piątek, 21 czerwca 2013

Lilac fairy

 Nie ma to jak świętowanie pierwszego dnia lata stylizacją sfotografowaną jeszcze pod koniec maja. Jednak lato nastało faktycznie w pełni i prezentowanie jakiejkolwiek kreacji przy obecnych temperaturach (u mnie na termometrze było dziś 30 stopni, pod wieczór...) moim zdaniem zupełnie mija się z celem. Osobiście nie nie lubię wysokich temperatur i argumenty typu "przecież jest lato" zupełnie do mnie nie przemawiają. Dlatego właśnie obecną porę roku najbardziej cenię sobie podczas pobytu w Szwecji i mam nadzieję, że będę miała okazję znów się tam wybrać.
 Ale o Szwecji i jej letnich urokach pisać będę gdy faktycznie się tam wybiorę, a póki co wrócę do nadrabiania stylizacyjnych zaległości. Jak już wspomniałam kreacja ta popełniona została przeze mnie jeszcze w maju, gdy kwitły bzy. I owszem, kwiaty na pierwszym i ostatnim zdjęciu są autentycznym rekwizytem przyniesionym przeze mnie ze spaceru. Również i zdjęcia miały być robione na spacerze, jednak tegoroczny maj był jeszcze chłodny i bardzo wietrzny co niestety pokrzyżowało mój plan.
 Akurat w ten weekend gdy przyjechałam do domu i znalazłam chwilę czasu na planowaną sesję w plenerze było wyjątkowo zimno i po wyjściu z domu szybko zmarzłam w wybranej kreacji (co teraz wydaje się nie do pomyślenia) a dodatkowo szalejący wicher sprawiał, że każda próba zrobienia zdjęcia wychodziła tragicznie:D W ten oto sposób wróciłam do domu a jedynym trofeum potwierdzającym moje starania była gałązka pachnącego bzu. Bardzo chciałam mieć zdjęcie z kwiatami bzu w tej fioletowej sukience od Boguty (moja recenzja ***klik***), są to jedne z moich ulubionych kwiatów.
 Poza tym zamysł całej stylizacji miał w pewnym stopniu przedstawiać gotycką wersję Wróżki Bzu z baletu o Śpiącej Królewnie. Prócz głównego elementu całej kreacji, jakim jest sukienka, wykorzystałam również czarny ażurowy cardigan (kilka słów tutaj ***klik***), który użyty został jako zamiennik standardowej koszuli, zwykłe czarne rajstopy oraz zwyczajne offbrandowe buty w kolorze pasującym do sukienki. Jak widać sesja z bzami ostatecznie wykonana została w domu, trochę w pośpiechu (tak to jest gdy do dyspozycji ma się jedynie niepełny weekend) i trochę brakuje jej do ideału.
 Najbardziej nie podoba mi się to, że kolor sukienki nie wyszedł tak intensywny jak w rzeczywistości, jednak ponieważ rzadko mam niestety okazję do zrobienia zdjęć nie będę narzekać. Pomysł spaceru z bzami nie był niestety możliwy do powtórzenia, ponieważ gdy kolejnym razem przyjechałam do domu bzy już dawno przekwitły. Na szczęście moja sesja dobiegła już końca i teraz nareszcie będę miała więcej czasu i okazji do uwiecznienia nie jednej kreacji, bez wątpienia będzie wśród nich jeszcze nie jedna propozycja z udziałem tej sukienki.

6 komentarzy:

  1. wygladasz przepiekie jedna z twoich lepszych stylizacji jestem zachwycona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, usłyszeć takie słowa od Ciebie to zaszczyt:)

      Usuń
    2. e tam zaszczyt
      ja jestem sto lat za murzynami
      a co dopiero za toba :D

      Usuń
    3. Jest raczej odwrotnie:)

      Usuń
    4. Owszem, zdarza mi się (nawet często>D), ale nie w tym przypadku:) Ja się muszę jeszcze wiele nauczyć.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.