę z projektu Black Rock Shooter (***klik***), ale niestety nie zaiskrzyło między nami. Miku zdecydowanie bardziej mi się podoba, zwłaszcza, że jest to wersja Append.
Czym dokładnie jest Hatsune Miku Append, przede wszystkim w kwestii syntezatora głosu, poczytać można oczywiście w internecie. Ja tymczasem zajmę się jedynie tymi aspektami, które dotyczą postaci wizualnie i tym samym odzwierciedlone zostały w formie figurki. Najpierw jednak mały unboxing♥ W pudełku znajdziemy oczywiście samą figurkę, stojak oraz wszystkie charakterystycznie dla figmy akcesoria, jak dodatkowe twarze, dłonie i elementy stroju.
Stojaki dla wszystkich figurek figma zaprojektowane zostały tak, aby umożliwiać ustawianie ich w dowolnych pozach i jednocześnie nie rzucać się przy tym zbytnio w oczy. Przezroczysta, lekka plastikowa konstrukcja o charakterze ramienia wysięgnika bardzo dobrze spełnia to zadanie. Warto wspomnieć, że stojak dla Mikku Append różni się od innych jednym szczegółem - posiada specjalny uchwyt, który przytrzymuje figurkę i dzięki temu nie ma ona charakterystycznej "dziury" na plecach, do której zazwyczaj przyczepia się końcówkę stojaka.
A oto i Hatsune Miku Append we własnej osobie. Już na pierwszy rzut oka widać, że wizualnie różni się od swego pierwowzoru strojem. Podstawowy ubiór vocaloidowej pierworodnej, można powiedzieć udziwniona wersja japońskiego mundurka, nie podoba mi się w ogóle. Strój wersji Append jest o wiele lepszy, przypomina mi robotyczny kostium, który pozwala na połączenie się z maszyną (tak, klimaty Neon Genesis Evangelion) i tym samym bardzo ładnie nawiązuje do technologicznego pochodzenia postaci. Również i włosy są w tym przypadku inne, mają jaśniejszy kolor a ich końcówki są przezroczyste. W porównaniu z figmą podstawowej wersji są także o wiele ładniej ułożone, lekko rozwiane, co daje o wiele fajniejszy efekt przy jej ustawianiu. I nareszcie widać dlaczego symbolem dziewczyny jest por:D
Miku posiada zestaw czterech par dłoni (niektóre figurki mają więcej) zapewniających różną gestykulację. Dłonie można wymieniać w dowolnej kombinacji, co daje całkiem spory wachlarz możliwości. Co więcej można je również wymieniać między różnymi figurkami typu figma. Rączki Miku Append zakończone są jednopalczastą "rekawiczka", która stanowi integralną część czarnych rękawów jej stroju. Dłonie, których akurat nie używamy przechowywane są w bardzo sprytnie pomyślanym stojaku, dzięki któremu na pewno się nie pogubią.
Strój wersji Append wśród wielu swoich robotycznych detali posiada również śmieszny kabel, znajdujący się z tyłu i mający zapewne za zadanie imitować ogon (znowu jakiś japoński fetysz?), choć mnie nieprzerwanie kojarzy się z wtyczką, którą należy podłączyć do kontaktu. Ten szczegół akurat średnio przypadł mi do gustu, ale na szczęście producenci wykazali się dużą pomysłowością i kabelek bez problemu można od figurki odpinać.
Kolejnymi wymiennymi elementami stroju są dwa panele na brzuch oraz na biodra postaci, oba pozwalają na zmianę wyglądu wersji Append ze "statycznej" na "aktywowaną". Panel na brzuch posiada kolejny kabelek, który w zamyśle wersji aktywowanej odczepia się od kostiumu i unosi swobodnie niczym w próżni. Panele tej części stroju wymienia się bardzo łatwo i praktycznie bez jakiegokolwiek śladu - stanowią one jednolitą całość z sylwetką figurki.
 Panele na biodra wymienia się równie łatwo, co więcej figurka może funkcjonować również bez nich, jednak wtedy widoczne pozostają dwa okrągłe bolce służące jako zaczep. Warto natomiast zwrócić szczególną uwagę na ten element stroju z jeszcze jednego powodu - przypomina on bowiem duże czarne słuchawki, w wersji aktywowanej przyozdobione dodatkowo białymi kabelkami oraz przezroczystymi wstawkami przywodzącymi na myśl płatki kwiatów.
Figurka posiada również wymienne części rąk między łokciem a ramieniem (widoczne na jednym z powyższych zdjęć), jednak w tym przypadku różnica jest niewielka i polega jedynie na odsłonięciu numeru 01 na ramieniu Miku. Ich wymiana jest natomiast dość uciążliwa, dlatego nie pokusiłam się nawet o zrobienie oddzielnych zdjęć. Nie mogłam z kolei pominąć jeszcze jednego ciekawego elementu, czyli małych ruchomych słuchawek, które pasują nie tylko na głowę Miku, ale na każdą inną figmę. Dołączone były jedynie do limitowanej ilości figurek i niezmiernie się cieszę, że udało mi się zakupić właśnie jedną z nich.
Wracając do samej figurki - ak już wspomniałam figmę charakteryzuje przede wszystkim ruchomość we wszystkich anatomicznych stawach. Jedynym miejscem z bardziej ograniczona ruchomością są stawy biodrowe, ale figurkę i tak można w pewnym stopniu posadzić np. na miniaturowym krześle. Wszystkie stawy zbudowane są na tej samej zasadzie i są bardzo trwałe, pozwalają również na swobodne odłączanie i przyłączanie elementów. Ruchoma jest również część klatki piersiowej, szyja, a nawet długie kucyki Miku.
I w końcu nadszedł czas na element, za sprawą którego "zabawa" tymi figurkami sprawia najwięcej radości - wymienne twarze, każda wyrażająca inny nastrój. Zawsze mam wrażenie, że jest ich za mało. Dead Master miała ich tylko dwie, Miku ma już trzy, ale ciągle przydałoby się więcej. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do dość uniwersalnych dłoni, twarzy nie można już wymieniać między wszystkimi figurkami typu figma. Niemniej te dopasowane do konkretnej figurki wymienia się niezwykle łatwo i to jest w sumie najważniejsze.
Myślę, że notka ta w pełni wyjaśnia, dlaczego wolę figurki typu figma od zwykłych figurek, które można jedynie postawić na półce, aby się kurzyły. Dają one o wiele więcej możliwości, można im robić piękne zdjęcia, czy nawet tworzyć komiksy typu photostory, bowiem dla posiadaczy sporej kolekcji dostępne są w sprzedaży dodatkowe stojaki czy całe platformy, które pozwalają figurkom na odgrywanie scenek. Poza tym, która osoba zainteresowana japońską popkulturą nie chciałaby mieć miniaturowej wersji swoich ulubionych postaci zachowujących się niemal jak żywe przy odrobinie naszej pomocy? Figma to umożliwia♥

6 komentarzy:

  1. wiesz jak to jest kiedy na blozku za duzo tekstu, wiekszosc podchodzi do tego na zasadzie tl:dr :D i raczej ta tendencja nie ulegnie zmianie w najblizszym czasie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano wiem, a ja niestety nie umiem pisać zwięźle:D Ale nie szkodzi, trzeba mi było po prostu zmienić podejście^^

      Usuń
  2. Według mnie, Twoje posty są ciekawe, a gdy nie mam czasu czytać - to nie czytam i nie komentuję. :)
    A Miku... boska. Dla mnie już 3 twarze to duża radocha, bo jedyne lalki jakie ja mam to jakieś stare barbie. xD Nawet dziś pierwszy raz słyszę, że lalce można wymienić twarz! Wow! *idzie być w szoku* :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć:) Choć zdaję sobie sprawę, że nawet najciekawszy post może zniechęcić jeśli jest za długi. Na szczęście zdjęć jest zazwyczaj równie sporo, więc w razie czego można się skupić tylko na nich^^

      A z Miku jestem faktycznie bardzo zadowolona (tym bardziej, że udało mi się ją zdobyć z drugiej ręki, ale ciiii, to tajemnica:D)

      Usuń
  3. Jak doszłam do momentu, że od jakiegoś czasu pisanie bloga jest dla Ciebie męczarnią to aż się we mnie zagotowało! Jak dobrze, ze to jednak fałszywy alarm i masz zamiar dalej go prowadzić.

    Uwielbiam czytać Twoje posty, pomimo tego, że niemal nigdy nie komentuję. Zawsze gdy chcę coś napisać, kończy się to na przesadnym słodzeniu i cukrzeniu, więc sobie daruję XD".

    OdpowiedzUsuń
  4. Są takie chwile, kiedy każda czynność może się człekowi znudzić, ale na szczęście w większości przypadków chwilowa przerwa pomaga wrócić na właściwe tory:) (Silmeven pojechała życiowo... jakie to szczęście, że nie piszę piosenek:q)

    Bardzo mi miło to słyszeć:) Choć faktycznie nadmierne słodzenie może zaszkodzić^^ Zawsze można się też wypowiedzieć w opozycji do mojego tekstu, chętnie wejdę wtedy w małą dyskusję:)

    W każdym razie będę się starała wypowiadać nieco krócej (właśnie widać...) i mam nadzieję, że nie stracę przy okazji tej specyficznej "jakości":)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.