wtorek, 13 listopada 2012

Montreal gothic lolita boots


Kolejna recenzja, do której bardzo długo się zbierałam, jednak zima coraz bliżej i zwlekać dłużej nie można. Zwłaszcza, że buty, o których zamierzam dziś słów kilka powiedzieć bardzo dobrze sprawdzają się w chłodne dni, nawet gdy trzeba brnąć po kostki w śniegu. Są to wysokie buty na platformie w stylu gothic lolita, marki Montreal.
Mam je od ponad roku i miałam już okazję nie raz je przetestować. Ale po kolei. Buty wykonane są z miękkiej eko skóry. Być może trochę zbyt miękkiej, ponieważ są dość wiotkie - musiałam im wykombinować prawidła z kilku warstw starych gazet, aby trzymały się prosto i grzecznie stały w szafie:p W przeciwnym razie buty pochyliłyby się na boki i w okolicach kostek bardzo szybko powstałyby brzydnie zagięcia, które przerodzić by się mogły w pęknięcia.
Niestety nie są dodatkowo usztywniane ani tym bardziej ocieplane. Wewnątrz posiadają jedynie cienką warstwę miękkiego materiału, stanowiącego swego rodzaju "podszewkę". Materiał ten zdecydowanie pomaga w ubieraniu butów, sprawia, że noga łatwiej weń wchodzi. Nie jest jednak w stanie naszych nóg zbytnio ogrzać. Jesienią jeszcze zdaje to egzamin jako pojedyncza warstwa, jednak jeśli planujemy chodzić w tych butach zimą to zdecydowanie polecam kupić rozmiar czy nawet dwa rozmiary większe, aby zmieścić dodatkową warstwę izolacyjną w postaci grubych rajstop (czy wręcz kilku par:p).
Buty są bardzo ładnie i bardzo porządnie wykonane. Na wysokość sięgają mniej więcej do 2/3 łydki (przynajmniej w moim wypadku), nie są to więc typowe kozaki sięgające niemal kolan. Trzeba o tym również pamiętać dokonując zakupu, bo nie każdemu taka wysokość będzie odpowiadać.
Górna krawędź wykończona jest na kształt falbanki. Poniżej znajduje się pasek z klamerką, który pomaga regulować obwód buta wokół łydki - dzięki temu cholewka nigdy nie będzie odstawać od nogi. Klamerka jest po wewnętrznej stronie i istnieje małe ryzyko, że przy zbyt szybkim czy nieuważnym chodzeniu może zarysować nieco powierzchnię drugiego buta. Po stronie zewnętrznej natomiast pasem ozdobiony jest kokardką:)
Krawędzie, wzdłuż których biegną dziurki od sznurówek również są wycięte na kształt falbanek. Trochę obawiam się o oczka dziurek, wyglądają dość delikatnie i choć do tej pory żadne nie wypadło to cały czas mam wrażenie, że jeśli będę wiązać buty w pośpiechu to kiedyś może się to przydarzyć>< Same sznurówki również nie zachwycają jakością, przypominają raczej czarne okrągłe rzemyki i muszę przyznać, że częste wiązanie butów, zwłaszcza przy mocnym ściskaniu sznurówek sprawia, że dłonie niestety bolą.
Język butów posiada mniej więcej w połowie swojej długości wstawkę, przez którą można przewlec sznurówki, co w zamyśle miało stabilizować zarówno je jak i języki. Niestety producenci zapomnieli o jednej ważnej rzeczy - takie rozwiązanie było by bardzo dobre gdyby buty posiadały przyrząd ułatwiający ich zakładanie w postaci zamka błyskawicznego, jak to jest np. w różanych kozakach z Bodyline ***klik*** (zdjęcie pokazujące porównanie kozaków z BL i butów Montreal tutaj ***klik*** ). Niestety tutaj takiego rozwiązania nie ma i wstawka na sznurówki na niewiele się zdaje, ponieważ żeby buty założyć trzeba je najpierw dość szeroko rozsznurować, a owa wstawka to utrudnia:q Dlatego osobiście nie przewlekam sznurówek przez wstawkę na językach, zastanawiam się wręcz czy by jej z nich nie odpruć.
 Wspominałam już o zakupie większego rozmiaru jeśli planuje się używanie butów zimą. Moje mają rozmiar 40, podczas gdy długość mojej stopy wynosi mniej więcej 24,5 cm. Ponieważ te zdjęcia pokazowe robione były na szybko, doskonale na nich widać, że buty ubrane na "gołe nogi" są przyduże - marszczą się w okolicach kostek i mogę je bez problemu maksymalnie zasznurować:q Musicie mi jednak wierzyć na słowo, że jeśli ubierze się do nich odpowiednią "warstwę izolacyjną" to marszczenia znikają. Jesienią mnie zwykle wystarcza para grubych, ocieplanych rajstop, zimą natomiast bardzo często jest to kilka par, a czasem nawet jeszcze podkolanówki do tego wszystkiego. Z taką dodatkową warstwą buty znacznie lepiej przylegają do nóg.
Buty posiadają bardzo charakterystyczne, okrągłe noski, co jest cechą bardzo rozpoznawalną i klasyczną jeśli chodzi o obuwie w stylu gothic lolita. Przy noskach, w miejscu gdzie kończy się sznurowanie znajduje się kolejny pasek z klamerką, który miał regulować przyleganie butów do stopy, ale szczerze mówiąc nie wypełnia swojej roli zbyt dobrze - gdybym ścisnęła go dopasowując przyduże buty do stopy to znów utworzyłyby się nieładne marszczenia. Na szczęście podczas noszenia wspominanej już "izolacji zimowej" takie regulacje nie są w ogóle potrzebne i pasek stanowi jedynie element ozdobny, z przodu dodatkowo ozdobiony kokardkami. Powierzchnia nosków ozdobiona jest kolejnym wytłoczeniem w kształcie falbanki, podobna ozdoba znajduje się również na platformie butów.
Wspominany już materiał, z którego wykonano buty jest dość delikatny i niestety dość szybko pojawiają się na nim drobne rysy, ale na szczęście nie rzucają się one w oczy. Noszę je do tej pory na zmianę z różanymi kozakami z Bodyline i muszę przyznać, że obie pary butów porysowane są w podobny sposób mimo tego, że materiał różanych kozaków wydaje się być bardziej wytrzymały. Można więc uznać, że ewentualne zarysowania nie stanowią problemu. Znacznie bardziej obawiałam się o stan podeszwy i obcasów. Na szczęście buty posiadają zaskakująco dobre fleki, a to bardzo ważne, bo sądzę, że ich ewentualna wymiana w Polsce byłaby dość trudna i droga:q Jeśli nie będziemy codziennie chadzać po kocich łbach czy innych uroczych wertepach to buty powinny naprawdę długo posłużyć.
Podsumowując - buty są przede wszystkim piękne i niezwykle klimatyczne. Wykonanie jest bardzo przyzwoite, a jeśli przymkniemy oko na kilka drobiazgów to naprawdę nie sposób być nie zadowolonym z tego zakupu:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.