poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Lavender

 Najbliższe tygodnie będą mi najpewniej upływać pod znakiem wakacyjnych wspomnień, ponieważ chciałabym stopniowo pokazywać przeróżne stroje, które miałam okazję skompletować tego lata. O ile oczywiście nie złamię tego postanowienia notką z nową recenzją lub inną, nie związaną z tematem odzieżowym, co jest w sumie bardzo prawdopodobne.
 Postanowiłam zacząć od jednego z moich najbardziej ulubionych połączeń, które znakomicie spisywało się nawet podczas bardzo wysokich temperatur. Całość jest bardzo prosta, opiera się raptem na kilku elementach i dzięki temu jest niezwykle lekka i delikatna.
 Górę stroju stanowi biała bluzka typu mgiełka, którą miałam okazję krótko opisać w poprzedniej notce (***klik***). Posiada ona wiele drobnych, ciekawych detali, jak delikatny wzór w kropki, kokarda przy dekolcie czy rękawy układające się niczym płatki kwiatów. Aż trudno uwierzyć, że pochodzi ona ze zwykłej sieciówki. Ze względu na typ materiału pod spodem znalazła się dodatkowo biała koronkowa bluzka na ramiączkach.
 Biała mgiełka idealnie skomponowała się z moją spódnicą od St. Tears (***klik***). Spódnica stanowi część sukienki typu JSK, jednak dzięki możliwości noszenia obu jej części zarówno razem jak i osobno można stworzyć naprawdę sporą ilość przeróżnych kombinacji. Do tej pory zdarzyło mi się najczęściej używać właśnie spódnicy. Jest ona przepiękna - lawendowy materiał przykryty misterną koronką z motywami nawiązującymi do baletu.
 W dodatku fantastycznie się ona układa, nawet bez dodatkowego wspomagania w postaci petticoat. W tej stylizacji nie użyłam żadnej halki, ponieważ miał to być ubiór casualowy, jednak stało się tak przede wszystkim ze względu na panujący danego dnia upał. Petticoat bardzo sobie cenię noszone do cięższych spódnic czy sukienek, przeznaczonych na chłodniejsze pory roku. Wtedy też taka halka stanowi dodatkową izolację przed zimnem. Jednak latem niemal całkowicie rezygnuję z ich używania.
 Nie lubię chodzić z całkowicie gołymi nogami, nawet latem, nawet w upał. Można to nazwać jedną z moich "staromodnych" naleciałości, po prostu godzi to w moje poczucie estetyki, a dodatkowo nie pasuje do ubrań z mojej szafy. Dlatego zaopatrzona jestem w całe mnóstwo rajstop odpowiednich na tego typu temperatury. Są to zarówno rajstopy ażurowe, które uwielbiam i cały czas poszukuję nowych wzorów, jak również bardzo cienkie rajstopy z delikatnymi wzorami, jak te widoczne na powyższym zdjęciu.
 Na nogach oczywiście sandały na niewielkim obcasie, również prezentowane w poprzedniej notce (***klik***). Ponieważ cały strój opiera się głównie na bieli, lekko przełamanej lawendowym kolorem spódnicy, dobrała do całości beżowe sandałki z drobnymi kolcami, a na głowie pojawiła się pasująca do nich kolczasta opaska. Podoba mi się sposób, w jaki kolce widoczne na obu dodatkach przełamały słodycz całego stroju.
 Odnoszę wrażenie, że połączenie białej bluzki mgiełki oraz lawendowej spódnicy z St. Tears było jednym z najczęściej używanych przeze mnie zestawów tego lata. Znajdzie to również odzwierciedlenie na tym blogu, ponieważ pokazywane dziś zdjęcia nie były jedyną sesją, podczas której połączenie to - okraszone różnymi dodatkami - zostało uwiecznione.

11 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się, jak sobie radzisz podczas upałów... wyglądasz super, szczególnie w porównaniu z dziewczynami, które w czasie upalnych dni odkrywają wszystko, co się da (a czasem i więcej...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę teraz uchylać nieco rąbka tej tajemnicy;) Miło mi, że strój się podoba:) Ja właśnie nie lubię się odkrywać, do tego stopnia, że nawet rajstopy noszę do sandałów i tylko czekam, aż mnie zaraz ktoś za to zbeszta._. Ale zawsze lepsze rajstopy niż skarpetki:D

      Usuń
  2. Stylizacja jak zwykle arcyprzyjemna i niewątpliwie dobra na lato. Zazdrszczę bluzki :3 Ale tymi sandałami do skarpetek, przepraszam, rajstop, złamałaś mi serduszko. Gdyby buty były bardziej zabudowane, to ok, ale ten model bardzo się gryzie z rajstopami :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że w końcu ktoś mi to wypomni;) Jednak skarpetki a rajstopy to spora różnica, a nie ja jedna tak robię. Przyznaję, że pomysł ściągnęłam żywcem z naszej słynnej Emilki, a skoro ona ubiera rajstopy do sandałów to znaczy, że nie ma w tym nic złego:)

      Usuń
  3. Uszyte własnoręcznie czy kupione?

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł może i ściągnięty od Emilki, ale i tak jestem na nie - chyba nigdy nie zaakceptuję rajtów/pończoch do sandałów, nieważne jak ładna osoba je nosi ;__;
    Przecież istnieje tyle fajnych, lekko zabudowanych butów, które idealnie nadają się na upały (nawet bodylajny na niskim obcasiku D: )
    Poza tym reszta ekstra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma takich butów, tym bardziej nie z Bodyline:D Dlatego bardzo mi przykro, ale jak zwykle będę robić po swojemu i najwyraźniej jeszcze nie raz tym zbulwersuję^^

      Usuń
  5. RAJSTOPY DO SANDAŁEK D: NIE, NIE, NIE. Chyba, ze całkowicie kryjące. Ale nie ażurowe i nie do tak delikatnych bucików złożonych z trzech cieniutkich pasków. Skoro wzorujesz się na Emilce - ona do rajtop nosi toporniejsze sandałki >D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam, że bardzo cienkie rajstopy pasują, a całkowicie kryjące nie, bo wydają się już zbyt ciężkie.

      Skoro tak mówisz to odsyłam raz jeszcze na Emilkowego bloga, bo sandałki składające się z trzech pasków też były>p

      I jeszcze jedna rzecz - nie wzoruję się, tylko podchwyciłam pomysł z rajstopami, tak jak od Ciebie podchwycę rajstopy na rajstopy;)

      Usuń
  6. Kiedy zobaczyłam Cię po raz pierwszy: WOW. Kiedy napotykałam Cię później na szafach-nie-szafach, zawsze mnie intrygowałaś. Ale im częściej się na Ciebie natykam, tym dłużej Ci się przyglądam, aż w końcu - z okazji tego postu - spędziłam wisząc nad Tobą pół godziny i przeżywając, jaka jesteś piękna, niesamowita, oryginalna i po prostu do dechy badass. Że też nie widziałam tych sandałów i opaski wcześniej. Że też nie zwróciłam uwagi na lolitę bez halki! A za rajstopy do sandałów jestem niezwykle wdzięczna, bo zastanawiałam się, czy jestem jedyną osobą na świecie, która nie widzi w tym nic złego? Rajstopy są ładne. Stopy też. Kształt orajstopionych stóp jest wciąż estetyczny. Sandałki w porządku. Sandałki to regularne pasy przełamujące ciekawą, obłą strukturę. Gdzie tu jest problem? To dziwne, że w dobie tylu modowych eksperymentów, kiedy stylizacja ewidentnie oddaje, co ma oddawać, a każdy jej element, ba, każdy jej doskonale złożony centymetr emanuje planowanym efektem, ktoś się czepia rajstop do sandałów. Nie ktoś, przepraszam. Wszyscy. Podobnie zagadkowe są dla mnie na przykład kształty wiązania gorsetowego, co to musi być proste i basta, nieważne, kto ma jakie żebra czy talię, a jak coś nie idzie, to duś się albo custom. To musi być kwestia wkodowania pewnych modowych mechanizmów, do których ludzie się kolektywnie przyzwyczajają. Rozumiem, kiedy coś się wydaje komuś nieestetyczne - ja na przykład jestem uczulona na widoczną spod topów i innych rzekomo kompletnych strojów bieliznę - ale żeby robić z tego arbitralny trend, według którego nikt nigdy nie wygląda w danym zestawieniu dobrze?
    W każdym razie - znać, że obok wielu innych pryzmatów używasz do ubierania się swojego własnego zmysłu estetycznego, rozpoznawania plam, kolorów, figur, czegoś wewnątrz, reagującego na piękno, a nie tylko: realizacja lub zaprzeczenie kanonom mody takiej i owakiej oraz radykalna konceptualizacja wszystkiego, reagująca na wspomnianego czegoś stopień popularności, pozycję w kulturze oraz kurde znak zodiaku. A do tego nie przejmujesz się czyimś utemperowaniem gustów. I to jest. Po prostu. Piękne.
    A tę spódnicę muszę zdobyć.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.