Pozwolę sobie zacząć od dołączonych dodatków. Mamy tutaj dużą ozdobną kokardę, która według zdjęć sklepowych ma swoje miejsce z tyłu płaszcza, w jego dolnej części. Szczerze mówiąc nie jestem przekonana do noszenia wielkiej kokardy na swoich czterech literach._. Z tego samego powodu zresztą od zawsze uznawałam wyższość wiązań gorsetowych na plecach nad waist ties, które sumiennie wypruwałam z każdej mojej sukienki. Całe szczęście kokarda posiada dwie małe agrafki i można ją odpinać.
Również dzięki dwóm małym agrafkom, zamiast np. jednej dużej, kokarda bardzo dobrze się trzyma w miejscu przypięcia. Sama w sobie jest moim zdaniem całkiem ładna. Wykonana została rzecz jasna z tego samego materiału co cały płaszcz, według informacji podanych przez producenta jest to "gruby wełniany materiał (30%)". Jest on bardzo przyjemny w dotyku, czy jest natomiast faktycznie ciepły? To się okaże przy samym płaszczu.
Drugim (i ostatnim) firmowym dodatkiem jest duża pelerynka, wiązana z przodu za pomocą dwóch szerokich wstążek. Jest ona dobrze ukształtowana i wizualnie bardzo ładna. Zdecydowaną zaletą pelerynki jest fakt, że można ją nosić zarówno do płaszcza, jak i samą do czarnych kreacji. Dlaczego uważam tak oczywistą rzecz za zaletę? Otóż we wspominanym wcześniej płaszczu od Pyon Pyon również była pelerynka, nawet z kapturem, jednak nie można jej było odczepić, choć nie była też całkowicie przyszyta do płaszcza.
Wracając do pelerynki, wykonana jest ona z tego samego materiału co płaszcz i tak samo jak on posiada czarne "hafty" w postaci kokardek oraz imitacji wstążki przewleczonej przez materiał. O samych "haftach" powiem więcej nieco później. Cieszę się natomiast, że pelerynka nie została przystrojona milionem kokardek, tylko występują one na niej w skromnej liczbie trzech - i tyle moim zdaniem w zupełności wystarczy.
Jak już wspominałam pelerynka wiązana jest pod szyją za pomocą dwóch szerokich wstążek. Wstążki te zrobiono z bardzo mocnej, prążkowanej tasiemki. Spotkałam się już z takim rodzajem wstążek w nie jednej mojej sukience i faktycznie mogę potwierdzić, że są wytrzymałe, nie zwijają się od częstego wiązania i jak dotąd żadnej jeszcze nie zerwałam.
Bardzo cieszy fakt, że pelerynka posiada podszewkę. Niby rzecz oczywista, ale jak wiadomo z rzeczami zamawianymi z Azji naprawdę różnie bywa... W każdym razie podszewka jest, ba - w dodatku nie jest to zwykły, tandetny, połyskliwy materiał, który w mgnieniu oka by się ześlizgiwał z ramion, ale całkiem porządna, matowa podszewka, dobrze trzymająca się na płaszczu. Czego więcej chcieć? Silmeven approves.
I w ten oto sposób dobrnęliśmy do samego płaszcza. Na wstępie powiem, że - mądrzejsza o doświadczenia z jego poprzednikami - z całą premedytacją zamówiłam rozmiar L, co na początku pan Martin bardzo usilnie mi odradzał. Postanowiłam być jednak uparta i jak się okazało była to bardzo trafna decyzja, nie tylko ze względu na możliwość upchnięcia pod spodem kilku dodatkowych warstw zimową porą.
Cud, że wszystkie pozostałe wymiary się zgadzają... Po tym pierwszym wrażeniu postanowiłam na spokojnie przyjrzeć się poszczególnym detalom. Okrągły, bardzo wdzięcznie wyglądający kołnierzyk obszyty został czarnym, sztucznym futerkiem. Co więcej futerko jest niezwykle miękkie i przemiłe w dotyku, a to dla mnie spory plus.
Kołnierzyk swoim kształtem jest bardzo dobrze dopasowany do pelerynki, tak więc nie ma żadnych problemów zarówno podczas jej zakładania jak i zdejmowania. Nie jest również zbyt ciasno dopasowany do szyi, dzięki czemu można spokojnie zawiązać szalik bez obaw, że odetnie nam dopływ powietrza.
Kolejnym miłym drobiazgiem okazał się być mały zatrzask po wewnętrznej stronie płaszcza, który przytrzymuje materiał na miejscu i zapobiega wdzieraniu się pod spód zimnego powietrza. Zatrzask jest bardzo szybki i wygodny w użyciu, w przeciwieństwie do standardowego guzika, który taką samą funkcję pełni w wspominanym płaszczu z Królikiem i którego zapinanie oraz odpinanie bywa momentami dość męczące. Diabeł tkwi w szczegółach i przynajmniej tutaj Infanta wyszła z sytuacji z twarzą.
Przejdźmy teraz do kieszeni. Po tym jak nie zwróciłam uwagi na ich obecność podczas zamawiania płaszczyka od DoL (***klik***) i byłam później zdziwiona, że ich on nie posiada, postanowiłam rozważać zakup zimowego płaszcza miedzy innymi pod względem posiadania kieszeni właśnie. Kieszenie - ważna rzecz, zwłaszcza zimą. Chociażby po to aby schować doń rękawiczki. Aż trudno uwierzyć ile lolicich firm oferujących rzekomo zimowe płaszcze całkowicie o nich zapomina!
I prawdą jest, że mój wybór padł ostatecznie na płaszcz z Infanty między innymi właśnie ze względu na posiadane przezeń kieszenie. Kieszonki nie są w żaden fikuśny sposób przystrojone, jak to zwykle w lolicich strojach bywa i mnie ten fakt niezwykle odpowiada. Co więcej są bardzo starannie wykończone i posiadają czarną podszewkę, taką samą jaką mieliśmy już okazję oglądać przy pelerynce.
I rzecz najważniejsza jeśli chodzi o kieszenie - są niezwykle pojemne! Naprawdę, aż byłam zdziwiona ile w nich miejsca, zupełnie odwrotnie niż w płaszczu od Bodyline czy Pyon Pyon, gdzie ledwo można było do kieszeni rękę włożyć, o noszeniu w nich czegokolwiek już nawet nie wspominając. Żeby to udowodnić zrobiłam mały eksperyment z użyciem centymetra krawieckiego. Trzymając miarkę między palcami zanurkowałam ręką w kieszeń i okazało się, że ma ona 21 cm głębokości. Co oznacza, że mieści się w środku cała moja dłoń aż po nadgarstek, a nawet jeszcze trochę wzwyż. Po raz pierwszy widzę w pełni funkcjonalne kieszenie w lolicim płaszczu.
Czas zająć się dolną częścią płaszcza. Oczywiście od razu widać, że jest on maksymalnie rozkloszowany i dzięki temu przepięknie się układa, choć jak wiadomo dobrze w takim przypadku dysponować porządną halką, która uniesie zarówno ciężar sukienki jak i narzuconego na nią płaszcza (i przy okazji stanowić będzie dodatkową warstwę izolacyjną w zimowe dni). W dolnej części płaszcza znajdują się również jego główne elementy ozdobne - czarne "hafty" w postaci kokard oraz imitacji wstążki, o których pisałam już przy okazji samej pelerynki. Ornamenty na płaszczu są oczywiście większe niż na pelerynce.
Ktoś mógłby powiedzieć, że haft w tym samym kolorze co materiał, na którym się znajduje jest pozbawiony sensu. Dlaczego? Bo nie bije po oczach z daleka? Bardzo lubię złote i srebrne hafty, ale na sukienkach, które można zakładać odpowiednio do okazji. Płaszcz natomiast powinien być moim zdaniem uniwersalny i dlatego bardzo podoba mi się zastosowane tutaj rozwiązanie. Elementy ozdobne nie rzucają się od razu w oczy, można je podziwiać dopiero z bliska i to bardzo mi odpowiada. Nie chcę bowiem wyglądać zimą jak włócząca się po mieście księżniczka ociekająca złotem, ale jak dziewczyna ubrana elegancko i trochę inaczej, więc pod względem wizualnym płaszcz ten idealnie trafia w mój gust.
Warto jednak wyjaśnić kwestię rzekomych "haftów". Na stronie sklepu Clobba można znaleźć informację, że płaszcz jest haftowany i ciężko to zweryfikować po samych zdjęciach udostępnionych w sklepie. Tymczasem w rzeczywistości hafty okazują się być oddzielnymi elementami, które zostały naszyte na płaszcz i pelerynkę, tak więc jedynym rodzajem "haftu" są tutaj nici owe elementy przytrzymujące. Jednak nie piszę o tym jako o rozczarowaniu, wręcz przeciwnie, jako o miłej ciekawostce. Tym bardziej, że ozdoby te wykonane zostały z materiału przypominającego plusz, są więc bardzo miłe i potęguje to tylko ich urok. Każdy z elementów został również bardzo starannie przyszyty.
Miło ze strony Infanty, że postarali się o rzetelne wykończenie dolnej części płaszcza. Przynajmniej tutaj nie odczułam rozczarowania, jakie z kolei spotkało mnie przy zakupie od Dream of Lolita. Płaszcz jest w całości wykończony opisywaną już wcześniej, matową czarną podszewką. Tym bardziej cieszy fakt, że podszewka jest przyszyta bardzo starannie, przede wszystkim przy jego dolnej krawędzi. Podkreślam to ponieważ zarówno w płaszczu z Bodyline jak również w przypadku Białego Królika podszewka na dole nie była przyszyta w ogóle, tylko swobodnie odstawała od materiału i odsłaniała jego niezbyt estetyczną lewą stronę.
Niestety nie ma tutaj z kolei żadnej dodatkowej izolacji przed zimnem, jakim byłby np. polar znajdujący się w płaszczu od Pyon Pyon. A trzeba powiedzieć, że wełniany materiał, który według producenta miał być "gruby" i nadający się na zimę nie wygląda mi na wybitnie ciepły i dostosowany do naszych europejskich standardów. Na oko wydaje mi się co prawda grubszy od materiału z szarego płaszcza z Królikiem, ale nadal nie obejdzie się bez dodatkowych warstw, więc po raz kolejny cieszę się z decyzji o zakupie większego rozmiaru.
Przejdźmy teraz na tyły. Po tej stronie na największą uwagę zasługuje wiązanie gorsetowe, służące do regulowania rozmiaru płaszcza. Nareszcie, po raz pierwszy żadnych niewygodnych waist ties, których wiązanie doprowadzić może niemal do szału i przez które nie można usiąść i oprzeć się plecami, bo zaczynają wpijać się w kręgosłup. Jedynie pięknie i wygodne wiązanie. Wiązanie, które jest moim zdaniem drugą najlepiej wykonaną rzeczą w tym płaszczu, zaraz obok kieszeni. Większość wiązań gorsetowych w oglądanych przeze mnie płaszczach wyglądało dokładnie tak samo, jak w przypadku większości sukienek - były to zwykłe, małe materiałowe haftki wszyte w materiał, z przewleczoną przez nie wstążką.
Śliczny płaszcz :)
OdpowiedzUsuńSama myślałam o jego zamówieniu, ale doszłam do wniosku, że nie chcę żadnych haftów i tym podobnych ozdób - szukam czegoś eleganckiego i maksymalnie prostego. Gorsetowe sznurowanie jest genialnym rozwiązaniem. Od dawna szukam płaszczy z tego rodzaju "udogodnieniem", na próżno jednak... Dlatego powoli zaczynam rozpatrywać zamówienie płaszcza u jakiejś polskiej "loliciej" krawcowej. Będzie to większy wydatek, ale przynajmniej nie powinno być problemów z wymiarami i jakością :x
A co do sformułowania "nie otrzymają ode mnie już żadnych zamówień": dobrze, że poprzedziłaś je zastrzeżeniem "już nic więcej z ich oferty mi się nie podoba". W domyśle, że na daną chwilę nic Ci się nie podoba, bo Infanta podobnie jak inne taobaowe marki nie próżnuje. Jeszcze Cię mogą zaskoczyć i dopaść Twój portfel w najmniej spodziewanym momencie >D
Śliczny, ale trochę niedopracowany...
UsuńWłaśnie, miałam dokładnie te same wymagania. Jak pisałam, hafty są boskie, ale na sukienkach czy spódnicach, a płaszcz powinien być jednak, jak sama powiedziałaś, prosty i elegancki. Zastanawiałam się miedzy innymi nad tymi dwoma z HMHM:
1) http://item.taobao.com/item.htm?spm=a1z10.5.w4002-2758687363.58.YguIDU&id=12761583955
oraz
2) http://item.taobao.com/item.htm?spm=a1z10.5.w4002-2758687363.37.YguIDU&id=6793507466
Jednak mój zakup musiał spełniać trzy warunki - być czarny, mieć sznurowanie i kieszenie. Tylko Infanta załapała się na wszystkie.
Pomysł z polską krawcową brzmi faktycznie nieźle, teraz żałuję, że o tym nie pomyślałam (choć to też zależałoby od ceny._.). W takim przypadku będziesz miała przynajmniej pewność, że wszystkie Twoje życzenia zostaną uwzględnione i że nie przydarzy się żadna niespodzianka w kwestii wymiarów. Trzymam więc kciuki za realizację:)
Infanta zaskoczyła mnie tutaj do tego stopnia, że trochę bym się jednak bała w najbliższym czasie jeszcze coś od nich zamawiać. Teraz dam szansę innym, a jeśli jeszcze kiedyś w przyszłości spodoba mi się coś Infantowego, zastanowię się dwa razy i przeczytam kilka recenzji nim zdecyduję się wydać pieniądze^^'
i znow niecieply ktore loli plaszcze nadaja sie na siarczysty mroz
OdpowiedzUsuńSame w sobie? Żadne:D Ale ten jest na mnie trzy razy za duży, więc mam nadzieję, że dam radę z pięcioma warstwami pod spodem><
Usuńbtw moja katerinka doszla :D
Usuń*_*
UsuńTo czekam teraz na piękne zdjęcia:)
Płaszcze z dobrze dobraną talią to rzadkość : o z tyłu wygląda idelanie
OdpowiedzUsuń