sobota, 3 listopada 2012

Cat ate the Queen

 Na początku miała to być notka poświęcona samej recenzji kociej bluzy z Papercats. Bluzę mam już od jakiegoś czasu, ale przed napisaniem recenzji chciałam ją rzecz jasna wypróbować, dlatego notka odwlekła się trochę w czasie. Przy okazji tak się złożyło, że niedawno upolowałam koszulkę w klimatach Alicji w Krainie Czarów i jak się okazało obie te rzeczy idealnie do siebie pasują. Dlatego postanowiłam napisać recenzję łączoną, która w pewnym sensie stanowi prezentację bazy do codziennej stylizacji:)
 Bluza z Papercats to rzecz jasna dobrze wszystkim znany koci long, charakteryzujący się długością "za tyłek":q Taka długość idealnie sprawdza się przy obecnie panujące aurze pogodowej. Bluzę kupiłam bezpośrednio w sklepie internetowym. Nie zdążyłam na nią uzbierać gdy po raz pierwszy pojawiła się w Papercats, ale na szczęście za jakiś czas dokonała się rzecz dość rzadka w tym sklepie, a mianowicie bluza doczekała się restock'a i wtedy udało mi się dosłownie ustrzelić ostatnią S-kę.
 Koci long był dostępny w kilku wersjach kolorystycznych, ale do mnie najbardziej przemówiłam czarna wersja z czerwonymi elementami (moje ulubione połączenie koloru z czernią♥). Co prawda materiał, z którego wykonana jest bluza nie jest w kolorze głębokiej, kruczej czerni, ale i tak prezentuje się świetnie, zwłaszcza w połączeniu z czerwonymi kocimi "akcesoriami".
 "Akcesoria" te to oczywiście kocie uszka na kapturze, pompony przy ściągaczach kaptura i motyw kocich łapek na długich rękawach. Przy okazji warto wspomnieć, że sam kaptur jest całkiem obszerny, można się w nim wręcz nieco "schować". Kocie uszka faktycznie uszyte są w taki sposób, że nie opadają. Ich "wnętrze" wysłane jest sztucznym futerkiem w intensywnie czerwonym kolorze. 
  Kaptur posiada dwa ściągacze w postaci elastycznych sznurków, które zakończone są małymi czerwonymi pomponikami, wykonanymi z tego samego materiału co wnętrze kocich uszek. Szczerze mówiąc nie korzystałam jeszcze z nich jako ze ściągaczy, nie jestem przyzwyczajona do modyfikacji obwodu kapturów. Wolę jak kaptur ma swój własny kształt i sznurki te traktuję jedynie jako sympatyczny element ozdobny. A pomponiki faktycznie kojarzą się bardzo kocio.
Rękawy to chyba druga po uszkach najfajniejsza rzecz w tej bluzie. Są bardzo długie, sięgają aż na samą dłoń. Mają wycięcia na kciuki a na wewnętrznej stronie posiadają naszyty czerwony materiał, który układa się w odcisk kociej łapki:D Niestety obawiam się, że od zbyt częstego noszenia naszywki te mogą się dość szybko zmechacić ze względu na miejsce, w którym się znajdują. Jednak ta jedna niedogodność nie jest w stanie odebrać im ich uroku:3
Prócz wymienionych powyżej elementów bluza posiada jeszcze dwie symetryczne kieszonki, które są całkiem pojemne (można swobodnie schować w nich dłonie), ale jednak nie polecam noszenia w nich wartościowych przedmiotów:p Jeśli chodzi o sam materiał, z którego wykonana jest bluza to stanowi on bardzo miły w dotyku i lekko rozciągliwy polar, od wewnątrz wysłany charakterystyczną, miękką warstwą ocieplającą.
 Bluza jest bardzo ciepła, idealnie sprawdza się jesienią i pewnie równie dobrze posłuży w zimę. Jednocześnie jest wyjątkowo wygodna. Jedyna rzecz, na którą można narzekać to podkreślenie talii. Specyficzny krój bluzy nie pozwala na jej idealne przyleganie do sylwetki i mocne podkreślanie walorów kobiecej figury, ale nie przesadzajmy też - to jest bluza a nie gorset;) Osobiście uważam, że jednak jak na bluzę naprawdę godnie współgra z sylwetką, nie zamienia naszej figury w worek, jak to zwykle z bluzami bywa, a jeśli zakupiło się dobrze dopasowany rozmiar to można się dopatrzeć również podkreślonego wcięcia w talii:)
Podsumowując - bluza szalenie mi się podoba (zresztą nie tylko mnie, zwraca uwagę niemal każdej napotkanej osoby, bardzo przyjemnie się ją nosi i świetnie sprawdza się jako element ocieplający, zwłaszcza teraz. Jest po prostu świetna♥
Nadszedł czas na drugą część recenzji, dotyczącą alicjowej koszulki. Zastanawiałam się jak tak właściwie napisać recenzję T-shirtu... Nie za bardzo jest sens rozpisywać się na temat materiałów, które zostały wykorzystane przy jego produkcji, bo najczęściej jest to zwykła bawełna (często z jakąś tam domieszką). Nie ma też potrzeby oceniania jego funkcjonalności czy innych praktycznych kryteriów, bo taka koszulka ma za zadanie jedynie "być i wyglądać". Nie pozostaje mi w takim razie nic innego, jak tylko skupić się właśnie na tym:q
Koszulkę udało mi się wylicytować na Allegro (niespodzianka:q) za kwotę 36 zł o ile się nie mylę. Śmiem twierdzić, że jest to oryginalna koszulka promująca Alicję w Krainie Czarów w wersji Tima Burtona, ponieważ posiada ona nadruk z logo filmu i jeszcze kilkoma innymi szczegółami, więc wydaje się to być i tak noska cena za taką zdobycz. Wizerunek Heleny Bonham Carter jako Królowej Kier sprawił, że momentalnie zapragnęłam tej koszulki (mimo tego, że moim ulubionym bohaterem tej historii jest Kot z Cheshire).
Nadruk jest pierwszorzędnej jakości. Zawsze w przypadku takich koszulek drżę o jakość nadruków, ale tym razem absolutnie nie byłam rozczarowana. Zarówno portret Królowej (należy dodać, że jest bardzo dokładnie i starannie wykonany) jak i czerwone, krwawe symbole karciane trzymają się bardzo dobrze i bez wątpienia jeszcze długo im tak zostanie. Koszulka ma bardzo ciekawy krój - z przodu widnieje dość standardowy dekolt, lecz rękawy wą bardzo szerokie, a z tyłu znajduje się głębokie wycięcie na plecach. Pozwala to na noszenie T-shirtu na kilka sposobów.
I to w zasadzie tyle o samej koszulce:) Czy muszę dodawać, że z miejsca podbiła moje serce, a w połączeniu z czarno-czerwoną kocią bluzą prezentuje się po prostu genialnie?
Tak oto Kot z Cheshire pożarł Królową Kier, ale trzeba jednak przyznać, że nikomu nie wyszło to na złe. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie;)

1 komentarz:

  1. Patrząc na pierwsze zdjęcie myślałam, że to bluza z królową, a to dwie oddzielne rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.