niedziela, 12 maja 2013

Bodyline red shoes with crown

Ostatnimi czasy moja szafa jest dość labilna - zaczęłam wręcz masowo wyprzedawać rzeczy z czasów, gdy nie miałam jeszcze sprecyzowanych wymagań co do wyglądu mojej garderoby i jeśli tylko mogłam kupowałam to co akurat mi się podobało. Postanowiłam więc rozstać się z rzeczami, które do mojej obecnej wizji nie pasują, a które z powodzeniem mogą jeszcze długo posłużyć nie jednej lolicie. Wszystko to w wiadomym celu - aby mieć fundusze na ubrania, z którymi ta właśnie konkretna wizja się wiąże. Tak również było z moimi poprzednimi czerwonymi butami od Bodyline (dla przypomnienia ***klik***), które sprzedałam aby na ich miejsce zakupić skromniejszą parę.
Jedna para czerwonych butów w mojej szafie to konieczność, nie jeden strój byłby bez nich niekompletny. Wydawało mi się, że zakup poprzedniej pary (***klik***) był bardzo przemyślany, jednak okazało się, że ich kolor jest zbyt jasny a dodatkowo ich obcas był dla mnie zbyt wysoki. Po sprzedaniu ich zaczęłam przeglądać stronę Bodyline w poszukiwaniu butów o właściwym odcieniu czerwieni i na obcasie o odpowiedniej dla mnie wysokości. Wtedy rzucił mi się w oczy model, na który do tej pory nie zwracałam w ogóle uwagi - SHOES261, czyli buty z koroną.
Ozdobnik w postaci prostokątów z koroną akurat dla mnie nie stanowił wabika przyciągającego uwagę, ale dopiero gdy zaczęłam się dokładniej przyglądać wszystkim modelom Bodyline zauważyłam,  że korony nie są wcale przymocowane do butów na stałe i można je zdejmować i zakładać z powrotem według uznania. W dodatku model ten w wersji czerwonych lakierek zdawał się mieć o wiele ciemniejszy, bardziej intensywny kolor niż pozostałe buty w wersji matowej, dlatego ostatecznie zdecydowałam się właśnie na ich zakup.
Coś mnie podkusiło by razem z butami zamówić jeszcze spódnicę (o której będzie następnym razem) i przez to całe zamówienie zostało do mnie wysłane jedynie w folii pocztowej, bez pudełka. Na szczęście znalazłam dla czerwonych trzewiczków własne (czerwone:3) pudełko w domu, a buty przetrwały podróż pocztą lotniczą w jednym kawałku. Na pierwszy rzut oka, zaraz po wyjęciu z opakowania wszystko zdawało się być dokładnie tak jak oczekiwałam - buty mają piękny, ciemny i bardzo intensywny czerwony kolor, który idealnie pasuje do ubrań z mojej szafy.
Niestety tak właśnie kończy się wysyłanie butów bez pudełka - w kliku miejscach mają drobne wgniecenia... Na szczęście głównie w tylnej części buta a nie na nosku, dzięki czemu nie jest to widoczne, ale moja rada na przyszłość dla wszystkich zainteresowanych zamawianiem butów z BL - zamawiajcie same buty jeśli chcecie dostać do nich pudełko. Jeśli razem z butami zamówicie coś jeszcze to wszystko wyślą w zwykłej folii. Silme już to za was przetestowała, gdy zamawiałam te buty ***klik***, każdą parę oddzielnie, to do każdej dostałam ładne i solidne pudełeczko.
Pomijając wgniecenia powstałe w czasie transportu, lakierowane buty mają niestety większą tendencję do powstawania jakichkolwiek rys, ale liczę się z tym i postaram się nie zwracać na to uwagi. Czerwone buty pasują do kilku moich stylizacji, ale nie będę w nich chodzić dzień w dzień, dlatego mam nadzieję, że rysy nie będą przybywać zbyt szybko. Buty mają urocze, okrągłe noski, bardzo rozpoznawalne dla stylu lolita. Noski dodatkowo ozdobione są wycięciami w kształcie małych serc. Mogłyby być one zrobione z większą starannością, ale i tak nie ma co narzekać.
Krawędzie butów posiadają drobną falbankę, która miejscami nieco się strzępi, ale przy butach za taką cenę można na to spokojnie przymknąć oko. Buty posiadają nie tylko obcas o bardzo przystępnej wysokości 6 cm, ale również niewielką platformę z przodu, która dodatkowo podnosi komfort chodzenia. Podeszwa i fleki są takie same jak przy pozostałych butach z Bodyline, dlatego w ich sprawie odsyłam do moich wcześniejszych postów (***klik*** oraz ***klik***).
Buty posiadają dwa paski zapinane na urocze klamerki w kształcie serc. Jak w większości butów BL posiadających paski, pod klamerkami znajdują się bardzo wygodne zapięcia w postaci zatrzasków, dzięki którym nie trzeba manewrować klamerkami przy każdym zakładaniu i zdejmowaniu butów. Jeśli jednak chodzi o regulację to niestety twórcy się nie popisali, bowiem na paskach są tylko trzy dziurki. Gdy buty do mnie przybyły paski zapięte były na pierwszą dziurkę, jednak takie zapięcie było dla mnie wtedy za luźne. Dla moich stóp musiałam zapiąć paski na ostatnią, trzecią dziurkę. Wtedy buty były idealnie dopasowane, ale same paski są trochę za długie.
Na wspominanych paskach zamocowane są ozdobniki z koroną. Wykonane są z takiego samego materiału co całe buty, czyli z czerwonego, lakierowanego tworzywa sztucznego. Składają się z dwóch prostokątnych warstw - większej i mniejszej, nałożonych na siebie i jak się domyślam po prostu przyklejonych. Brzegi obu prostokątów ukształtowane są na kształt falbanki z ozdobnymi wycięciami. Na środku małego prostokąta znajduje się korona w kolorze starego złota wysadzana drobnymi białymi (plastikowymi) kryształkami.
A skąd mam pewność, że prostokąty są do siebie po prostu przyklejone? Cóż, przy jednym bucie po jednej stronie zastał mnie taki oto mały fail - coś się chyba odkleiło:q Na szczęście tylko w tym jednym miejscu, a ja (jako pasjonatka robótek ręcznych) mam klej, który pozwolił mi szybko pozbyć się problemu. Również na szczęście korony nie są już przyklejone, tylko przyszyte do prostokątów i przynajmniej w ich przypadku można mieć pewność, że nie zgubimy ich podczas spaceru.
Jak już wspomniałam ozdobniki można zdejmować. Szczerze mówiąc myślałam, że będą one posiadały jakieś klamerki lub rzepy, dzięki którym ich zdejmowanie będzie łatwe. Widać oczekiwałam zbyt wiele po Bodyline, bowiem okazało się, że jedyną rzeczą przytrzymującą ozdoby na paskach butów są... małe fragmenty gumek przyszyte do spodniej części prostokątów. Co za tym idzie nie można ich zdjąć lub założyć nie odpinając klamerek, a ze względu na ich kształt serc jest to naprawdę uciążliwe, wręcz denerwujące...
Na szczęście mnie buty podobają się zdecydowanie bardziej bez ozdobników, więc nie będę musiała się męczyć z ich odpinaniem i przypinaniem. Przyszedł mi do głowy jedynie jeden pomysł na stylizację, do której pasować będą korony w kolorze starego złota - jestem bardzo ciekawa jak wypadną w zestawieniu z moją ulubioną bordową sukienką ze złotym haftem od Kidsyoyo. Natomiast do pozostałych strojów zdecydowanie zakładać będę czerwone trzewiczki w ich skromniejszej wersji.
Pozbawione ozdobników mają dla mnie zdecydowanie więcej uroku. Klamerki w kształcie serc i serduszka wycięte przy noskach to jedyne ozdoby, jakie moim zdaniem są im potrzebne. W takiej postaci kojarzą mi się bardzo z czerwonymi bucikami, jakie miała Dorotka w Czarnoksiężniku z Krainy Oz, a jak już nie raz podkreślałam cenię sobie tą historię i tą bohaterkę zdecydowanie bardziej niż Alicję w Krainie Czarów, za którą szaleje większość lolit (choć przeważnie nie czytały nawet książki a wiedzę czerpią jedynie z filmu Burtona, który jak wiadomo jest bardzo luźną adaptacją).
A teraz kilka zdjęć pokazujących jak buty prezentują się na moich nogach, zarówno z ozdobną koroną jak i bez niej:
Lubię kupować buty z Bodyline, choć ich asortyment do bardzo urozmaiconych nie należy a jakość jest średnia. Jednak trzeba przyznać, że zakupy u nich są banalnie proste, dobór rozmiaru nie pozostawia wątpliwości a i ceny są niezłe. Zdecydowanie wolę kupić kilka tanich par lolicich butów z Bodyline i chadzać sobie w nich na zmianę beztrosko aż dokonają żywota niż ledwo jedną parę brando drożyzny, na którą będę później chuchać i dmuchać i prawie w niej nie chodzić by się zbyt szybko nie zniszczyła. Moje najstarsze buty z Bodyline, czyli czarne różane kozaki (dla przypomnienia ***klik***) nie tylko nadal żyją, ale mają się świetnie. Jestem więc pewna, że moje pozostałe buty z BL posłużą mi równie długo, łącznie z tymi czerwonymi trzewiczkami♥

6 komentarzy:

  1. jakie bling blingi z koronami ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaa:q Zdecydowanie wolę je bez tych koron;)

      Usuń
  2. Podobaja mi sie ale darowalabym sobie te korony,szkoda ze mnie nie stac :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że nikt nie lubi tych koron. [Dobra, mnie też się nie podobają. cx]
    Bez nich butki są piękne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, bez nich jest lepiejXD Ale korony przydały mi się raz, tylko jeden raz do jednej stylizacji i na tym koniec;D

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.