piątek, 7 czerwca 2013

Bodyline sailor lolita dress

 I znów pojawiła się dłuższa przerwa między kolejnymi postami, dlatego dziś wpis będzie dość długi, głównie ze względu na zdjęcia. A jest co pokazywać, bo przybyła do mnie sukienka w stylu sailor w dwóch odsłonach kolorystycznych. Zakup oczywiście z Bodyline. Patrząc na zdjęcia sklepowe muszę przyznać, że jednak średnio zachęcają one do zakupu, a sukienka w rzeczywistości prezentuje się o niebo lepiej. Ale po kolei. Sukienki przybyły do mnie jako część nieco obszerniejszej paczki, ale na temat pozostałej zawartości opowiem innym razem.
 Model ten podobał mi się już od dość dawna, ale wiadomo, że na każdy zakup musi przyjść odpowiedni czas i taki czas nadarzył się akurat teraz. Na początku chciałam kupić tylko jedną sukienkę z dwóch dostępnych wariantów, ale w ogóle nie mogłam się zdecydować, który kolor podoba mi się bardziej. Zwlekałam z decyzją tak długo, aż w końcu kolor granatowy z rozmiaru M został wykupiony. Wtedy w końcu zdecydowałam, że w takim razie kupię obie><'
 Widać wersja granatowa miała większy popyt wśród klientek Bodyline, bowiem z tego koloru pozostał już tylko rozmiar L i przez moje odwlekanie decyzji nie miałam już w jej przypadku możliwości wyboru. Wersja czarna natomiast trafiła do mnie w rozmiarze M. Na szczęście z maszyną do szycia i pewną dozą umiejętności bez problemu będę mogła zwęzić granatową sukienkę w rozmiarze L na swoje potrzeby. A tak oto prezentują się obie sukienki zaraz po wyjęciu z charakterystycznych opakowań. Niestety przybyły straszliwie wygniecione...
 Nie ulega wątpliwości, że materiał, z którego wykonane zostały sukienki jest sztuczny. Ciężko mi jednoznacznie określić jego rodzaj, ale na pewno nie ma w nim ani odrobiny bawełny i niestety dyskwalifikuje to sukienki pod względem możliwości noszenia w upały (kto jednak nosi w upały sukienki z długimi rękawami?). Jednak na chłodniejsze letnie dni, takie z jakimi mamy do czynienia chociażby ostatnio, nadają się one zdecydowanie. Poza tym materiał jest miły w dotyku i co ciekawe nie przyczepiają się do niego żadne nieproszone drobinki. Niestety jak już wspomniałam ma tendencję do gniecenia się.
 Cała sukienka wykonana jest z tego jednego rodzaju materiału, zarówno jej część granatowa lub czarna jak i białe elementy ozdobne. Takim elementem jest również duża biała kokarda. Jest ona oczywiście odpinana, z tyłu posiada małą pojedynczą agrafkę, która jednak z powodzeniem utrzymuje całość w dowolnym miejscu sukienki.
 Zazwyczaj nie noszę sukienek z wielkimi kokardami, jednak tutaj wyjątkowo mi one pasują, nadają całości wyjątkowego klimatu i uroku, ciężko wręcz wyobrazić sobie te sukienki bez kokardy. Tym bardziej, że każda z kokard jest bardzo starannie wykonana. Bardzo podobają mi się ich kilkukrotnie zagięte dolne ramiona.
 Bez kokardy moim zdaniem jest trochę pusto, jednak warto ją choć na chwilę odpiąć by dokładniej przyjrzeć się wykończeniom samego kołnierzyka, ale o tym za chwilę. Póki jesteśmy jeszcze przy samym materiale nie sposób nie zauważyć, że kolory, zwłaszcza kolor granatowej sukienki, są o wiele żywsze i intensywniejsze w rzeczywistości niż przedstawia zdjęcie sklepowe.
 Marynarskiego charakteru nadaje sukience przede wszystkim bardzo charakterystyczny kołnierzyk, z trójkątną białą wstawką pośrodku. I znów nie widać tego zbyt dobrze na zdjęciach sklepowych, ale owa wstawka przyozdobiona jest wstążkami, złotymi guzikami oraz cudną, delikatną białą koronką z motywem kwiatowym (w zasadzie jest to bardziej ażurowa taśma gipiurowa a nie koronka). Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie takie wykończenie sukienek.
 Jeśli chodzi o ubieranie sukienki to prócz standardowego zamka błyskawicznego wszytego po bokach obu sukienek każda z nich posiada dość sprytnie ukryte, podwójne zatrzaski po jednej stronie wspominanej już białej wstawki. System ten całkiem nieźle zdaje egzamin, zapięcia są niewidoczne podczas noszenia sukienek i dość łatwo dają się odpinać, ale jednocześnie nie odpinają się same z siebie. W zasadzie jest tutaj tylko jedna wada - podczas zakładania sukienki przez głowę materiał potrafi naelektryzować włosy>< Ale to już wina samego materiału.
 Biała wstawka otoczona jest kołnierzykiem, który uformowany został w bardzo charakterystyczny sposób i przywodzi na myśl zarówno staromodne stroje marynarskie jak i oczywiście japońskie szkolne mundurki. Kołnierzyki, podobnie jak wstawki, ozdobione są wstążkami i wspominają już uroczą koronką. Całość zdecydowanie wykracza jednak poza obszar zwykłego kołnierzyka, rozciąga się w zasadzie na całym przedzie sukienki i faktycznie stanowi główny element ozdobny.
 Kołnierzyk się jednak na tym nie kończy. Jego tylna część jest równie obszerna jak przednia i również nawiązuje swoim wyglądem do typowo marynarskich klimatów. Po tej stronie sukienki kołnierzyk przybiera formę szerokiego prostokątnego płata opadającego swobodnie na całe plecy. Przypomina w sumie trochę małą pelerynkę.
 Kołnierzyki w obu sukienkach przyozdobione są oczywiście wstążkami oraz koronką, a także drobnym złotym haftem. Przyznaję, że patrząc na zdjęcia sklepowe myślałam, że zdobienia na sukience to zwykły print średniej jakości. Jakież więc było moje zdziwienie gdy okazało się, że jest to haft z prawdziwego zdarzenia, a w dodatku bardzo starannie wykonany.
Jak już zostało powiedziane sukienki posiadają długie rękawy. Gdy zastanawiałam się jeszcze nad samym zakupem nie byłam przekonana co do słuszności umieszczania długich rękawów w sukience, która pasuje na lato. Jednak skoro i sam materiał nie nadaje się na upały tylko na dni chłodniejsze to i problem długości rękawów został tym samym rozwiązany. Rękawy są dość obszerne, ale daje to całkiem fajny efekt. Zakończone są natomiast bardzo ładnie dopasowanymi do nadgarstków mankietami zapinanymi na dwa guziki i obszytymi koronką.
Dół sukienki jest bardzo mocno rozkloszowany. Zaryzykowałabym wręcz stwierdzenie, że rozkloszowanie to jest niemal maksymalne. Stosunkowo lekki materiał natomiast pozwala się unieść niemal każdej, nawet średnio obszernej halce. W pierwotnym założeniu dół sukienki miał się układać w ładne plisy, jak pokazuje to zdjęcie sklepowe. Jednak przez straszliwe wygniecenie materiału na zdjęciach, które zrobiłam zaraz po rozpakowaniu sukienek niestety w ogóle tego efektu nie widać.
Tutaj po raz drugi w przypadku tej sukienki mamy do czynienia ze złotym haftem. Po raz pierwszy z haftem w stylu Bodyline miałam styczność w przypadku dwóch cardiganów (***klik***). Tamten haft wykonany był średnio starannie, poszczególne "ściegi" nie zawsze układały się w równy wzór, a do jego wykonania użyto sztucznej złotej nici z trochę tandetnym metalicznym połyskiem.
Można by się więc spodziewać, że w przypadku tego złotego haftu będzie tak samo. A jednak tutaj znów czekała mnie bardzo pozytywna niespodzianka. Haft przedstawiający herb z małą kotwicą, w otoczeniu korony oraz wijących się roślinnych pędów i drobnych gwiazdek wykonany został niezwykle starannie, wszystkie elementy płynnie łączą się w jedną całość, a w dodatku całość powstała przy użyciu miękkiej złotej nici o delikatnym, aksamitnym połysku. Nie spodziewałam się takiej jakości po Bodyline. Haft jest faktycznie przecudny.
Dolna krawędź sukienek poniżej haftu przyozdobiona jest białą wstążką oraz białą koronką z motywem kwiatowy. Koronka może nie jest jakoś wyjątkowo zachwycająca, jest raczej dość pospolita, ale wygląda też na dość wytrzymałą. Oczywiście po skończonych oględzinach sukienek musiałam zabrać się za ich wyprasowanie.
Nie była to rzecz prosta, bowiem sztuczny materiał wymagał bardzo ostrożnego podejścia i niskiej temperatury, dlatego wyprasowanie obu sukienek zajęło niestety sporo czasu. Szczególnie problematyczne okazało się prasowanie samego kołnierzyka, zwłaszcza jego tylnej części, a także dolnej części sukienki, którą musiałam na nowo ułożyć za pomocą żelazka w zgrabne plisy. Na szczęście cała operacja zakończyła się sukcesem. Prócz prasowania podjęłam się również innego drobnego zadania - postanowiłam wymienić w obu sukienkach guziki.
 Te przyszyte fabrycznie były moim zdaniem zbyt duże, wręcz tandetne, miękki materiał, z którego zostały wykonane był w kilku miejscach wgnieciony co nie wyglądało zbyt estetycznie, a na dodatek potrafiły zostawić złote smugi na białych elementach sukienki. Wymieniłam je więc na mniejsze, również ze złotymi elementami otoczonymi białą obwódką. Moim zdaniem teraz całość jest mniej krzykliwa i wygląda o wiele lepiej. A tak oto prezentują się już obie marynarskie sukienki po wyprasowaniu i z nowymi guzikami.
 Szczerze mówiąc obawiałam się, że skoro sukienka ta występuje na stronie Bodyline w kategorii kostiumowej to jakość jej wykonania będzie średnia, jeśli nie bardzo kiepska. Tymczasem po obejrzeniu sukienek w rzeczywistości jestem kompletnie zaskoczona, ponieważ żadna z moich obaw się nie potwierdziła. Obie wersje kolorystyczne wykonane są świetnie, z niezwykłą starannością i posiadają wiele przepięknych detali. Jedyną wadą jest moim zdaniem sam dobór materiału, który ma tendencję do gniecenia i elektryzowania włosów, ale można sobie z tym jednak jakoś poradzić. Poza tą kwestią nie mam żadnych uwag i jestem niezwykle zadowolona z tego zakupu.

4 komentarze:

  1. bardzo ostrożnie je pierz bo niestety dwukolorowce z bodyline strasznie fabruja

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta czarna sukienka jest śliczna, jejku. Mimo, że to nie jest w ogóle mój styl (uważam, że ubrania w takim guście do mnie nie pasują i tyle), to wbrew pozorom ta właśnie wydaje się być bardzo uniwersalna, w szczególności bez tej kokardy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarna spodobała mi się na samym początku a później coraz częściej myślałam nad tym, że granatowa jest jednak bardziej w marynarskim stylu. Obie są piękne i każda ma swój charakter:)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.