piątek, 13 kwietnia 2012

Infanta Floral Cameo One Piece Dress


 I oto nadszedł czas na drugą, ostatnią część paczki z Clobby – sukienkę od Infanty. Wybrałam wersję „Jasper green”. Sama sukienka jest piękniejsza niż pokazywały to zdjęcia ją promujące. Cudowny, klasyczny krój one piece z pięknie uformowanymi bufkami, idealnie podkreśloną talią i fantastycznie rozkloszowanym dołem odebrał mi wprost mowę. Mogłam jedynie podziwiać niezwykłą dbałość o detale, z jaką tą sukienkę wykonano i nie mogłam się napatrzeć*_* Dla mnie jest po prostu idealna. Najpiękniejsza floral one piece jaką kiedykolwiek widziałam!
 Nie bez powodu zwie się Cameo Floral OP. Print stanowią drobne białe i zielone pasy (wspominany już kolor jasper green) otaczające białe owale, które faktycznie wyglądają jak kamea. W środku każdej z nich widnieje piękny kwiatowy bukiet związany wstążką. Całość natomiast otaczają kwiatowe girlandy, zawieszone pomiędzy owalami. Na zdjęciach „sklepowych” print wydawał się ciemniejszy i nie prezentował się tak okazale. Gdy patrzę na niego na żywo jestem pod niesamowitym wrażeniem. Stock photos zdecydowanie nie oddają jego romantycznego uroku.
 Nieco powyżej dolnej krawędzi sukienka ozdobiona jest podwójną falbaną (z tego samego materiału co całość), do której przyszyte są dwie zielone kokardki. Co ciekawe zauważyłam, że na zdjęciach „sklepowych” sukienka ma na dole tylko jedną kokardkę. Najwyraźniej dostałam drugą gratis albo przez pomyłkę^^ Niezależnie jednak od przyczyny jestem z tego stanu rzeczy bardzo zadowolona, bo dwie kokardki prezentują się znacznie lepiej niż jedna:)
 Poniżej ozdobnej falbany przyszyta jest biała koronka, pierwsza z dwóch rodzajów, jakie zostały użyte w tej sukience. Koronka ta jest drobna i delikatna, a zatem niezwykle urokliwa i dziewczęca. Na drobnych białych oczkach wyhaftowano cudne białe kokardki oraz małe kropki. Brzegi koronki obszyto równym szlaczkiem. Są to detale, których nie widać na pierwszy rzut oka, tym większa przyjemność móc się im przyjrzeć bardzo dokładnie, ponieważ są naprawdę zachwycające i wspaniale wykonane. Wręcz dopieszczone.
 Drugi rodzaj koronki lekko wystaje spod krawędzi głównego materiału – bazy sukienki. Gdy natomiast podniesiemy materiał i zajrzymy na lewą stronę okazuje się, że nie jest to skromny paseczek koronki przyszyty do samej krawędzi sukienki, ale bardzo okazała podszewka. Ta koronka jest również haftowana, ale lekko mieniącą się nicią na matowym ażurowym tle. Warto zwrócić tutaj też uwagę, jak staranie i profesjonalnie obszyte są same krawędzie sukienki. Zachwycające detale!
 Poszczególne części wykroju połączone zostały zielonymi obwódkami, której jednocześnie ukrywają szwy. Bardzo sprytne rozwiązanie, a przy okazji dające bardzo piękny efekt wizualny. Bufki, jak już pisałam są idealnie uformowane i zachowują kształt nawet gdy sukienka nie jest założona. Po obu stronach bufek znajdują się wszyte gumki, które zarówno pomagają zachować kształt jak i ułatwiają zakładanie i dopasowanie sukienki. Dekolt ma kształt delikatnie zarysowanego serca i obszyty jest falbanką (widoczne to będzie na dalszych zdjęciach). Moim zdaniem jest to również najlepsze miejsce do przyczepienia okazałej zielonej kokardy na agrafce, dołączonej do OP.
 Nawet sama, pojedyncza kokarda po prostu mnie zachwyciła! Jest wykonana z taką precyzją i dokładnością, a przede wszystkim prezentuje się o wiele piękniej niż na zdjęciach sklepowych. Jest bardzo rozłożysta, wykonana z szerokiej satynowej wstążki, oczywiście w kolorze jasper green.
 Ma trzy ramiona o różnej wielkości oraz czwarte, standardowe dolne odnogi wycięte w charakterystyczny „ogon jaskółki”. Całość zdobią lśniące czarne koraliki. Kokarda jest na agrafce, można ją zatem przyczepić w każdym miejscu sukienki lub przypiąć do opaski jako kokardę na głowę, jednak w mojej opinii najlepiej pasuje właśnie jako ozdoba przy dekolcie:)
 Tak natomiast prezentuje się sukienka bez kokardy. Jednak nie wyobrażam sobie noszenia jej bez przypiętej kokardy. Nadaje ona wyjątkowego charakteru, no i oczywiście stanowi dopełnienie dwóch małych zielonych kokardek na dole. Po prostu musi być jako integralna część całości.
 Jak widać zamówiłam rozmiar M. Normalnie noszę ubrania rozmiaru S, czasem nawet XS, jednak wiadomo jak to jest z azjatyckimi rozmiarami – zawsze warto wybrać większy niż nosi się na co dzień, bo w przypadku takiej przesyłki z zagranicy byłby wielki kłopot z ewentualną wymianą na inny. Na szczęście Infanta podaje dokładne tabele rozmiarów i dzięki temu mogłam być całkowicie pewna, że azjatycka M będzie na mnie idealna:) No i oczywiście widać również dobrze znaną i rozpoznawalną metka Infanty. Ja mam z nią do czynienia po raz pierwszy i nawet jej wykonanie mnie zachwyca^^'
 Podobnie zresztą jak i papierowa metka na sznurku. Ją też widzę po raz pierwszy w życiu i niczym mała dziewczynka muszę obejrzeć dokładnie z każdej strony, traktując wręcz jak skarb. Może będę jej używać jako zakładki do książki;p W każdym razie na pewno nie wyrzucę!
 Czas zobaczyć jak sukienka prezentuje się z tyłu. Tutaj nie ma już kokardek, są natomiast zielone obszycia ukrywające szwy. Pełnią one jeszcze jedną rolę, zakrywają miejsca przyszycia materiałowych oczek wiązania gorsetowego, które znajduje się na plecach. Wstążka w wiązaniu nie jest zwykłą delikatną satynową wstążką. Jest to mocna materiałowa wstążka, które nawet po wielu wiązaniach nie straci swojego kształtu ani nie pęknie. Kolor to oczywiście dopasowana do całości zieleń jasper green. Wiązanie idealnie spełnia swoją rolę pozwalając dopasować sukienkę do figury właścicielki. Widać tutaj również bardzo dobrze, że plecy sukienki są wycięte na kształt prostokątnego dekoltu, który w bardzo subtelny sposób odsłania kark.
 Na koniec jeszcze dokładny rzut oka na przepiękny print Cameo Floral OP, który od pierwszego spojrzenia podbił moje serce:)
 Naprawdę, gdy ogląda się ją na stronie producenta nie sposób wychwycić tych wszystkich wspaniałych detali. Dopiero gdy dostanie się ją w ręce można ją w pełni docenić i zobaczyć jaka piękna jest w rzeczywistości. Jak widać ja do tej pory jestem pod jej niesamowitym urokiem. Spodziewałam się po prostu ładnej sukienki a mam wrażenie, że dostałam małe dzieło sztuki! Oby teraz tylko nie było mi jej żal zbyt często nosić^^’ Nie sądzę jednak żeby miało tak być, juz chciałabym by dni stały się na tyle ciepłe by udać się w niej na pierwszy kwiatowy, romantyczny spacer.

4 komentarze:

  1. Prześliczna. Gratuluję zakupu.
    Wydaje mi się (a właściwiej jestem prawie pewna), że na spódnicy którą odkupiłaś ode mnie była metka Infanty. Więc to nieprawda, ze mialaś z tą metką do czynienia po raz pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była metka, ale tylko materiałowa;) Tutaj zachwycam się całością nowego zakupu, który jest notabene właśnie moim pierwszym BEZPOŚREDNIO od Infanty, a nie z drugiej ręki:)

      Spódnicę chciałam zostawić na specjalną okazję, więc trochę nieładnie, że wytknęłaś mi ten szczegół wydając jednocześnie spódniczkę na jaw i zaburzając cały mój zamysł;p W końcu to moja sprawa, kiedy jaką metkę widziałam po raz pierwszyXD Również co innego zobaczyć ją na rzeczy kupionej używanej a całkiem nowej z własnego zamówienia, z kompletem metek, w opakowaniu i tak dalej;)Ale nie warto spierać się o metki^^ Ta sukienka, jako mój pierwszy prawdziwy zakup z Infanty, po prostu musi mieć w tej kwestii pierwszeństwo:)

      Ale Twój komentarz świadczy też o tym, że przeczytałaś notkę (albo przynajmniej część o metkach;)) a to obecnie niestety rzadkość, więc zasługuje na pochwałę:)

      Usuń
    2. Ja czytam każdą Twoją notkę na obu blogach;)

      Sukienka to nie moja bajka, ale w końcu to Właścicielka ma być zachwycona;)Ja jestem pod wrażeniem tak dotkliwego badania detali. Ja zwykle kupuję, ubieram i nie zdejmuję;)

      Usuń
    3. Margoth, przed Tobą chylę czoła:) W Ciebie i kilka innych osób nie śmiałabym zwątpić. Po prostu przytrafiła mi się na szafie ostatnio zabawna sytuacja, gdy wrzucałam zdjęcia petticoat. Mój manekin krawiecki jest na nią za szeroki w biodrach i żeby pokazać jak prezentuje się "na kimś" musiałam zrobić sobie w niej zdjęcie bez spódnicy (na szczęście halka ta nie jest prześwitująca:p). Umieściłam w opisie przedmiotu informację, że wcale nie wybieram się nigdzie w samej halce, że to zabieg celowy jedynie przed lustrem. A mimo to jedna z osób i tak napisała komentarz pt. "ja bym w samej halce nie wyszła"XD
      Mam jednak świadomość, że niektóre moje notki ciężko przeczytać, bo jak czasem mnie wena złapie i się rozpiszę...><'

      Ja mam zdecydowanie wypaczoną psychikę jeśli idzie o detaleXD Uwielbiam je w tak dokładny sposób zgbłębiać, a ta sukienka to istna kopalnia szczegółów. Być może dlatego też jestem nią tak oczarowana:) Jednak właśnie przez to często minie dopiero jakiś czas nim daną rzecz ubiorę, bo na początku jest mi wręcz szkoda narażać ją na ewentualne poplamienie lub inne "wypadki". A to już zdecydowanie nie jest zdrowe myślenie^^'

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.